środa, 28 listopada 2012

Rozdział 19

Dedykowane
Chanel z okazji urodzin, Najlepszego!


Myślę, że będzie pasować:
Hate That I Love You




8 lipiec 2009

Wakacje minęły bardzo szybko, w dzień się opalałyśmy, wieczorami szalałyśmy na klubowych parkietach. Samolot wylądował na madryckim lotnisku, jeszcze tylko odprawa.

  • Tak mamo, jestem na lotnisku, nie, nie spóźniłem się. Tak mamo mam wszystko. Muszę kończyć. Do zobaczenia. Pa. - skończył rozmowę z rodzicielką, udał się w miejsce odprawy przed lotem i zobaczył ją, pięknie opaloną, roześmianą. Miała na sobie zwiewną sukienkę i luźno związane włosy. Tak bardzo ją kochał
  • Poproszę bilet. - nie zareagował – Poproszę bilet. - nic – Panie! BILET!
  • Jaki bilet? Ach tak proszę – podał kobiecie papierek.
  • MARYSE! - usłyszał jej imię, obrócił się w tamtą stronę ujrzał jak przytula się do mężczyzny i on nim nie jest.
  • Maryse! - usłyszałam jak ktoś mnie woła, ujrzałam Asha, rzuciłam mu się na szyję, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mogę tęsknić po dwóch tygodniach. Kiedy tak się do niego przytulałam, wydawało mi się, że widziałam Karima. Nie, niemożliwe. Wydawało mi się.
  • Tęskniłam. - powiedziałam
  • Już nie musisz tęsknić. - wyszeptał
     
  • Cztery miesiące później
  • Za dwa tygodnie wracamy do Polski.
  • Tak wiem, szybko minęło. - odparłam
  • Będziesz się śmiać? - zapytała
  • Nie, czemu mam się śmiać?
  • No bo, bo.... bo ja.... - jąkała się
  • No wykrztuś to z siebie
  • Nie tęskniłam za Szymonem, rozumiesz! Nie tęskniłam. Ta rozłąka dobrze nam zrobiła. Uświadomiła, że jesteśmy....
  • Dojrzali do tego związku – dokończyłam za nią
  • Dokładnie. - uśmiechnęła się
  • Maryse – przyszła pani Lucy do naszego pokoju, coś się stało, zawsze mówi do mnie Candice
  • Tak, Lucy. Coś się stało? - zapytałam
  • Kochanie, możesz coś dla mnie zrobić? - zapytała, była zdenerwowana
  • Tak, oczywiście. - odparłam
  • Moja córka rodzi, pierwsze dziecko, a dla mnie pierwszego wnuka, chciałabym być przy niej, ale nie mogę się wyrwać z pracy. Muszę zrobić inspekcję na dwóch piętrach.
  • Na jakich? - zapytałam
  • Szóste i ósme – odparła
  • Dobrze, nie ma problemu. - uśmiechnęłam się
  • Znaczy, że się zgadzasz?
  • Tak. Proszę pozdrowić córkę – przytuliła mnie
  • Dziękuje, kochane jesteście, lecę bo mi się wnuk urodzi zanim wyjdę. - wyszła i tyle ją widziałyśmy.
  • To ja się zbieram – powiedziałam do przyjaciółki
  • Pomogę ci. - udałyśmy się do gabinetu inspektora pięter. Pani Lucy dała nam kartę, byśmy mogły otworzyć drzwi. Wzięłyśmy uniwersalne karty, by móc otworzyć pokoje. Sam poszła na szóste piętro mi pozostało ósme.
  • No to jeszcze jeden pokój – powiedziałam do siebie.
    Szedł w stronę pokoju, zapomniał telefonu, bez którego nie wychodzi. Usłyszał stukot obcasów, doskonale znał ten chód. Na korytarzu poczuł woń świeżych, dziewczęcych perfum, które uwielbiał. Udał się w stronę swojego pokoju.
  • Mężczyzna. - pomyślałam, gdy weszłam do pokoju poczułam zapach męskich perfum, świeży, seksowny z charakterem. Znam tylko jednego mężczyznę, który używał tego zapachu, znów poczułam zapach perfum, tylko mocniej, towarzyszyło mu ciepło łaskoczące mnie w szyję. Wiedziałam, że stoi za mną, uderzyła mnie fala ciepła. Poczułam jak składa pocałunek na mojej szyi.
  • Witaj, Maryse – powiedział szeptem wprost do mego ucha. Zamarłam. Delikatnie odwróciłam się w jego stronę, ocierając się o niego. Miałam przyśpieszony oddech. Spojrzałam mu w oczy, w te ciemne oczy, które tak uwielbiałam, uwielbiam.
  • Cześć – wyszeptałam, gdyż nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zbliżył usta do moich, po chwili złożył na nich pocałunek, obejmując mnie w pasie. Nie odepchnęłam go. Zarzuciłam mu ręce na szyje przyciągając go do siebie. Z każdym pocałunkiem, czułam dreszcze na kręgosłupie, moje dłonie spoczywały na jego torsie, czułam bicie jego serca, pragnęłam jego pocałunków, bliskości. Jego ręce błądziły po moich plecach. - Karim – powiedziałam ledwo słyszalnie – Karim, nie. - oderwał się ode mnie, patrząc na mnie wyczekująco – Karim, to nie ma sensu – wyszeptałam – niedługo znów wyjeżdżam, zresztą pogodziłam się z tym, że nie będziemy razem.
  • Ale.... - przerwałam mu, delikatnym pocałunkiem
  • Ty też powinieneś. - odwróciłam się by wyjść, złapał mnie za nadgarstek, przyciągnął do siebie i ponownie pocałował.
  • Wiesz, że to nie jest łatwe. - powiedział, westchnęłam – Bo cię koch...
  • Skoro mnie kochasz, wiesz że tak będzie najlepiej. - wyszłam z pokoju zajmowanego przez Francuza. Zdjęłam szpilki, by szybciej znaleźć się w moim pokoju. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, zimny strumień wody mnie ochłodził. Emocje opadły, zmyłam z siebie zapach jego perfum. Owinęłam się ręcznikiem, usiadłam na łóżku. Wybrałam numer, po kilku sygnałach usłyszałam
