piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 6



26 styczeń 2009

Minął tydzień, zdążyłyśmy się zaaklimatyzować. Poznaliśmy pracowników, którzy są bardzo pozytywnie do nas nastawieni. Z Lisą utrzymujemy bardzo dobry kontakt. Poznałyśmy jej chłopaka Briana, który jest piłkarzem. Przyniosła nam gitarę, zawsze chciała grać , nie wychodziło, nie było czasu. Za to z chęcią przysłuchiwała się jak gramy, może jeszcze ją nauczymy. Czas pokaże. Dziś jesteśmy w recepcji. Idzie nam całkiem nieźle, opanowałyśmy program hotelarski, zajęło nam to trochę czasu, ale dałyśmy radę. Rozmawiamy z Violą, jest kierownikiem recepcji, szybko złapałyśmy kontakt. Czas szybko mija gdy pracujesz w miłej atmosferze. Viola zostawiła nas same, miała jakieś zebranie z dyrektorką.
 Przyszedł jakiś mężczyzna w kapturze, nie widać było twarzy.

  • Ryse, a jak to terrorysta? - zapytała ściszonym głosem.
  • No coś ty. Był by z torbą, więcej by ich było. - również mówiłam cicho.
  • Zapytaj się czego chce. - powiedziała jeszcze ciszej.
  • Dlaczego ja? To twój pomysł, więc sama pytaj.
  • No weź.....znasz lepiej francuski, ja cię będę osłaniać – naszą bardzo owocną wymianę zdań przerwał tajemniczy mężczyzna.
  • Cześć dziewczyny! Jest Lisa ?
  • O Boże! Chce porwać Lisę! Ryse zrób coś! - krzyknęła Sam, na nasze szczęście po polsku
  • Cześć Brian. Lisa jest u dyrektorki. - oznajmiłam – a ty nie panikuj nie poznajesz go? - zwróciłam się do Sam już po polsku. Dobrze, że Brian nie zna polskiego. - Napijesz się czegoś? - zapytałam
  • Nie dzięki, a co u was słychać? - zapytał
  • W porządku. - odparłyśmy równocześnie. Rozmawiałyśmy z nim dobre 15 minut. Wygląda na to, że nie każdy piłkarz to zapatrzony w siebie dupek. Tak samo Lisa, nie jest żadną modelką o której usłyszał świat dopiero gdy związała się ze znanym piłkarzem. Tworzyli świetną parę, rozumieli się bez słów. Oboje są zapracowani, ale znajdują dla siebie czas. Przyszła Lisa, pożegnałyśmy się, zakochani wyszli a nam została godzina, którą przegadałyśmy z Violą. Zjadłyśmy obiad, przebrałyśmy się i poszłyśmy na mały spacer po Lyonie. Mijałyśmy witryny sklepów, weszłyśmy do salonu z prasą chcąc kupić jakieś czasopisma. Na większości z nich widziałyśmy jakiegoś mężczyznę, obok zdjęcie obejmującej się pary na jachcie i tytuł „ Czy wybaczy zdradę?” Sam jako wielka fanka wszystkich magazynów plotkarskich od razu wzięła egzemplarz, kupiłyśmy jeszcze dwie gazety. Po drodze wstąpiłyśmy do piekarni po croissanty. Wróciłyśmy do hotelu.
  • Czytaj – podała mi gazetę Sam z mężczyzną na okładce.
  • Karim Benzema napastnik Olympique Lyon, rok temu zapytany w wywiadzie czego nigdy nie wybaczy, odpowiedział „zdrady, nie będę potrafił zaufać ponownie. Jeżeli raz się jej dopuścisz, zrobisz to po raz drugi.” Czy tym razem będzie inaczej? W czerwcu zeszłego roku związał się z rówieśniczką Stellą Martinez, dziś Stella jest rozpoznawalną modelką. Nie da się ukryć karierę zawdzięcza utalentowanemu piłkarzowi. W zeszłym tygodniu widziano Stellę na Barbadosie, nie tylko opalała się na jachcie ze biznesmenem, właścicielem firmy ubezpieczeniowej Andre Kanne. Świadkowie mówią, że wyglądali na zakochanych, przytulali się i całowali. Co na to Karim? Na razie nie komentuje całej sytuacji, ale są zdjęcia. Może serce Karima jest już wolne? - przeczytałam spojrzałam na Sam
  • Ryse, w jakim klubie gra Brian?
  • A, bo ja wiem. Sprawdź w internecie. Usiadła przy mnie z komputerem na kolanach.
  • Jak on się nazywał Brian...
  • Nunez – dokończyłam. Wciąż przeglądałam artykuł o piłkarzu. Karim Benzema właściciel najbardziej czekoladowych oczu jakie do tej pory widziałam.
  • Candice, słuchasz mnie? - Sam przyglądała mi się badawczo.
  • Zamyśliłam się, możesz powtórzyć?
  • Brian gra w tym samym klubie co ten z okładki. - powiedziała i zajęła się przeglądaniem innych stron plotkarskich
    Tymczasem w Lyońskiej restauracji
  • Co u niego? - zapytała – ostatnio nie jest sobą.
  • Jakoś sobie radzi, chciał się jej oświadczyć, normalne że był załamany. - oznajmił. Kelner przyniósł ich zamówienie, oboje nie lubili chodzić do drogich restauracji, woleli przytulną knajpkę lub pizzerie. Tym razem wybrali się do włoskiej przytulnej restauracji. Za nieduże pieniądze zjedzą równie smaczne jedzenie, jak w restauracji dla snobów. Jedzenie dodatkowo przygotowywane jest z sercem.
  • Widziałam okładki. Powiedział dokładniej co się stało? - zapytała popijając sok pomarańczowy
  • Pamiętasz, jak opowiadałem ci że chce się oświadczyć Stelli przed jej wyjazdem na sesję? - potwierdziła skinieniem głowy. - No to zaprosił ją na kolacje, nie chciał kupować jej jeszcze pierścionka, tylko wiedzieć jaki ona ma zamiar w stosunku do niego. No i się dowiedział. Przyjechał pod jej dom, zawsze dzwonił, tym razem zapukał, Stella nie słyszała tylko rozmawiała z kimś przez telefon, usłyszał że jest za głupi by się domyśleć o jej romansie, spotyka się z nim tylko dla rozgłosu, okłamała go z tą sesją na jakiejś egzotycznej wyspie, tak naprawdę wybrała się ze swoim kochankiem na wakacje. Wcześniej gdy Karim poprosił mnie bym poszedł z nim po pierścionek dla Stelli, spotkaliśmy ich w kawiarni, a ten facet się przedstawia i mówi że jest jej managerem. - napił się soku i kontynuował – najlepsze jest to, że Karim nie dowiedział by się gdyby nie zadzwoniła do niego Will, życzy mu miłego odpoczynku, pytając jakim cudem dał radę się wyrwać w środku sezonu i przed meczem Ligii Mistrzów. Karima zamurowało, a ona kontynuuje by przekazał Stelli by nie zapomniała o sesji która ma po powrocie z romantycznych wakacji z ukochanym. Powiedziała, że się tego nie spodziewała. Nie zadzwoniła by do Karima gdyba Stella nie miała wyłączonego telefonu. - Lisa nie mogła uwierzyć, by być tak fałszywym.
  • I pomyśleć co ta żmija wyprawiała gdy jeździliście na zgrupowania, lub na mecze.
    U dziewczyn w hotelu
  • Sam jutro mamy wolne, może pójdziemy pozwiedzać sklepy? - zapytałam przyjaciółkę - Lisa mówiła byśmy poprosiły portiera by nas zawiózł do galerii.
  • Super pomysł! Jak ja lubię takie zwiedzanie.
 