  • Cześć Candy, co jest? - usłyszałam pytanie
  • Przyjedź, o nic nie pytaj. Po prostu przyjedź.
  • Będę za pół godziny. - ubrałam się, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju
  • Ryse, gdzie idziesz? - zapytała zdezorientowana, nie odpowiedziałam. Wyszłam na parking, podjechał czarny terenowy samochód, wsiadłam.
  • Czy ty masz samochód w każdym mieście?
  • Mój tata, wciąż mieszka w Madrycie. A teraz mów, co się stało.
  • Nic, zupełnie nic. Pamiętasz jak obiecałeś mi pokazać jakieś miejsce? - zapytałam
  • Pamiętam – odparł – ale....
  • po prostu chciałam je zobaczyć.
  • Wiesz, że mnie nie potrafisz okłamać? - zaśmiał się
  • Nie wiem, o czym mówisz.
  • Dobrze, powiesz mi jak będziesz chciała – po prawie dwóch godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Ze wzgórza było widać całą panoramę miasta – podoba ci się?
  • Bardzo – odparłam. Jak tu trafiłeś? - zapytałam
  • Często tu przyjeżdżam, więc drogę znam na pamięć.
  • Wiesz, że nie o to mi chodzi.
  • Przypadkiem, kiedyś się zgubiłem jak wracałem ze szkoły. Chciałem być wcześniej na zajęciach i pomyliłem drogę.. Wskakuj - posadził mnie na masce samochodu, po chwili usiadł obok. Wiał lekki, ale chłodny wiatr. Zrobiło mi się zimno. Zauważył to, zdjął bluzę i zarzucił mi ją na plecy.
  • Dziękuję – wyszeptałam
    W tym samym czasie, w hotelu
  • Candice! - odwróciła się słysząc jak ktoś woła jej przyjaciółkę. Wiedziała do kogo należał ten głos. Spotkali się, stali twarzą w twarz – Sam?
  • Nie duszek Kacperek. - powiedziała z powagą – oczywiście, że to ja! Co ty tutaj robisz? Nie, wróć, to głupie pytanie. Zmieniłeś klub. Ale czemu, mieszkasz w hotelu, a nie gdzieś w....w....mniej ważne. - zaśmiała się
  • Czemu ze mną rozmawiasz? - zapytał zdziwiony
  • A masz zakaz rozmów? Jak tak to sorry, ja nic nikomu nie powiem. - zamknęła usta wirtualnym kluczem.
  • Nie, po prostu myślałem, że... mniej ważne. Długo tu jesteście?
  • Ponad dwa miesiące. Karim zrozum, nie mam pojęcia co się wydarzyło tamtego felernego dnia pomiędzy tobą, a tamtą małpą, yyy.... to znaczy Sarą. Postaw się na miejscu Candy, albo naszym, jak to widzieliśmy zza szyby samochodu. Wyglądało to jednoznacznie.
  • Rozumiem. Tylko nie rozumiem, dlaczego nie chce nam dać drugiej szansy.
  • To nie jest takie łatwe, ciężko jej ponownie zaufać. Rozmawiałeś z nią?
  • Tylko chwilę. Stwierdziła, że to definitywny koniec.
  • Jeszcze będziecie razem, zobaczysz.
    Dwa tygodnie później
  • Masz wszystko? - zapytałam przyjaciółkę
  • Tak, pytasz, już po raz ósmy! - zaśmiała się
    Pojawił się na lotnisku, nie popełni drugi raz tego samego błędu. Nie straci jej ponownie.
  • Karim! - usłyszał wołanie
  • Nie, tylko, nie ona, wydaje mi się” - powtarzał w myślach
  • Karim! - odwrócił się
  • „cholera! Co ona tu robi” - pomyślał – Co? Nie masz co robić? - zauważyła Candice, paparazzi, przyciągnęła do siebie Francuza, całując go nachalnie
  • Tęskniłam orzeszku! - pisnęła
  • Orzeszku? - zdziwił się dziennikarz
  • Tak, bardzo lubię orzechy francuskie. A lody, to w prost uwielbiam! - zachwycała się
  • Nie ma orzechów francuskich, są włoskie – powiedział ironicznie, na co dziennikarz wybuchł śmiechem.
  • Nie ma co, inteligentna jak cholera! - podsumował – mamy kilka zdjęć, udanego dnia!
    Usłyszałam jak ktoś mnie woła, to był Ash, chwilę później usłyszałam imię piłkarza i ciemnowłosą rzucającą się na niego, ujrzałam rozbłysk fleszy i Sarę całującą zdezorientowanego Karima. Nie ma co, szybko sobie znalazł nową, przepraszam pomyłka. Szybko do niej wrócił. Teraz wiem, że nie miało by to sensu, może czas ułożyć sobie życie z kimś innym, z kimś kto mnie zna, z kim znajomość zaczęłam od przyjaźni, przecież to jedna z podstaw udanego związku. Spojrzałam na Asha, przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk. Spojrzałam w jego cudownie kakaowe oczy, wzrok przeniosłam na usta, zbliżył twarz do mojej, nasze usta się złączyły, w pocałunku.
  • Widzimy się w Polsce – wyszeptałam
  • Tak, w Polsce – powtórzył – teraz to na pewno wygram.
    Kilka dni później
  • Zaraz mnie szlak trafi! - krzyknął rzucając gazetą
  • Nie denerwuj się, orzeszku. - zarechotał
  • Brian, to nie jest śmieszne! Już jej nie odzyskam. - powiedział łamiącym się głosem
  • Zawsze, jest szansa.
  • Widziałem, rozumiesz, widziałem jak się pocałowali! - na co przyjaciel pokazał mu okładkę gazety, na której widniało zdjęcie jego i Sary całującej go.
  • Karim „Orzeszek” Benzema. Stary, a jakby na koszulce zamiast Benzemy był Orzeszek? Wiesz to nie jest głupi pomysł!
  • Brian, bo ci trzepnę! - pogroził przyjacielowi, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
                                                                                                                                                