 
W następnym rozdziale pojawi się jeszcze jedna postać, mogę zdradzić że to właśnie dzięki niemu dojdzie do spotkania głównych bohaterów:))

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 5


18 styczeń 2009
  • Już?! Sam błagam posikam się! - krzyczałam do drzwi łazienki. - Saaaam!
  • No już, nie gorączkuj się tak. - dosłownie wpadłam do łazienki, nareszcie. Ulżyło mi.
  • Mój pęcherz jest ci wdzięczny. - powiedziałam, gdy już wyszłam z łazienki.
  • Ryse, denerwuję się – przytuliłam ją
  • Będzie dobrze, damy radę, kto ma dać jak nie my. - uśmiechnęła się blado.
  • To co, wychodzimy. Wrócimy tu za trzy miesiące – wzięłyśmy torebki, zakluczyłyśmy drzwi i oddałyśmy klucz do recepcji. Wyszłyśmy przed akademik. Pojechaliśmy busem na lotnisko pożegnałyśmy się z chłopakami, obiecali że na bieżąco będziemy się informować co u nas słychać. Udałyśmy się w stronę bramki, pół godziny później siedziałyśmy już na swoich miejscach. Zapięłyśmy pasy, samolot wystartował, Sam słuchała muzykę, a ja czytałam książkę, preferuję thrillery, książki psychologiczne, dlatego wybrałam „Śmierć ma 143 cm wzrostu”. Zaciekawiona fabułą nawet nie zauważyłam, a trzeba było zapinać pasy. Samolot wylądował, udałyśmy się w stronę odprawy, potem po bagaż. Wiedziałyśmy, że Lisa ma przyjść z kartką, przyszła ale z dużym kolorowym transparentem z naszymi imionami. Lisa to bardzo ładna i młoda dziewczyna. Przywitałyśmy się, przyjechała z portierem, oboje pomogli nam z bagażami. Pół godziny później zachwycałyśmy się wyglądem hallu recepcyjnego, cóż tu dużo mówić klasyka z nutą nowoczesności, lobby recepcyjne robiło wrażenie, nad nami ogromny żyrandol. Przeważało ciemne drewno, światła dodawały tajemniczości, a orchidee świeżości.
  • Jak wam się podoba? - zapytała Lisa
  • Czad – powiedziałyśmy równocześnie. Robi ogromne ważenie, w końcu tu jest serce hotelu.
  • Witam w Ritzie, najpierw pójdziemy do dyrektora, potem zaprowadzę was do pokoju, wasze bagaże już tam są. Nim zapomnę, będę musiała zebrać wasze dzienniczki, ale to na koniec, nie będziemy was codziennie męczyć. - zapukała do drzwi.
  • Proszę! - usłyszałyśmy i weszłyśmy do środka za Lisą.
  • Pani dyrektor, to są nasze praktykantki z Polski, Samanta Nowakowska i Maryse Brzezińska van Damme, dziewczęta dyrektorka Lidia Moulier. - uścisnęłyśmy rękę z dyrektorką.
    Po zapoznaniu się, przedstawieniu zasad, wyszłyśmy bogatsze o identyfikatory i klucze magnetyczne, które otwierają nasz pokój i inne pomieszczenia dostępne wyłącznie dla personelu. Wjechałyśmy na ósme piętro, nasz pokój okazał się duży i przytulny, każda z nas miała dwuosobowe łóżko, widok z okna był piękny, Lisa poinformowała nas że dyrektorki często nie ma więc są luzy, jutro poznamy załogę. Rozpakowałyśmy się, zjechałyśmy na dół do Lisy by ta oprowadziła nas po hotelu, poznałyśmy szefową kuchni i zwiedziłyśmy najskrytsze zakamarki zaplecza hotelowego. W tygodniu mamy dwa dni wolnego, grafik ustala nam Lisa, lecz nie ma problemu by wybrać sobie dzień wolny. Zapowiadają się wspaniałe trzy miesiące.
    Tymczasem w innej części miasta
  • No opowiadaj, jak było na kolacji. - zapytał przebierając się po treningu
  • Nie ma o czym gadać – odparł siadając na ławce, w szatni zostali sami.
  • Jak to? Coś się stało? Jesteś jakiś przygaszony, na treningu wcale się nie odzywałeś. Karim mi możesz powiedzieć – zajął miejsce obok przyjaciela – albo wiesz co, przyjadę do ciebie wieczorem. Wszystko na spokojnie mi opowiesz, a teraz zbieraj się wychodzimy. - wyszli na parking, miał wsiadać do samochodu, gdy usłyszał.
  • Brian, dzięki.
  • Nie ma sprawy... Będę o ósmej. - powiedział, odpalił silnik pomachał na pożegnanie i odjechał. Będąc w domu zadzwonił do ukochanej
  • Tak Brian? - usłyszał po kilku sygnałach
  • Cześć kochanie, co słychać? - zapytał
  • W porządku, przyjechały dziewczyny z Polski, wiesz że są bardzo miłe. - odparła
  • Widzisz, a tak się martwiłaś, jeszcze się zaprzyjaźnicie i będziecie się śmiać z twojego transparentu – odpowiedział ze śmiechem - oczywiście kochanie był bardzo ładny. - dodał już poważny
  • Nie śmiej się, na pewno im się spodobał! Kończę!
  • Poczekaj!
  • Co chcesz? Pamiętaj ja pracuje – odparła rozbawiona
  • Co ci zrobić na obiad?
  • Chciałeś powiedzieć co masz nam zamówić? - poprawiła chłopaka
  • Nie, bo wiesz – zaczął niepewnie – muszę jechać do Karima, no wiesz, Stella
  • Ok rozumiem, mną się nie martw zjem coś tutaj. Rozumiem, że do jutra.
  • Tak... Lisa kocham cię – powiedział i się rozłączył – ja ciebie też Brian, ja ciebie też...
    Biedny Karim – pomyślała – zasługuje na dziewczynę która go pokocha, i nie będzie oszukiwać.
  • Lisa – nie zareagowała – Lisa? - spojrzała na mnie
  • Coś się stało Candice? - zapytała
  • Właściwie, chciałam zapytać co teraz mamy zrobić.
  • Nic, jesteście wolne. - odparła z uśmiechem – rozgośćcie się, obejrzyjcie film, bo spaceru nie polecam, zaczyna padać. Jak będziecie chciały to kiedyś pokażę wam okolice.
  • Dzięki. A jeszcze jedno – spojrzała na mnie – na którą jutro?
  • Bądźcie przed ósmą w kuchni, w normalnym stroju, zjecie śniadanie i Jadzia się wami zajmie, ja mam jutro na 12. - Pani Jadzia to szefowa kuchni. Bardzo miła kobieta, wraz z Lisą będzie naszym opiekunem praktyk. Wróciłam do pokoju, resztę wieczoru spędziłyśmy z Sam na rozmowach, oglądaniu filmów i przygotowaniach do jutrzejszego dnia.
    W innej części miasta
    Usłyszał dzwonek do drzwi, to na pewno Brian, nie spodziewałem się innych gości.
  • Cześć stary, przyniosłem piwo.
  • Wchodź, zamówić coś do jedzenia? - zapytał z telefonem w ręku
  • Pizza rodzinna z pepperoni raz! - krzyknął z kuchni
  • Robi się – po godzinie zajadali się pizzą
  • Więc słucham – zaczął Brian
  • Nie wiem od czego zacząć – powiedział
  • Najlepiej od początku...

Zdjęcia dodane, mam nadzieję że Wam się podobają.
Po raz trzeci dziękuje, ale jesteście boskie, Wy i Wasze komentarze:)) więc będę dziękować jeszcze duuużo razy:)) Dziś El Clasico!
Zapraszam do komentowania i dalszego czytania, a na osłode Brian i Lisa :*
 
 
 
 

środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 4


17 styczeń 2009
  • Jak ci się podoba? - zapytałam
  • Duże jak na mieszkanie akademickie. A gdzie Samanta? - jak bym to wiedziała, jest sobota przed 11 na dodatek ma wyłączony telefon. Pewnie niedługo będzie. - zrobić ci coś do picia? Kawę, herbatę, na co masz ochotę?
  • Herbatę, zieloną jak masz. - pewnie że mam. Uwielbiam herbaty, na początku znajomości z Sam, pytała się mnie czy mam zamiar herbaciarnie akademicką otworzyć. Najbardziej lubię zieloną z jaśminem lub po prostu jaśminową. Tak, zdecydowanie chińskie herbaty są najlepsze. Czasem trudno dostać oryginalną, ale od czego jest w Londynie dzielnica chińska i Julita która wyśle herbatę. Oczywiście nic za darmo, towar za towar herbata za polskie krówki. Trochę jak w prehistorii. Usłyszałam jakiś szmer w salonie, po chwili rozmowę to pewnie Sam przyjechała. Sam! O Jezu! Sam! Trzeba się przywitać spotkałyśmy się w połowie drogi i przytuliłyśmy. Utrzymywałyśmy kontakt, ale to nie to samo. Z boku to wyglądało jakbyśmy nie widziały się co najmniej dwa lata. - Sam, udusisz mnie – nie ma co ale siłę to ona ma. - Poznałaś moją mamę?. Pozytywna zmiana wyglądu Sami.
  • Dzięki. Tak poznałam, fajna jest. Nie widziałam twojego samochodu, myślałam że cię jeszcze nie ma i telefon mi się rozładował, więc nie mogłam zadzwonić.
  • Przyjechałyśmy samochodem Adama, jest większy. A samochód został, bo po co ma stać trzy miesiące nie używany. - wyjaśniłam - Co chcesz do picia?
  • To co ty. - odparła.
  • Okey to pijemy melise z pomarańczą. - zrobiłam nam herbaty, Sam wyszukała w szafce jakieś ciacha i usiadłyśmy na kanapie. Jakiś czas później odprowadziłyśmy z Sam moją mamę i wróciłyśmy do mieszkania, opowiadając jak nam minęło wolne od szkoły. Mogłybyśmy tak gadać i gadać, lecz trzeba było się stawić sali wykładowej i dowiedzieć się kto będzie się nami opiekował podczas naszego pobytu w Lyonie. Okazało się że będzie to Lisa w połowie hiszpanka w połowie polka. Od urodzenia mieszka w Lyonie, ale zna polski i hiszpański. Więc z Sam mamy nadzieje, że będzie miła, bo trzech miesięcy z zołza nie wytrzymamy.
    W tym samym czasie w Lyonie.
  • Chcę oświadczyć się Stelli. - oznajmił swojemu najlepszemu przyjacielowi.
  • Co?? Błagam powiedz, że żartujesz – nie odezwał się – Czy ty tego nie widzisz? Ona nawet cię nie kocha, powiedz kiedy spędziliście razem czas? Tak jak zakochani. - nadal milczał
  • Brian zrozum, Stella jest modelką, ja mam treningi, mecze. Ty masz Lise zaręczyliście się.
  • Po pierwsze nie tylko ty masz pracującą dziewczynę, doskonale wiesz że Lisa jest kierownikiem w Ritzie, ja też mam treningi. Znajdujemy dla siebie czas, choć teraz Lisa będzie miała go mniej, bo jutro przylatują dwie praktykantki z Polski. Ma nadzieje, że nie będą to żadne zołzy. Ale pamiętaj, nie ważne co będziemy cię wspierać, w końcu jesteśmy przyjaciółmi.
  • Dzięki stary. Pojedziesz ze mną do jubilera? Wiesz, masz jakieś doświadczenie - odparł po chwili.
  • Od czego masz przyjaciół. - wstał z kanapy – zbieraj się pojedziemy teraz. Masz upatrzonego jubilera? - zapytał
  • Nie. Myślałem, że ty coś wybierzesz. - odparł zajmując miejsce pasażera.
  • W takim razie kierunek Korloff – pół godziny później zaparkował na wolnym miejscu. Mieli wysiadać, lecz usłyszał znajomy śmiech, śmiech którego nie lubił. Nie lubił osoby do której śmiech należał. - poczekaj – odparł przytrzymując przyjaciela za ramię. - Zobacz – wskazał mu parę siedzącą w kawiarni, dziewczyna wyraźnie bardzo dobrze się bawiła w towarzystwie przystojnego mężczyzny.
  • Stella? Nie to nie możliwe. Idę tam! - odparł zdenerwowany francuz. Wysiadł z samochodu, przebiegł przez ulicę. - przecież mówiła,że będzie miała sesję – pomyślał – jeszcze ten facet – nie to nie możliwe, musi być na to jakieś logiczne wytłumaczenie.
  • Stella! Co ty tu robisz? - zapytał – mówiłaś,że będziesz miała sesje i co tu robi ten facet – dodał w myślach, za nim pojawił się Brian.
  • O cześć. Jak to co robię, siedzę i piję kawę z Andre. - bardzo śmieszne, nie jestem idiotą widzę, że siedzi, ale kim jest Andre? - a wy co tu robicie? - zapytała.
  • Nie widzisz? Stoimy i prowadzimy z tobą monolog. - odgryzł się Brian.
  • Może nasz przedstawisz? - zapytał drugi. Stella nie zareagowała
  • Andre Kanne, jestem managerem Stelli. - wstał, przedstawił się towarzysz dziewczyny i podał rękę.
  • Brian Nunez – odwzajemnił uścisk ręki.
  • Karim Benzema – jej chłopak – dodał w myślach. - Stella, pamiętasz jesteśmy umówieni wieczorem. - pokiwała twierdząco głową – będę o ósmej. To cześć
  • No, pa – nie spojrzała w stronę chłopaków, tylko zajęła się swoim towarzyszem. - manager, dobre – zaśmiała się – umiesz kłamać.
  • Gorsza nie jesteś. Myślisz, że się domyśli? - zapytał – zresztą nie podoba mi się, że umówiłaś się z nim na wieczór. - dodał
  • Kotku, wiesz że jesteś najważniejszy, zresztą jutro wyjeżdżamy tylko ty i ja. Wiesz, po bajeruje go jeszcze, zresztą gdyby nie on nie była bym znana. Sława wymaga poświęceń. Odwieziesz mnie do domu, muszę się przygotować na wieczór. - Andre uregulował rachunek. Wsiedli do samochodu i odjechali z piskiem opon.