     
  • Trzy lata później
  • Gotowa? - usłyszałam pytanie
  • Chwila Sami!
  • No pokarz się. - wyszłam z łazienki, obróciłam się wokół własnej osi.
  • Jej! Wyglądasz bosko! - przytuliła mnie
  • Ty też.
  • Gotowe? - usłyszałyśmy – no, no zwykłe zakończenie, a wy jak na gale!
  • Ash, nie zwykłe zakończenie, a zakończenie dla absolwentów. - poprawiłam chłopaka
  • Gdzie jest moja narzeczona?! Samanto, wyglądasz cudownie. Ty też, ładnie – zwrócił się do mnie.
  • Szymon, co ty tak komplementami sypiesz? - zaśmiał się – Andy skarbie, bosko – rzekł i puścił mi oko.
  • Czemu Andy? - zapytałam
  • Taki mój skrót od Candy. - wyjaśnił. Kwadrans później byliśmy pod szkolną aulą, w której miało odbyć się uroczyste zakończenie. Jak się domyślacie, właśnie skończyłyśmy z Sam szkołę. Szymon oświadczył się Sami w Walentynki. Była bardzo szczęśliwa, pierścionek był skromny, ale elegancki w środku znajdowała się dedykacja. Co ze mną? Mimo obaw i małej tęsknoty za pewnym ciemnookim, związałam się z Ashem. Jesteśmy razem od dwóch lat. Ten związek, nie przypominał relacji, która łączyła mnie z napastnikiem. Nie było takiej spontaniczności, gorącego uczucia. Nie żebym się z nim nudziła, ale czegoś mi brakowało. Pół roku temu dostaliśmy zaproszenia, na ślub Lisy i Briana. Pobierają się w sierpniu. Nasza przyjaciółka poprosiła nas byśmy zostały jej druhnami, na co od razu się zgodziłyśmy. Co dalej z nami będzie? Odpowiedź jest łatwa. Wyprowadzamy się do Madrytu, na stałe. Dostałyśmy pracę, w hotelu Marriott, tym samym co Lisa.
  • Jak to szybko minęło. - szepnęła do mnie przyjaciółka
  • Tak, wydaje mi się, że dopiero się poznałyśmy. - odpowiedziałam
  • Wychodzę dziś z Szymonem. - szepnęła podekscytowana
  • Ja też, Sami, ja też z nim – wskazałam głową na chłopaka siedzącego obok, odebraliśmy dyplomy.
  • To teraz impreza! - krzyknął Szymon
  • Jaka impreza? - zapytałam
  • Jak to jaka? - zadziwiła się moja przyjaciółka
  • Podwójna! - dodał Ash – Kochanie, zakończenie roku i twoje urodziny.
  • Zapomniałam! -złapałam się za głowę – Ale to dopiero za tydzień
  • No tak, dziś taka lekka impreza, a tą właściwą zrobimy w Madrycie, po naszym powrocie z San Tropez. Nie rób takiej miny! Taki prezent urodzinowy.
    Dwa dni później
  • Ash! Ash! - krzyknęłam
  • Co się stało Kochanie? - zapytał wchodząc do sypialni
  • Idziemy na plażę? - zapytałam, zrobił niezadowoloną minę – miałeś inny plan?
  • Tak, ale to poczeka, twoje życzenie, jest dla mnie rozkazem. - wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w turkusowy strój, zabrałam ze sobą zwiewną sukienkę, okulary przeciwsłoneczne i byłam gotowa. Szliśmy trzymając się za rękę, niedaleko była przystań skuterów wodnych, Ash ustalał coś z obsługą, spojrzałam w tamtą stronę, nasze spojrzenia się skrzyżowały, zamarłam. Spotkałam go po trzech latach, w tym czasie wyrzuciłam go z głowy, bynajmniej próbowałam. Szedł w moją stronę, w duchu modliłam się by coś lub ktoś przeszkodziło. Zjawił się Ash, odetchnęłam z ulgą. - Kochanie, dziś poopalasz się ze mną na jachcie.
  • Cudownie – odpowiedziałam, złożył pocałunek na mych ustach.
  • Czyli są razem – powiedział do siebie
  • Orzeszku! W końcu cię znalazłam – krzyknęła
  • Już nie śpisz?
  • No oczywiście! Musiałam zrobić makijaż, paznokcie, włosy, - wymieniała, miała na sobie szpilki na dość wysokim obcasie, strój w cekiny i torebkę Channel.
  • Idziesz na wybieg? - zapytał
  • Przestań muszę dobrze wyglądać, jak mi zrobią zdjęcie?
  • No tak. - powiedział z drwiną w głosie
    Z rozmyśleń wyrwał mnie śmiech Asha – z czego się śmiejesz?
  • Patrz, co za idiotka, ubrała się w szpilki na skuter wodny. A strój ma jak na karnawał w Rio.
  • Ash! Proszę cię, wszyscy się patrzą. - mówiłam przez śmiech
  • Sama się śmiejesz. Dobra, koniec, Andy!
  • Skąd znasz moje imię? - usłyszeliśmy pytanie
  • Przepraszam, ale nie wiem o co chodzi. - wyjaśnił
  • Nazywam się Andy Benzema, a ty...ty – jąkał się
  • Lucas Sanchez – powiedział
  • Wiem kim jesteś, sam trochę jeżdżę na desce, jesteś świetny!
  • Dziękuję
  • To skąd wiedziałeś jak mam na imię?
  • Zbieg okoliczności, wołałem swoją dziewczynę.
  • Rozumiem, a teraz muszę lecieć, ratować brata od tamtej cekinowej małpy – wskazał głową w stronę przystani. Ledwo się powstrzymałam od parsknięcia śmiechem, kłóciła się z Karimem o ubranie kamizelki ochronnej i krótkich spodenek. W końcu ubrała, z niezadowoloną miną, po chwili z uśmiechem podała chłopakowi wodę, objęła go w pasie.
  • Orzeszku, kiedy weźmiemy ślub? - zapytała, na co zakrztusił się wodą
  • Co?!
  • No ślub! Tak myślałam by ustalić datę, bo już zaczęłam wybierać zaproszenia. No i mógłbyś mi się oświadczyć. Poprosić o rękę pierw mojego tatę, wiesz, zapytać czy się zgadza, ale nie martw się Orzeszku z pewnością się zgodzi. Moja mama już się zgodziła.
  • Nie pytałem twojej ma....
  • Orzeszku, ale ja zapytałam i daj mi skończyć. Jak z nią rozmawiałam, to uzgodniłam, że jak wrócimy to zaczniemy się rozglądać za suknią. Pytała się kiedy razem zamieszkamy, sama jestem ciekawa. To jak to zaplanujemy?
  • Na ten moment nic nie planuję, prócz...
  • prócz ślubu?
  • Nie prócz, zmiany samochodu. - odparł - „ślub planowałem, ale z pewną blondynką” - powiedział w myślach
    W tym czasie na jachcie
  • Andy co powiesz, byśmy wyszli na kolację.
  • Z jakiej okazji? - zapytałam
  • Bez okazji, chciałem spędzić czas tylko z tobą.
  • Ciągle go razem spędzamy. - zaśmiałam się
  • No, tak ale....
  • Co kombinujesz? - zapytałam
  • Nic, zupełnie nic – odparł
  • Masz odwagę? - zapytałam
  • O co ci chodzi? - spytał - „chyba się nie domyśla” - dodał w myślach
  • Po prostu pytam, czy masz odwagę?
  • No, ale...
  • Żadnego, ale! Masz odwagę?
  • Na co? - zapytał
  • Chodź, poskaczemy do wody! - oznajmiłam
  • Z jachtu?
  • Nie, z tamtego klifu – wskazałam
  • Jesteś szalona! - odparł
  • mówię ci, zawsze nią byłaś, skończysz wreszcie śnić, nie jesteś aniołem, mówię ci, jesteś szalona! - zaśpiewałam – na co czekamy?
  • Na nic, chodź – pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy na klif, wzięliśmy rozbieg i skoczyliśmy. Nie obyło się bez mojego pisku. Minęła sekunda, a byliśmy w wodzie. Wynurzyliśmy się, po czym przytuliłam się do Asha.
  • Teraz poproszę na brzeg. - powiedziałam
  • Kurs na brzeg, robi się! - zaśmiał się
  • Co za idiota! - powiedział do brata.
  • Gdzie idiota?