Wieczorem w Polsce

  • Candice, denerwujesz się,? - zapytała Sam z kubkiem kakaa w ręku. - No wiesz boisz się samolotu, tej całej Lisy. Że nas wyrzucą. - kontynuowała
  • Nie, niezbyt, lubię latać tylko uszy mi się zatykają. Mam nadzieje, że będziemy się dogadywać z Lisą. - odpowiedziałam – a ty?
  • Ja się boję latać. Ale będziemy razem to nie będzie tak źle - pewnie, że źle nie będzie. Obie już uzupełniłyśmy dzienniki praktyk. Co oznacza więcej czasu na zwiedzanie. Za piętnaście ósma, zrobiłyśmy sobie babski wieczór, oglądamy film, malujemy paznokcie, mamy nieciekawie wyglądające ale działające cuda maseczki błotne. Ogólny chillout.
    Wieczór, Lyon
    - Jeszcze piętnaście minut – spojrzał na zegarek i wsiadł do samochodu. - myślałem, że to Will jest jej managerką, może się pokłóciły. Will wydawała się bardzo miłą i spokojną dziewczyną, zaprzyjaźniliśmy się, Stella robiła mi awantury, że ją zdradzam z jej własną managerką. Może więc o to się pokłóciły? Nie powinienem się tym przejmować, to nasz wieczór, jutro Stella wyjeżdża na jakąś sesje zdjęciową na cztery dni, potem jedzie do Paryża i znowu się nie spotkamy. - wyszedł z samochodu, z kwiatami stanął pod drzwiami, zapukał, nic. Usłyszał głos Stelli rozmawiała przez telefon - ....oczywiście, że się nie domyśla.Przecież to idiota. Tak do jutra, pa misiu...ja ciebie też kocham. - nie mógł uwierzyć; rano chciał się jej oświadczyć... 


Jak obiecałam, przystojny francuz się pojawił a z nim kolega:))
Nie wiem czy wklejać zdjęcie Briana i Lisy?
Dziekuje za komentarze i enjoy:))
P.S. Brian gra w O.L tylko w mojej wyobraźni.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 3

19 grudzień 2008
Rano obie obudziłyśmy się dość wcześnie rano, Sam zrobiła nam śniadanie, a ja przygotowałam dwa kubki gorącego kakaa. W świątecznej atmosferze zjadłyśmy i zaczęłyśmy szykować się na zajęcia. Po wyczerpujących miesiącach nauki zasługujemy na porządny wypoczynek. W końcu trzeba przygotować się na wyjazd, czekamy z Sam i innymi studentami w sali na wykładowcę. Wchodzi, rozgląda się po sali i z uśmiechem informuje nas, że to nasza ostatnia lekcja i z okazji świąt dziekan postanowił odwołać resztę zajęć, by móc wcześniej wrócić do domów. W sali rozległy się szmery,okrzyki zadowolenia, Sam napisała tylko na kartce – Ekstra! - pewnie, że ekstra kto by pomyślał kończyć po drugiej lekcji. Na kartce narysowałam tylko zadowoloną buźkę.
  • Proszę państwa, to że kończycie po tej godzinie, nie oznacza to że macie zachowywać się jak na targu. - jak zwykle trafna uwaga psorka, nie mam pojęcia skąd bierze porównania, ostatnio skomentował moją minę zdaniem – Panno van Damme proszę na mnie nie patrzeć, tak jakbym zabił pani dziadka harmonijką ustną – nie odezwałam się tylko Sam wysiliła się na słynne – aha.
  • Jak wiecie po przerwie świątecznej przychodzicie, aż na jeden dzień do szkoły. Ferie przesunęliśmy na początek stycznia, czyli macie wolnego trzy tygodnie W tym dniu przypomnimy wam wszystkie potrzebne informacje, wyprzedzę wasze pytanie, nie odbędą się w tym dniu lekcje gdyż w tym samym dniu wylatujecie, bądź wyjeżdżacie na praktyki zawodowe. Jak będziecie wychodzić to zabierzcie swoje dzienniki praktyk. Przypomnę tylko, że opisujecie w nim każdy dzień praktyki wg., rozdziałów i tematów.
  • - Ej, Sam, nie mówiłam ci ale mam zeszyt koleżanki z praktyk, więc po prostu go przepiszemy. - Starałam się mówić jak najciszej, żeby tylko Sam mnie usłyszała.
  • Żartujesz? Eee no to looz, nie będziemy się męczyć, a jak nie będziemy raz...
  • Mają panie jakiś problem? - czyli usłyszał, znów zacznie wywody o tym jak rozmowy są szkodliwe, nie wiem o co mu chodzi z tą szkodliwością, raczej nikt tego nie wie.
  • Chciałam się dowiedzieć – zaczęła niepewnie - jak będziemy podzieleni podczas praktyk.
  • Dobrze, że mi pani przypomniała. Podzieleni zostaliście pokojami. - uff, co za ulga - Praktyki odbędą się w Niemczech, Anglii, Grecji, Włoszech, Francji i Hiszpanii – spojrzał w swoje notatki – przepraszam zapomniałem o Polsce. - ciekawe kto zostaje w kraju. Na myśl o Hiszpanii oczy zaczynają mi błyszczeć. W Polsce zostały Karina i Maja, no w końcu dziewczyny są z Białorusi,więc podszkolą polski. Marcel, Kornel i Szymon lecą do Manchesteru, cieszyli się bo są wielkimi fanami Manchesteru United i wielkiego talentu trenerskiego sir. Alexa Fergusona. Teraz Sam i ja, obie marzymy o Hiszpanii, może marzenie się spełni?
  • Maryse Brzezińska i Samanta Nowakowska. Francja. - Też fajnie, znam francuski. Może za rok polecimy do Hiszpanii. Psorek powiedział, że następna praktyka będzie zależeć od oceny z tegorocznej. Ci z najwyższą oceną, będą mogli sami wybrać miasto, które odwiedzimy na drugim roku.
  • Paryż!? - wyrwała, mnie z rozmyśleń Sami – Ryse lecimy do Paryża, miasta mody, miłości..
  • Proszę się tak nie cieszyć, powiedziałem Francja,a nie Paryż. - przerwał jej.
  • A to nie to samo? - zapytała mnie już ciszej. - No nie, nie to samo. - odpowiedziałam