  • Jak to gdzie? Widziałeś zabrał ją na klif i skoczył! Słyszałeś jak krzyknęła? - mówił zdenerwowany
  • Karim, po pierwsze uspokój się, po drugie, nie idiota a Lucas Sanchez, a po trzecie to nie twoja dziewczyna. - stwierdził
  • „Nie twoja dziewczyna. Jak nie moja, jak to moja Candy!” - powiedział w myślach
  • Twoja to tamta cekinowa małpa, yyy.... znaczy tamta w świecącym się stroju
  • Karim Orzeszku! Czemu tak stoisz? Chodź, zrobimy sobie zdjęcie, muszę coś na Facebooka wstawić! - powiedziała wyciągając telefon, by zrobić sobie zdjęcie
  • Focia z rąsi! No Orzeszku, ze mną też zrobisz focie z rąsi? - przedrzeźniał dziewczynę
  • Andy, zamknij się! Proszę, chociaż ty! - odparł widząc jak cekinowa mał... znaczy się dziewczyna w świecącym stroju robi sobie zdjęcie z wężem ogrodowym
  • Jeszcze nie ma zdjęcia z bidetem! - powiedział przez śmiech – albo się mylę!
  • Andy! Zapomnij o przyjeździe do Madrytu. - zagroził bratu
  • A przy okazji Sanchez wyrwał niezłą dupcie! - zaśmiał się – Laska jest boska, widziałeś jej cycki? Stary, bajka! A tyłek, aż się prosi by za niego złapać. - wymieniał, a w piłkarzu, aż się gotowało - Buźkę też ma śliczną, lubię blondynki. - dodał
  • Zamknij się. - syknął
  • No co ty, Karim! Nie podoba ci się?
  • Daj mi spokój. - odparł - „ Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba i byłaby tu ze mną, gdyby nie ta, co teraz z torebką pozuje” - westchnął
    Wieczorem
  • Orzeszku, pójdziemy dziś na kolacje? - zapytała
  • A masz w co się ubrać? - zaśmiał się
  • hy! Niee, o jeju jeju jak ty się o mnie martwisz! Orzeszku, teraz mój tata na pewno się zgodzi na nasz ślub i będzie zachwycony! Zjemy tutaj – odparła
  • Boże, co ja zrobiłem, że mnie taką idiotką pokarałeś?
  • Gotowa? - usłyszałam
  • Tak -powiedziałam wychodząc z łazienki – i jak?
  • Jak zawsze bosko. - mruknął całując delikatnie moje ramie. Weszliśmy do restauracji, zajęliśmy miejsce przy stoliku, który wyznaczył kelner. Po kolacji, postanowiliśmy się przejść.
  • Za trzy dni, kończysz 23 lata. - odparł
  • Z tego wynika, że wciąż mam 22. - zaśmiałam się
  • No właśnie, chciałem cię o coś zapytać.
  • Pytaj – powiedziałam
  • Andy, już od jakiegoś czasu się zastanawiałem i myślę, że to dobra okazja. Zrozumiem, jeśli odmówisz, bądź odpowiesz w innym terminie. Nie nalegam, dam ci czas, cokolwiek teraz powiesz, nic, ale to nic się między nami nie zmieni. - klęknął na jedno kolano - Maryse Brzezińska van Damme, czy wyjdziesz za mnie? - zaniemówiłam, kiedyś myślałam nad tym, jako nastolatka, ale wyobrażałam sobie, zresztą nie ważne.
  • Ash, ja...ja nie wiem co powiedzieć, zaskoczyłeś mnie, jej nie zrozum mnie źle, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa, Ash, nie mówię tak -opuścił głowę – ale nie mówię też nie. Po prostu, daj mi czas.
  • Pewnie. Nie ma problemu. Rozumiem - przytuliłam się do niego, delikatnie mnie pocałował.
  • Zaraz się wścieknę! - syknął do słuchawki telefonu – Brian, nie uwierzysz, ten cały Lucas właśnie się oświadczył mojej Candy.
  • Już raczej nie twojej, czekaj, czekaj, śledziłeś ich?
  • Nie, poszedłem się przejść i z daleka ją rozpoznałem.
  • No ok, jesteś pewny?
  • Czego?
  • Oświadczyn, zgodziła się? - dopytywał
  • Nie wiem, ale chyba tak, bo go przytuliła i pocałowała
  • Pewnie zadzwoni do Sam i Lisy, więc ci powiem. Do jutra stary, trzymaj się
  • ta, dzięki
    W innej części kraju
  • Nie uwierzysz! - krzyknęła
  • W co? - zapytał przyglądając dokumenty, weszła do pokoju z łzami w oczach
  • Stella , co się stało? - zapytał podchodząc do żony, tak, tak do żony rok temu odbył się ślub
  • Andre, jestem w ciąży. - odparła
  • Żartujesz?
  • Nie. - powiedziała
  • Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Stella! To cudownie!
  • Tak, pójdziesz ze mną do lekarza?
  • Jeszcze się pytasz?
    Madryt
  • Cześć piękna! Co jest
  • Lisa, nie uwierzysz, oświadczył mi się!
  • O matko boska i wszyscy święci!
  • Ale się nie zgodziłam, to znaczy powiedziałam, że się zastanowię.
  • Opowiesz, mi wszystko w Madrycie, w końcu wracacie za trzy dni.
  • Pewnie, do zobaczenia – rozłączyła się, po chwili telefon ponownie zadzwonił
  • Mówiłam, że porozmawiamy w Madrycie
  • Mam przylecieć do Madrytu? - zaśmiała się
  • Stella? Co u ciebie? - zapytała
  • Bardzo dobrze, jestem strasznie szczęśliwa
  • No tak, masz męża,
  • dziecko
  • no dziecko, DZIECKO?! Żartujesz? Jej wspaniale! Gratuluje! A znasz płeć?
  • Dowiemy się wkrótce, za dwa dni idziemy na badania. Ale myślę, że jeszcze za wcześnie.
  • Koniecznie powiedz co i jak – skończyła rozmowę z przyszłą mamą
  • No odbieraj! - ponaglał
  • Co?! - usłyszał głos kumpla
  • Dzwoniła do Lisy. - oświadczył
  • No i? Wiesz coś? - dopytywał
  • siedzisz?
  • Stary, mów! - ponaglił
  • Candice jest w ciąży, jak można się domyślić przyjęła oświadczyny.
  • Jesteś pewny? - zapytał
  • Lisa pytała się czy zna płeć i czy wie, który to miesiąc, jeszcze gratulowała.
  • Ok, dzięki. - mruknął, rozłączył się – teraz, to już koniec. Cholera! Dlaczego, wtedy za nią nie pojechałem? - dostał SMS-a
  • „Zobaczysz ją na ślubie, bądź dobrej myśli.”
  • Łatwo ci mówić. - powiedział do siebie
    Tydzień minął bardzo szybko. Wróciliśmy do Madrytu, gdzie odbyła się moja impreza urodzinowa, na której zjawili się nawet Ricardo i Antonio. Wybraliśmy się do salonu sukien ślubnych, widzieliśmy już około setki modeli, żaden nie zrobił na nas wrażenia.
  • Nie! - krzyknęliśmy wspólnie
  • Dlaczego? - Zapytała zdezorientowana sprzedawczyni
  • Bo wygląda jak beza, mówiąc delikatnie – odparł Antonio
  • Identyczny model miała księżna Diana. - dodała
  • 30 lat temu – podsumowałam
  • Lisa ma zgrabny tyłek, trzeba go podkreślić – usłyszeliśmy – na przykład tym – pokazał nam sukienkę
  • A ty gdzie byłeś – zapytał chłopakami
  • wybierałem suknie! - oburzył się – mierz, kochana – chwilę później pokazała nam się w sukni, którą wybrał Ricardo, wyglądała zjawiskowo. Podkreślała jej figurę. Do sklepu weszła dziewczyna o jasnych blond włosach i szerokim uśmiechem. Skądś ją kojarzyłam, tylko skąd?
  • Wyglądasz bajecznie – powiedziała
  • Dziękuje, ty też. Ciąża ci służy. Stella, poznaj Sam, Candice, chłopaków już znasz. - podałyśmy sobie dłonie – a teraz miejsce dla kobiety w ciąży! Siadaj – wskazała na Stellę – do Sami zadzwonił telefon, panowie poszli wybierać z Lisą dodatki, a ja zostałam sam na sam z byłą dziewczyną mojego byłego chłopaka. Jak to brzmi....
  • Candice, chciałam cię przeprosić – zaczęła – poczekaj, nie przerywaj mi. Wysłuchaj mnie do końca. - nie miałam zielonego pojęcia o co jej chodziło. - z pewnością znasz Sarę Williams, jak byłaś w Lyonie to było świeżo po moim rozstaniu z Karimem. Byłam na niego wściekła, dlatego zaproponowałam Sarze, by się trochę koło Karima zakręciła. Chciałam by pocierpiał, nie pytaj dlaczego. Po kilku dniach, zrozumiałam, że był to błąd, próbowałam ją odciągnąć od tego pomysłu, skontaktować się z tobą, z Karimem, nie chciał słuchać. Candice, on cię wciąż kocha! Nawet na butach ma wygrawerowane „C” A tamtej wariatki nie może się pozbyć. Rozmawiałam z nim kilka dni temu. Przepraszam, zrozumiałam swój błąd. Cholernie tego żałuje! Gdyby nie ja, bylibyście razem.
  • Zaskoczyłaś mnie. Dziękuje za szczerość, ale nie byłabym z Karimem. Ten związek by nie przetrwał próby czasu, odległości. - odparłam
  • Wybaczysz mi kiedyś? - zapytała
  • Nie, kiedyś nie, ale teraz tak. - przytuliła się do mnie.
  • Mam suknię! - krzyknęła Lisa
  • Nareszcie! siedzimy tu już 5 godzin! - odpowiedziała Sam
  • Zobaczymy ile ty będziesz wybierać swoją. - zaśmiałam się
    Tymczasem w Lyonie
  • Anna? - zapytała
  • Kazia? Matko, nie widziałyśmy się z pięć lat!
  • Tak i gdyby nie zjazd to byśmy się nie spotkały.
    Wieczorem
  • A to moja wnuczka Candice. Na imię ma Maryse, ale wołamy wszyscy Candice
  • Co za młoda dama! Ile ma lat?
  • 23.
  • ojeju! To ślub niedługo, dzieci.
  • Jej się nie śpieszy. Skończyła studia, wyprowadziła się do Madrytu. Dostała dobrą pracę. Wiesz Anno, że była tu kilka lat temu, trzy miesiące. Podajże w 2009. jak zaczęła szkołę. Mam zdjęcia pokażę ci!
  • Gdzieś ją widziałam. - odparła - chodź, pokaże ci piękny park.
  • Anno! Patrz! CJ! - pisnęła – O matko i córko! Skoro jest CJ, to może Ridga spotkamy!
  • To nie CJ! To mój sąsiad Karim, którego dawno nie widziałam
  • Dobry wieczór – przywitał się
  • Witaj młodzieńcze. Strasznie przypominasz mi...
  • CJ-a? - zaśmiał się
  • To też, ale chłopaka ze zdjęcia. - zdziwił się
  • mam nawet to zdjęcie przy sobie, o zobacz! Identyczni. - spojrzał na zdjęcie, na którym było widać go z Candice, podczas imprezy.
  • Skąd ma pani to zdjęcie? - wydukał
  • to moja wnuczka, Candice. Miała tu z 19 lat. To ty?
  • Tak – odparł kobiecie
  • A teraz mów, dlaczego cię nie widuje?
  • Mieszkam w Madrycie. Zmieniłem klub.
  • Kaziu, a czasami Candice się tam nie wyprowadziła?
  • Tak, masz racje. Mieszka tam od wakacji. Dopiero co w wózku ją się woziło, a teraz studia skończyła, prace dostała, a zresztą co cię to interesuje – machnęła ręką
  • Nawet nie wie pani, jak bardzo.” - pomyślał
  • Pewnie, chcesz odpocząć, my już uciekamy, do widzenia.
  • Do widzenia – odpowiedział i oddalił się w stronę domu, rozsiadł się na kanapie i zadzwonił
  • Orzeszku! - pewnie się domyślacie do kogo ;)
  • Jak masz czas to przyjedź
  • Dla ciebie zawsze mam czas! Coś się stało?
  • To nie jest rozmowa na telefon.
  • Już jadę Orzeszku! Mogę być za godzinę?
  • Możesz. - rozłączyła się
  • Mamo! Nie uwierzysz. Karim chce bym do niego przyjechała! Pewnie chce mi się oświadczyć!! - zapiszczała
  • To powinien tu przyjechać.
  • Nie! Nie! Z pewnością przygotował coś u siebie, tfu znaczy u nas! Muszę jakąś sukienkę ubrać! - w pokoju wybrała sukienkę, przy pomocy rodzicielki wykonała fryzurę i makijaż – Mamo, wrócę jak narzeczona Karima Benzemy – oświadczyła - o ile wrócę – dodała ciszej – a niedługo będę się nazywać Sarah Benzema.
  • Tak się cieszę!
  • Ja też! Będziemy mieszkać w Hiszpanii, jeździć super-drogimi samochodami, będę sławna!
  • Będziemy sławne, córeczko. - poprawił ją
    W innej części miasta
  • Kaziu, nie uważasz, że ładnie razem wyglądają? - spytała oglądając zdjęcie Candice i Karima – Bardzo miły chłopak z tego Karima, ma takiego pieska, bardzo pocieszny.
  • Ładnie, ładnie. Tylko Candice ma jakiegoś chłopaka. Jest sejterem, lejterem, kejterem, coś w tym rodzaju. Jeździ na deskorolce.
  • Taki duży, a bawi się jak dziecko.
    Tymczasem w Madrycie
  • Za dwa tygodnie będziemy bawić się na weselu! Uhuhu – zaśmiała się Sam
  • A ja nie mam sukienki – powiedziałam bez emocji
  • coś się wymyśli – odparła
  • Co Sami? Też nie masz? - zaśmiałam się
  • nie. - mruknęła
  • Co myślicie o tych? - pokazała nam kolejną kompozycje kwiatową
  • No, no całkiem całkiem, ale czy te nie będą lepsze? - zapytałam
  • Masz racje, będą pasować do reszty. Te na bukiet ślubny.
  • Zdecydowałaś się na welon? - zapytała przyjaciółkę
  • No właśnie niezbyt, wiesz Sami, chciałabym i nie. - westchnęła
  • Może zamiast welonu, wepniemy we włosy kwiaty takie jak w bukiecie? - zaproponowałam
  • Ty, to nie jest głupie! Że ja na to nie wpadłam!
  • To co? Zdrowie! - napiłyśmy się słodkiego różowego wina, nie mogłyśmy się zdecydować pomiędzy białym, a czerwonym, więc wybrałyśmy różowe.
    W Lyonie
    Dzwonek do drzwi, wstał i otworzył.
  • Orzeszku! - rzuciła mu się na szyję – gdzie świece?
  • Ale jest prąd, nie martw się, nie musisz siedzieć przy świecach. - odparł – Wybierasz się gdzieś? - zapytał
  • Czemu pytasz? - zaśmiała się zalotnie
  • Bo, nie ważne. Musimy pogadać – powiedział
  • Tak, tak, tak, tak, tak, zgadzam się! - odparła podekscytowana
  • Nie wiesz o co chcę zapytać.
  • Ale i tak się zgadzam.
  • Dobrze wiesz, że za dwa tygodnie Lisa i Brian biorą ślub i dostaliśmy zaproszenie
  • Zgadzam się! Na wszystko! - pisnęła
  • To ustalone! - klasnął w ręce – zaraz zadzwonię do Lisy i powiem by miała dla ciebie ten pokój.
  • A-a-ale – wydukała
  • Mój brat przyjeżdża, wiesz męska ekipa, wieczór kawalerski Briana.
  • Pewnie, rozumiem – posmutniała
  • To ja cię nie zatrzymuję, nie chcesz się spóźnić – kontynuował
  • na co spóźnić? - zapytała
  • Myślałem, że gdzieś wychodzisz, tak się ubrałaś to pomyślałem, że jakaś impreza branżowa – zaśmiał się wypowiadając ostatnie słowo
  • Ubrałam ją dla ciebie, powiedziałam mamie, że mi się oświadczasz. - odparła, milczał – Karim, kiedy mi się oświadczysz? Chce ślubu!
  • Zrozum, że nie chcę brać ślubu, mam 24 lata, mam czas.
  • Teraz masz 24, w grudniu 25. Karim, co ci zależy, możemy nawet teraz wziąć ślub.
  • Sarah, ty nie rozumiesz, nie będziemy małżeństwem.
  • Poczekam. - odparła i oddaliła się, usłyszał zamykanie drzwi, odjechała
  • W roli mojej żony widziałem inną, lecz teraz będzie żoną innego....