  • Lecą panie do Lyonu. - też ciekawie. Prosiłam w myślach, by Sam nie pytała czy to na cześć jej ulubionego batona, tylko się trochę inaczej pisze i mówi. Na szczęście siedzi cicho. Może coś ciekawego nas spotka, życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni? Kto wie czas pokaże. Dzwonek, koniec zajęć. Nareszcie, wystarczy spakować prezenty, spakowałam się dziś rano, Sam zaproponowała byśmy wybrały się do galerii, jak zaproponowała tak też zrobiłyśmy, chodziłyśmy od sklepu do sklepu, porwał nas szał wyprzedaży. Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni czekając na nasze Late i ciepły sernik z lodami, bitą śmietaną i polewą czekoladową. No co? Każdemu czasem należy się trochę kalorii. Poza tym to nasze ostatnie spotkanie w tym roku zobaczymy się dopiero przed wyjazdem, więc trzeba się jakoś pożegnać. Przyjeżdżamy dzień przed wyjazdem, przypomną nam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, i następnego dnia rano busami odwiozą nas na lotnisko, gdzie każdy pojedzie w swoją stronę. Podano nam nasze zamówienie. Wyglądało tak pięknie, że szkoda było zepsuć, z drugiej strony tak pysznie że chciałoby się zjeść w całości.
  • Fajnie. Lecimy do Lyonu, szkoda że z tą Hiszpanią nie wyszło. Ale nic nie straciłyśmy, laski nie lecą do Madrytu tylko, no właśnie pamiętasz gdzie? - zapytała zajadając się lodami.
  • Bilbao, kraj basków. Też fajnie, może w wakacje się wybierzemy, albo za rok jak nam dadzą najwyższą ocenę. Wszystko przed nami. Pamiętasz jak psorek powiedział, że jedziemy do Lyonu? - pokiwała twierdząco głową – prosiłam w myślach byś nie wyjechała z pytaniem czy miasto nie jest na cześć twojego ulubionego batona, ale się nie odezwałaś.
  • A wiesz, że o tym pomyślałam. - odpowiedziała ze śmiechem.
  • Zbieramy się? Mam zamiar uniknąć korki i jeszcze być dziś w domu. - zapłaciłyśmy i wracałyśmy do akademika. Przebrałam się w dużą fioletową bluzę. Wolę prowadzić w wygodniejszych ubraniach, może nie mam daleko, ale preferuję wygodę. Z Sam zapakowałyśmy się do samochodu, mieszka w miejscowości która jest oddalona o jakieś pół godziny od mojego miasta. Po dwóch godzinach, (małe korki nas nie ominęły) podróży wjeżdżałam na dobrze znane mi osiedle. Pięć minut później szłam z walizką w stronę drzwi wejściowych. Otworzyła mi mama, która jak zwykle nie mogła się nachwalić jak to wspaniale i cudownie wyglądam.
    Święta minęły mi w rodzinnej atmosferze. Sylwestra spędziłam w Londynie. Zabrałam ze sobą Kim. Jest moją kuzynką, niektórzy myślą że jesteśmy siostrami, bo wiemy o sobie wszystko. Czy to coś złego? Po prostu ufamy sobie. W Londynie mam kilku przyjaciół których traktuje jak rodzeństwo. Jest jeszcze Julita moja kuzynka, która jest mi bardzo bliska. Sam rozjaśniła włosy lecz nie chciała wysłać mi zdjęcia, mam czekać.
    Czas wyjazdu zbliżał się wielkimi krokami. Zrobiłam sobie listę rzeczy które muszę zabrać.
  • Masz już wszystko? - zapytała mama odstawiając kubek na biurko – przyniosłam ci gorącą czekoladę. - wyjaśniła
  • Tak już wszystko, dziękuję.
  • Candy, chcieliśmy z Adamem ci to dać już wcześniej, ale tak jakoś postanowiliśmy, że damy ci to przed wyjazdem. Proszę. - podała mi różową kopertę. - otwórz – dodała
    W środku znajdowała się turkusowa karta kredytowa z moim imieniem. Wcześniej używałam mamy, tak samo jest z samochodem, mama do pracy jeździ samochodem Adama. Jest on marynarzem, więc za dużo czasu w aucie nie spędza. Mówi że woli jeździć pociągiem, a mi samochód bardziej się przyda, studiuję w Poznaniu. Mam 100km do domu, nie jest to duża odległość, ale skoro dają to biorę.
  • Jej mamo, dzięki – przytuliłam rodzicielkę. - będziemy przelewać ci pieniądze co miesiąc, ale gdy ci zabraknie dzwoń zrobimy przelew. A jutro o której chcesz wyjechać?
  • Myślałam, że o 9. Sam odwiezie tata, ma coś do załatwienia w Poznaniu, a ty zobaczysz jak mieszkamy.
  • Dobrze, dobranoc Maryse.
  • Dobranoc mamo.