Ubranie Candice (lotnisko)
 
 
 
Mała zmiana zdjęcia startowego, związana jest
ze zmianą miejsca akcji, wcześniej był Lyon
teraz mamy Madryt.
Trochę namieszałam, akcja się rozkręciła,
również przeniosłam ją do bierzącego roku.
Nie wiem czy rozdział nie jest za krótki,
jak dobrze pamiętam Edzia, życzyła sobie taki baaardzo długi,
może ten ostatni taki będzie.
A ostatni już za tydzień!
 
Trzymajcie się cieplutko:)
 



    






środa, 21 listopada 2012

Rozdział 18


    27 marzec 2009
  • Mogę wejść? - zapytała wcześniej pukając
  • Tak proszę. - odparłam
  • Candice, przyniosłam ci herbatę, o którą prosiłaś. Dużo ci zostało? - spytała
  • Nie jeszcze tylko zaproszenie i potwierdzenie rezerwacji. - powiedziałam
  • Ja mam tylko dokumenty wypełnione i na dodatek przepisane od ciebie.- zaśmiała się
  • Resztę też przepiszesz. - uśmiechnęłam się
  • Wiesz, umówiłam się z Szymkiem, wychodzimy, ale jeśli nie chcesz to zostanę z tobą.
  • Przestań idź i baw się dobrze, ja dokończę to zadanie i obejrzę fajny film – wymusiłam uśmiech – jak chcesz to pożycz jakieś ubrania. - dodałam
  • Dziękuje. - zaczęła szukać w szafie, wyciągnęła jakiś pakunek – co to? - zapytała pokazując mi torebkę, wspomnienia wróciły, dzień w którym Karim dał Sam trzy podpisane koszulki klubowe, wrócił zapach jego perfum, pocałunki, dotyk, ból rozrywający od środka. Przed moimi oczami pojawił się obraz Karima zdezorientowanego przed domem, może zaskoczonego moim przybyciem, cóż było i minęło. To już nie ma znaczenia
  • To są te koszulki dla chłopaków – powiedziałam od niechcenia, wróciłam do pisania zaproszenia na zajęcia praktyczne – dasz je Szymonowi?
  • Jasne. - usiadła na łóżko i westchnęła – nie wiem, po prostu, nie wiem – wstałam, udałam się w stronę szafy, chwilę później wyciągnęłam jasny kardigan, brązowe rurki i pasek w tym samym kolorze
  • Może być? - zapytałam, uśmiechnęła się, podeszła i przytuliła mnie
  • Dziękuje, dziękuje, dziękuje! Jesteś najlepszą przyjaciółką.
  • Pomóc ci z fryzurą i makijażem? - zaproponowałam
  • Nie, nie musisz – powiedziała przeglądając moje lakiery do paznokci - jakoś sobie poradzę – dodała
  • Sam, proszę. Muszę się czymś zająć. Muszę się skupić na czymś innym, żeby nie myśleć – powiedziałam ze spuszczoną głową
  • Pewnie, nawet to lepiej, bo ja malować się za dobrze nie potrafię – wspiera mnie, jak tylko potrafi, chciałaby się wszystkim chwalić Szymonem, ale ze względu na mnie tego nie robi. Jestem jej wdzięczna
  • Siadaj – wskazałam krzesełko, uczesałam ją w luźno zaplecionego kłosa, delikatny makijaż podkreślający jej urodę. - Gotowe!
  • Ślicznie, kochana jesteś – przytuliła mnie – jej! Już ta godzina, muszę wychodzić, pa kochana!
  • Sam! Czekaj! - krzyknęłam za przyjaciółką
  • Tak? - zapytała
  • Torebka z koszulkami. - podałam przyjaciółce pakunek – Baw się dobrze
    Tymczasem w Lyonie
    Siedział w ciemności
  • Dlaczego odeszła? Nie odbiera telefonu, Jej przyjaciółka Sam powiedziała, że nie ma o czym gadać. Lisa się dziwnie na mnie patrzy, z pogardą. Dlaczego za nią nie pojechałem, tylko stałem jak idiota. Wszystko przepadło, oprócz telefonu nie mam na nią żadnego namiaru. - wszedł na górę, otworzył drzwi od sypialni, patrząc się na łóżko, oczami wyobraźni widział ją śpiącą zaplątaną w pościel. Położył się, wciąż czuł zapach jej skóry, włosów na poduszce. Tak bardzo ją kochał. Usłyszał dzwonek do drzwi, wstał i przez okno sypialni zobaczył kto się dobija. Wiedział, że to ona, codziennie przychodzi. Wczoraj znalazł klucze, leżące pod stołem kuchennym, domyślił się że przy ich pomocy się tu znalazła.
  • Karim, otwórz! - krzyknęła – Wiem że tam jesteś, widzę twój samochód na podwórku
  • Wcale go nie widzisz, jest schowany w garażu. - powiedział sam do siebie
  • Karim!! - krzyknęła – jeszcze chwila i sobie pojadę!
  • Właśnie o to mi chodzi. - burknął, zszedł na dół, zauważył zbliżającą się drugą postać
  • Karim! - krzyknęła
  • Co się pani tak drze! - zapytała kobieta – nie widzisz, że są powyłączane światła, nie ma go w domu! - znał ten głos, należy do kobiety poznanej w kawiarni, to ta sama co myślała, że jest jakimś CJ-em
  • Jak to nie ma? - zapytał zdziwiona
  • Normalnie – odpowiedziała – widzisz tu gdzieś jego samochód?
  • No nie. - odpowiedziała
  • Pojechał jakąś godzinę temu, jest weekend, może do rodziny.
  • Ale jak to? - zapytała zdziwiona
  • Tak to, może jakbyś była kimś ważnym, pojechałabyś z nim. A teraz proszę opuścić, to osiedle, bo zawołam policje i powiem, że zakłóca pani spokój mieszkańców!
  • Pff... - odwróciła się na pięcie, wsiadła do samochodu i odjechała
  • Bezczelne dziewczę – powiedziała już do siebie
  • dziękuję – usłyszała głos za sobą
  • Nie ma sprawy młodzieńcze. Dobranoc – powiedziała i oddaliła się
  • Dobranoc – wrócił do domu i położył się na łóżku, przeglądał zdjęcia dziewczyny, dziewczyny która był panią jego serca, miłością jaką ją darzył była ogromna, pokochał ją tak samo jak piłkę nożną, może nawet bardziej kochał piękną Polkę. - nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham i jak bardzo się myliłaś.
    W Polsce
    Rozsiadłam się na kanapie przed telewizorem, z chipsami, popcornem, ogromną ilością czekolady i herbatą, włączyłam telewizor, świetnie reklamy. Wróciłam myślami do sytuacji z Lyonu, Karim bez koszulki, Sarah owinięta ręcznikiem wisząca na nim, pierw pomyślałam, że to zwykły przypadek, później, że mnie oszukał i zdradził, chodź nie chciałam przyjąć tej informacji do świadomości
  • Tak bardzo cię kocham i tak bardzo chciałabym się mylić. - zaczął się film, w połowie miałam na wyczerpaniu zapasy śmieciowej żywności. Zaczęłam przełączać kanały, natrafiłam na kanał sportowy, zapowiadali mecz siatkówki, może sobie obejrzę, weszłam do kuchni
  • „Karim Benzema, napastnik Olympique Lyon z dnia na dzień traci formę, nikt nie zna przyczyny jej spadku, chodzi rozkojarzony, nieobecny. Co z jego transferem do Królewskich? Jak wiadomo wczoraj odbyła się prezentacja jego przyjaciela na Santiago Bernabeu – Briana Nuneza. Jakiś czas temu przyłapano go przed jego domem z modelką. Sarah Williams, czy tak się nazywa dziewczyna, która zawróciła piłkarzowi w głowie? Czy to właśnie ona jest przyczyną spadku formy napastnika? Przez ostatnie dwa miesiące, tryskał energią, był w szczytowej formie, każdy mecz grał od pierwszej do ostatniej minuty walcząc o każdą piłkę, był jak snajper, więc co jest przyczyną tak nagłej zmiany? Nie wiadomo sam Karim nie komentuje całej sprawy. Powiedział jedynie – Polska- czyżby miał na myśli mecz siatkówki Polska-Francja? Który polska drużyna wygrała 3-0. Wydaje się to śmieszne. Nie wiadomo odpowiedź zna tylko on” - stałam jak wryta przed telewizorem, do oczu napływały mi łzy, chwaciłam w rękę bluzę, klucze od mieszkania i auta, do torebki wrzuciłam portfel i dokumenty, wybiegłam zderzyłam się z kimś na korytarzu, wydukałam – przepraszam – i pobiegłam dalej. Będąc przy aucie szukałam kluczy, nie mogłam ich znaleźć, zaklęłam.
  • Maryse! Maryse! Czekaj – usłyszałam, otarłam łzy i się odwróciłam
  • Co? - zapytałam zdenerwowana, to był chłopak z którym miałam wcześniej zderzenie.
  • Kluczyki do auta – podał mi je – coś się stało? Dlaczego płaczesz? Nie powinnaś prowadzić w takim stanie.
  • Nic mi nie jest – powiedziałam i wybuchłam płaczem, nic się nie odezwał tylko mnie przytulił, uspokoiłam się – dziękuje....przepraszam znasz moje imię, a ja twojego nie.
  • Lucas. - zdziwiłam się - Jestem z Hiszpanii, mówią na mnie Łukasz. Powiesz mi co się stało?
  • Tak, przyda mi się komuś wygadać, wsiadaj – otworzyłam samochód, wsiadłam na miejsce kierowcy, Lucas zajął miejsce obok. Jeździliśmy po mieście całą noc, rozmawiając, czułam się rozdarta, płakałam opowiadając Hiszpanowi historię moją i Karima, nie wspomniałam tylko, że Karim jest piłkarzem
  • Karim, tak samo jak ten piłkarz Benzema, co mają go latem do Madrytu przenieść. - zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu, czerwone światło. Na wspomnienie o nim oczy zaszły mi łzami. Uderzyłam głową o kierownicę uruchamiając klakson. Wróciliśmy do akademika o 7 rano. Weszłam do mieszkania, Sam nie było, położyłam się spać. Obudziłam się o 9, dwie godziny, ekstra. Zabrałam się za sprzątanie, kuchnia, salon, mój pokój, łazienka wypolerowana na błysk. Zrobiłam obiad, wzięłam ze sobą do pokoju, odpaliłam komputer i Skype, Lisa była dostępna, postanowiłam zadzwonić
  • Cześć Candy! - zawołała uradowana
  • Cześć – uśmiechnęłam się słysząc jej głos - co słychać ?
  • Super! Madryt jest piękny! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jest cudownie i dużo cieplej niż we Francji. A co u was?
  • Sam lata po całym mieście z Szymonem, a ja? Daję rade, pomału do przodu.
  • To dobrze. Czekam, aż mnie odwiedzicie.
  • Może już niedługo się zobaczymy!
  • Jak to? - zapytała
  • dostałyśmy z Sam najwyższą ocenę i możemy wybrać miasto, w którym będziemy na następnej praktyce!
  • Proponuje hotel Marriott w Madrycie. - zaśmiała się
  • Zastanowię się. - usłyszałam zamykanie drzwi
  • Z czego się tak cieszysz? - zapytała Sam
  • Cześć Sami!
  • Lisa?! Cześć!
  • Słyszałam, że macie najwyższą ocenę w grupie.
  • Tak!
  • Ciekawe, czyja to zasługa?
  • Praktykantek – odpowiedziałyśmy z Sam chórem
  • Oczywiście. - usłyszałyśmy pukanie do drzwi
  • To pewnie Szymuś, znaczy Szymon, pójdę otworzyć – zniknęła
  • Ryse! Do ciebie, hiszpańskie ciacho imieniem Lucas. - puściła mi oczko
  • zaraz wracam – mruknęłam
  • Jaki jest? - zapytała Lisa
  • Chrupałabym, omo mom – poruszyła śmiesznie brwiami – co u – obejrzała się za siebie – no wiesz.
  • Jak z Brianem rozmawia, to na neutralne tematy, a i tak rzadko ze sobą rozmawiają. Zanim wyjechaliśmy, to chodził taki przygaszony, Brian mówił, że nawet grać mu się nie chciało.
  • Dziwne, ale sama widzisz jak to wyglądało. - odparła
  • A ta cała pinda, szlak mnie trafia jak ją widzę. Już jej nie widuje, ale te ostatnie dwa tygodnie, były „sarowate”.
  • „sarowate”? - powtórzyła
  • Normalnie, wszędzie ją widziałam, rozumiesz Sam. Wszędzie! Bałam się do lodówki zajrzeć.
  • Rozwija się kariera, już zapewne słynnej modelki.
  • Jakiej modelki, Sami! Łaziła za mną jak opętana.
  • Wraca – szepnęła – to dasz mi ten przepis?
  • Jaki przepis? - zapytała zdziwiona
  • No ten, co Brianowi smakuje. Szymonowi może też smakować.
  • Na Ratatuje? Masz czym pisać?
  • Tak. - podała jej ingrediencje i sposób przygotowania
  • Już wiem kto jutro obiad robi. - zaśmiałam się.
  • Robię, ale Szymonowi! A ty sobie poradzisz. - rzekła
  • Żebyś wiedziała, że sobie poradzę.
  • Co tam chciał, wasz nowy przystojny kolega?
  • Pytaj Ryse! - odparła Sam
  • Więc zamieniam się w słuch. - patrzyły na mnie wyczekująco
  • Łukasz, a właściwie to Lucas Sanchez. Pochodzi z Hiszpanii, wrócił do Polski półtora miesiąca temu. Tyle wiem. Ach tak i będzie uczęszczał z nami do klasy.
  • Zaszalałaś z tą wiedzą. - podsumowała Sam – Szymon mówił, że jeździ na....
  • Na deskorolce. - dokończyłam
  • Podobno coś tam osiągnął – powiedziała Sam
  • Kto coś tam osiągnął? - zapytał
  • Cześć Brian. - powiedziałyśmy chórem
  • Cześć. To powiecie mi, o co chodzi?
  • Nasz nowy kolega jest skaterem. - odpowiedziała brunetka
  • I on coś tam osiągnął? - przytaknęłyśmy – wiecie lubię skateboarding i mnie zaciekawiłyście. - dodał – Jak się nazywa?
  • Lucas Sanchez – odparłam
  • Żartujesz?! - krzyknął
  • Ała Brian!
  • T-t-ten Lucas Sanchez? Mistrz Hiszpanii i Europy? - spojrzałyśmy na siebie pytająco
  • Tylko, nie mówcie, że nie wiecie kim on jest! - oburzył się
  • Wiemy kim jest. - powiedziałam
  • Gorącym hiszpańskim ciachem! - pisnęła Sam
  • Sorry dziewczyny, ale telefon mi dzwoni, muszę odebrać. Trzymajcie się i do usłyszenia
  • Pa. - pożegnałyśmy się
    W tym samym czasie w Madrycie
  • Karim? Cześć co u ciebie? - zapytał
  • W porządku. Jakoś leci. A co u was?
  • Dobrze, Lisa właśnie rozmawia z dziewczynami.
  • Co u niej? - zapytał
  • Chyba dobrze – odparł
  • Chyba? Brian, czy ty nie rozumiesz, że ja ją kocham?!
  • Karim, spokojnie. Rozumiem cię doskonale, ale zrozum też ją, jak zobaczyła cię bez koszulki i Sarę praktycznie bez ubrania.
  • Wiem – burknął
  • Nie uwierzysz, kogo dziewczyny znają! - zmienił temat, by bardziej nie dołować przyjaciela
  • No mów!
  • Lucasa! - powiedział podekscytowany
  • Kogo?
  • Nie udawaj, że nie wiesz o kim mówię! Lucas Sanchez, mistrz Hiszpanii i Europy w skateboardingu.
  • Super – odparł od niechcenia – mogę cię o coś prosić?
  • Pewnie, wal śmiało
  • Jak będziesz cokolwiek wiedział o Candy, to mi powiesz. - nie odpowiedział – Brian, wiesz że to dla mnie ważne.
  • Karim, wiem. Doskonale to wiem. - westchnął – dobrze, zgadzam się
  • Dzięki, słuchaj muszę kończyć, za godzinę mam trening.
  • No to cześć – pożegnał się z przyjacielem
  • Pa.
    U dziewczyn
  • Coś mi się wydaje, że Brian będzie często do was dzwonił.
  • Nie ma problemu. - powiedziałyśmy