W następnym rozdziale wystąpi pewien przystojny francuz :)
Dziękuje za wszystkie komentarze i pozdrawiam:D

sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 2


    3 październik 2008
    Obudziłam się wcześnie rano, przetarłam oczy zegar wskazywał 5.rano, udałam się do łazienki. Jakieś godzinę później zakładałam soczewki, jestem krótkowidzem. Ubrana, podmalowana z wilgotnymi włosami wyszłam z pokoju. Usłyszałam stłumiony huk, po chwili z pokoju Sam słyszę – żyje! - po chwili wyszła z pokoju
  • Dzień dobry, zrobisz jakieś dobre śniadanko? - schowała się za drzwiami łazienki - Zrobię kolacje - powiedziała i ponownie zamknęła drzwi od łazienki. Zabrałam się za robienie śniadania, kiedy Sam wyszła z łazienki na stole czekały tosty, jajecznica i ciepła herbata.
  • Pychota – mówiła z pełnymi ustami Sam – wiesz o której zaczynamy zajęcia, czym po pierwsze i gdzie po drugie. Wiem jestem strasznie roztrzepana.
  • Ty roztrzepana, ja mówię za trzech. Co do zajęć to zaczynamy o ósmej, w sali 24 organizacją pracy w hotelu, potem dwie lekcje marketingu, przedsiębiorczość i dwie obsługi informatyczne w hotelu. Sześć godzin, jutro cały dzień zajęć praktycznych, czyli procedury check in i check out. - Nie jest źle, już nie mogę doczekać się praktyk, pierwszy kraj nam przydziela szkoła, jak sprawdzimy się to można samemu wybrać hotel i państwo. Marzy mi się Hiszpania, przez wakacje uczyłam się trochę hiszpańskiego, biegle mówię po francusku i angielsku, oraz po polsku oczywiście, nie polubiłam niemieckiego, nie miałam z nie problemów, bo jak to się mówi „jak się chce to sie potrafi”, bardziej pasuje mi „ nie chcem ale muszem”
    Pierwszy tydzień minął mi bardzo szybko. W tym czasie z Sam stałyśmy się sobie bliskie, opowiedziała mi o tym, że nie jest ufna w stosunku do ludzi, kilka osób ją zraniło, opowiadała o dzieciństwie, o tym jak w wieku dwunastu lat jej tata odszedł do młodszej kobiety, rozwód, nie odwzajemniona miłość. Tak jak ja grała na gitarze, pisała teksty. Otworzyłam się przed nią, opowiadając o śmierci Romula, zespole „Armageddon It” mojej rodzinie, stwierdziła że historia moich przodków przypomina jej romansidło. „prawie jak „Titanic” tylko góry lodowej brakuje”. Wolne wieczory spędzałyśmy na wspólnych oglądaniu filmu, graniu na gitarze, albo po prostu wychodziłyśmy na zakupy.
  • Myślisz, że będziemy razem na praktyce? - zapytała przeglądając kolorowe koszulki.
  • Mam nadzieje, wiem tylko że na miejscu ktoś będzie Naszym opiekunem. Co o tym myślisz? – zapytałam pokazując jej chabrowy sweterek.
  • Będzie ci pasował, ale miałyśmy kupić białe koszule. - pokazałam ramię, przez które przewieszone było kilka koszul – nie wiem jak ty to robisz, ja za rok nie znajdę odpowiedniej.
  • Nie musisz, wybrałam za ciebie – podałam jej z uśmiechem na twarzy dwie koszule jedna klasyczna z długim rękawem druga z krótkim z zakładkami – to co przymierzamy?
Zadowolone wyszłyśmy ze sklepu, Sam kupiła te dwie koszule i spodnie, a ja stałam się właścicielką trzech koszul i sweterka. Wstąpiłyśmy jeszcze na kawę, dwie godziny później siedziałyśmy w salonie pijąc gorącą herbatę i oglądając jakiś film.

Nim się obejrzałam, był już grudzień, czas zaliczeń, przygotowań świątecznych i przede wszystkim dowiemy się gdzie jedziemy na praktyki. Z Sam zastanawiałyśmy się co kupić na prezenty dla rodziny, Sam zaproponowała aby upiec jakieś ciastka lub pierniczki, następnego dnia piekłyśmy gwiazdki i choinki. Wybrałyśmy ciastka, stwierdziłyśmy że pierniki na pierwszy raz to zbyt skomplikowane, kupiłyśmy przezroczystą folie i kolorowe tasiemki, by ładnie zapakować paczuszki. Ciastka ozdobione kolorowym lukrem były gotowe do zapakowania, po skończonej pracy rozsiadłyśmy się w salonie powtarzając kategoryzacje hoteli, moteli i innych obiektów hotelarskich. Nie wiem po co mi wiedzieć, że w hotelu 4*, który ma załóżmy 7 kondygnacji dźwig osobowy do 6 osób lub 600kg może być zamienny na schody ruchome, przecież nie będę stała przy windzie, oj przepraszam dźwigu osobowym z wagą i mówić „ Bardzo mi przykro ale pański bagaż jest za ciężki na tenże dźwig osobowy, proszę poczekać na drugi przejazd, bądź czekać aż zamontują schody ruchome”. Sorry, ale jak słyszę „Jak prawidłowo odkurzać pokój?” to mnie trafia. Hotelarstwo ciekawy zawód, ale technika odkurzania? Rozumiem room service jest inny w każdej kategoryzacji. Ale nikt nie przepada za organizacją pracy w hotelu, nawet wykładowca, ale jest to podstawa przy naszych egzaminach. Jeśli miałabym wybierać pomiędzy pracą w recepcji a pracą na sali konsumenta, wybieram sale. Siedzenie na dupie mając naprzeciw klucznice, komputer, telefon i karty meldunkowe, wolę zamienić na prace w kuchni (wiąże się to z podjadaniem) i tacą w ręku. Kiedy byłam w technikum, moja wychowawczyni uczyła nas obsługi konsumenta, to zdecydowanie mój ulubiony przedmiot. Nie powiem początki były cholernie trudne, mieliśmy problemy z utrzymaniem trzech pustych talerzy w ręce, a co dopiero gdy będzie na nich jedzenie? Oprócz talerzy i wszystkich serwisów obsługi gościa a wyróżniamy rosyjski, francuski, angielski, niemiecki uproszczony i złożony. Przez miesiąc uczyliśmy się o sztuce barmańskiej i alkoholach, nie powiem było to wykorzystane w praktyce.
  • Było coś zadane? - wyrwała mnie z zamyśleń – hej, co jest wyglądałaś jak na haju.
  • Rozważałam prace na recepcji i w obsłudze. I zdecydowanie obsługa, a ty?
  • Ja też. Wiesz, jutro ostatni dzień i święta. Gdyby nie ten sprawdzian, niby umiesz a ci się pomiesza i dupa. Ale po nowym roku praktyka. - tak jeszcze trochę i będę się zastanawiać co i jak i przede wszystkim gdzie, no cóż jutro już będziemy wiedzieć.
  • Jutro się wszystkiego dowiemy, a teraz idę spać, późno i coś mnie głowa boli. Śpij dobrze Sami.
  • Karaluszki Candice, też się zaraz kładę. - odpowiedziała ziewając.

środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 1


2 październik 2008

      Stało się – pomyślałam, spełniło się moje marzenie, Rysiek Riedel powiedział „Gdy człowiek przestaje marzyć, umiera” więc chyba będę żyć wiecznie; stoję na środku pokoju akademickiego z gitarą w ręku, wokół mnie bagaże. Czemu gitara? W wolnych chwilach bądź na odstresowanie lubię pograć, inni palą, piją by się odstresować mi wystarczy kilka dźwięków które zagram. Kiedy byłam gimnazjum założyłam zespół ze znajomymi, graliśmy razem do czasu kiedy każde z nas poszło w innym kierunku. Ja wybrałam studia w innym mieście, Kaśka (gitara i teksty) wyjechała do Niemiec, Michał „ the best drummer in the world” ożenił się i pracuje w firmie ubezpieczeniowej ojca. Karol basista i mój kolega od przedszkola studiuje reżyserie dźwięku, a Romek „Romul” powiernik wszystkich moich sekretów zginął w zeszłym roku dzień przed Wigilią w wypadku samochodowym. Jego śmierć była dla mnie wielkim przeżyciem, zresztą jak dla każdego, nie chciałam wierzyć, on dlaczego on. To nie była jego wina, tylko pijanego kierowcy. Na nagrobku Romula wygrawerowano napis z jego ulubionej piosenki DŻEMU „Naiwne Pytania” „...w życiu piękne są tylko chwile”.

     Czasem wracam myślami do dni, kiedy razem siedzieliśmy w garażu i graliśmy covery, wtedy często przychodził tata Karola i mówił do nas – Sie macie ludzie – po czym zwracał się do mnie – Candice zaśpiewaj staremu facetowi dobrą rockową piosenkę – przeważnie był to repertuar Perfectu, Def Leppard lub Van Halen. Usłyszałam pukanie do drzwi, wyszłam z pokoju, przeszłam przez salon, otworzyłam a w drzwiach stała bardzo ładna dziewczyna, miała kasztanowe kręcone włosy i duże zielone oczy.

  • Siema, jestem Samanta, ale wszyscy mówią do mnie Sam, będziemy mieszkać razem, ale zapukałam, bo jak to się mówi w hotelarstwie...
  • ...zapukaj trzy razy i dopiero się przedstaw – dokończyłam za nią, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem – jestem Maryse, ale mów mi Candice.
  • Wow masz nietypowe imię, chodź sama nie mam lepszego
  • Moja pra-babcia była francuską, zresztą to nie ma znaczenia wchodź, nie będziemy stały w drzwiach. Zajęłam pokój po prawej, jeśli ci to nie przeszkadza, twój jest zaraz obok, mamy tu dużą łazienkę, przytulny salon i kuchnię. Całkiem duże jak na mieszkanie akademickie.
  • Kuchnia, hmm... jedyne co umiem zrobić to herbatę i kanapki, ewentualnie kawa, tak to jestem totalnym beztalenciem – odparła Sam patrząc na mnie z pokerową twarzą.
  • Nie martw się – odparłam – jestem nie spełnionym kucharzem, więc coś się będzie robić, jak będziesz chciała to cię podszkolę. - ludzie, czemu ja tak dużo gadam, zawsze dużo mówię, ale teraz trochę przesadzam, no ale cóż nikt nie jest idealny, każdy ma wady a moją jest nadmierna gadatliwość, to pewnie dlatego nie znalazłam jeszcze chłopaka. Z rozmowy z samą z sobą wyrwała mnie Sam.
  • Jak nauczysz, to normalnie...jeszcze nie wiem ale coś wymyśle. To prawda, że wyślą nas na jakieś trzy miesięczne praktyki za granice? Słyszałam, że wysyłają za granice do hoteli i tam nam normalnie płacą.
  • Mówisz o trzy miesięcznych praktykach? - pokiwała głową na potwierdzenie – Tak, to prawda, wysyłają cię na przykład do Włoch, pracujesz w wolnym czasie zwiedzasz, zarobisz i nauczysz się języka, po...
  • poznasz miejscowych przystojniaków – przerwała mi Sam, myślałam ogólnie o ludziach, by móc się zaprzyjaźnić i utrzymywać później kontakt, ale przystojniak to też człowiek. - trzeba się kłaść spać jutro pierwsze zajęcia. Dobranoc Candy. - odpowiedziała sennie
  • Dobranoc Samie. - poznasz miejscowych przystojniaków, to zdanie ciągle chodził mi po głowie, nie wiedząc że niedługo może stać się prawdą.