  • Ja też już muszę kończyć, przepraszam, ale same rozumiecie muszę jeszcze załatwić kilka spraw w hotelu, za tydzień mamy wesele.
  • Niedługo będzie i wasze. - dodałam, pożegnałyśmy się, Sam pałaszowała makaron, umówiła się na wieczór z Szymonem, a ja kolejny spędzę przed telewizorem.
  • Wychodzę! - krzyknęła – do...
  • Tak Sami, do jutra słońce. - powiedziałam wychodząc z pokoju, pocałowałam ją w policzek, rozległo się pukanie do drzwi. Wróciłam do siebie.
  • To pewnie Szymuś! Otworzę – poprawiła włosy, otworzyła drzwi. Wyciągnęła ręce i ustawiła się do pocałunku
  • Cześć Sam. Zawsze tak się witasz z gośćmi? - zapytał zdziwiony
  • Lucas? - zdziwiła się – znaczy Łukasz, Lucas, Łukasz, jak mam do ciebie mówić?
  • Jak chcesz. Tu mówią na mnie Łukasz, gdzie indziej Ash. Mów jak ci wygodniej.
  • No ok Łukasz. Pewnie przyszedłeś do Ryse? - słysząc moje imię wychyliłam nos zza drzwi
  • Ash? - zapytałam zdziwiona – co tu robisz?
  • Chciałem sprawdzić co u ciebie. - znowu rozległo się pukanie, Sam otworzyła.
  • Szymon! Cześć. - powiedziała
  • Cześć Kotku. Co tak inaczej mnie dziś witasz? Cześć Candice, Lucas. - powiedział
  • Nie pytaj. - mruknęła, na co Lucas się zaśmiał. Wyszli, zostałam z Ashem sama.
  • Jak się czujesz? - zapytał
  • Nawet dobrze. - odparłam szeptem – napijesz się czegoś?
  • Możesz coś zrobić. - odparł
  • Na co masz ochotę?
  • Masz może kakao? - zapytał
  • Pewnie. - rozmawialiśmy do późnego wieczora, poruszyliśmy każdy temat. Ash opowiedział mi o swojej przygodzie z deską. Nawet nie wiedziałam, że po rozstaniu z Ka... z piłkarzem będzie mi się rozmawiało z jakimś facetem tak swobodnie.
    Tymczasem w Madrycie
  • Cześć. Załatwiłaś już wszystko?
  • Brian, to był Karim, prawda?
  • Nie wiem o czym mówisz. - odparł
  • W czasie gdy rozmawiałam z dziewczynami, zadzwonił do ciebie Karim?
  • Tak, zdajesz sobie sprawę jak się o nią martwi?
  • Wyobrażam sobie.
  • Myślisz, że będą kiedyś razem? - zapytał
  • Nie mam pojęcia, chociaż czemu nie. - uśmiechnęła się – to co jemy?
  • Zrobiłem spaghetti crabonara.
  • Pycha!
    W Polsce
  • Ash? - zapytałam niepewnie
  • Tak Candice? - spojrzał na nią wyczekująco
  • Pojeździmy tak jak ostatnio? Nie mogę tak ciągle siedzieć.
  • Pewnie. Zbierajmy się. - rzekł podnosząc się z kanapy
  • Mogę się tylko przebrać? - zapytałam
  • Masz 10 minut. - zaśmiał się
  • 10 minut? - zapytałam się
  • Za mało? - zapytał się
  • Nie, daj mi pięć i możemy wychodzić.
  • Niech będzie i pięć. - wyszedł z mieszkania
  • Chyba będzie dobrze. - powiedziałam sama do siebie, spięłam włosy, zrobiłam lekki makijaż. - jestem gotowa – powiedziałam wychodząc – skąd wziąłeś tą bluzę?
  • Byłem u siebie. - odparł
  • Myślałam, że nie mieszkasz w akademiku.
  • Bo nie mieszkam. Chodźmy.
  • Poczekaj, tylko znajdę klucze od auta
  • Pojeździmy moim. - dodał, otworzył drzwi, puścił mnie przodem – trzymaj – podał mi kluczyki, zaskoczył mnie, który facet daje kobiecie swój samochód – chciałaś pojeździć.
  • Ale...
  • Żadnego ale – otworzył mi drzwi od kierowcy – wsiadaj. - zrobił o co prosił.
  • To teraz gdzie, co i jak – powiedziałam, gdy siedział już obok mnie
  • Spokojnie, to automat – ruszyłam, początek był trudny, lecz z czasem szło mi coraz lepiej. Znów jeździliśmy długo, po mieście, tym razem bez łez, lecz ze śmiechem. Z każdym dniem poprawiał mi się humor. Praktycznie zapomniałam, o dniu kiedy zobaczyłam faceta w którego kochałam z inną dziewczyną. Dokładnie pamiętam 18 marzec. Tylko, że wciąż w moim sercu będzie miał swoje miejsce. Mogę okłamywać, że już dla mnie nie istnieje, lecz w głębi wiem, że chciałabym by był blisko. Może to dziwne, ale każdego dnia tęsknie coraz mniej, coraz rzadziej o nim myślę. Mamy czerwiec, koniec roku, a ja? Chyba się wyleczyłam z miłości do Francuza, pustkę po nim zaczął wypełniać pewien hiszpański skater. Przyjaźnimy się, jest wspaniałym słuchaczem i kompanem do rozmów. Z Sam stałyśmy się sobie jeszcze bliższe, była dla mnie jak siostra, teraz jesteśmy jak bliźniaczki lub siostry syjamskie – nierozdzielne. Postanowiłyśmy lecieć na praktykę do Madryckiego hotelu Marriott, w którym pracuje nasza przyjaciółka Lisa. Bez facetów! Szymon z chłopakami lecą znów do Manchesteru, Ash wystarczy, że odbębni niecały miesiąc, gdyż ma jakieś zawody i wylatuje do Stanów. Na wakacje wybieram się z Sam i Lisą na Majorkę. Wylatujemy za dwa tygodnie. Z Sami już biegamy po sklepach, za strojami i innymi dodatkami. Dziś wybrałam się do galerii z Ashem
  • Ash, a może ta? - zapytałam przyjaciela
  • Przymierz, weź jeszcze tą – podał mi zwiewną sukienkę.
  • Łososiową?
  • Sam mówiła, że podkreśla opaleniznę, więc pomyślałem, że może być – odparł
  • Faktycznie, zaraz wracam – przymierzyłam pierwszą – Ash, tylko się nie śmiej
  • No ok. - wyszłam i wybuchł śmiechem – Candy przepraszam, ale wyglądasz jak sałatka owocowa. - miał racje, sukienka w owoce nie była dobrym pomysłem – teraz ta druga. - zarządził – przebrałam się, widząc swe odbicie byłam zadowolona
  • i co o tej myślisz? - zapytałam zalotnie
  • Cudnie! - powiedział. - bierzemy! - kupiłam, a właściwie to Ash kupił, jak to określił „prezent wakacyjny”. Więc stałam się posiadaczką sukienki, kapelusza i dwóch stroi kąpielowych.
    Dwa tygodnie później
  • Dziewczyny, czas zwojować tą wyspę! - powiedziała Lisa wysiadając z samolotu
  • Majorko, nadchodzimy! - powiedziałyśmy razem przy salwie śmiechu.
    1 lipiec 2009
  • Cześć Ash!
  • Cześć, obudziłem cię?
  • Nie, nie obudziłeś mnie. Oglądam jakiś program. A co u ciebie?
  • W porządku, zrobiłem sobie małą przerwę. Kiedy wracasz?
  • Za tydzień, ale nie do Polski. Będę w Madrycie.
  • Żartujesz? - zapytał
  • Nie, nie żartuje. - zaśmiałam się
  • Przyjadę po ciebie na lotnisko, akurat wrócę.
  • Nie musisz.
  • Ale chcę, zadzwonię do Sam i powiem jej, że po was przyjadę.
  • Sam wraca do Polski, jedzie z Szymonem do Gdańska.
  • Rozumiem przez to, że czas w Madrycie spędzisz ze swoim przyjacielem.
  • Przyjaciółką, Lucas z przyjaciółką.
  • Ze mną też czas spędzisz. - dodał
  • Zastanowię się, ale pierw sprawdzę czy mam wolny termin w kalendarzu. - odpowiedziałam od niechcenia
  • Dzięki o boska! - zaśmiał się – Baw się dobrze i pozdrów dziewczyny.
  • Do zobaczenia! -pożegnałam się, przełączyłam kanał, ujrzałam jakiś stadion i dość spory tłum ludzi, po chwili na ekranie pojawił się nowy piłkarz Realu Madryt – Karim Benzema, zamarłam. Mam spędzić tydzień w jednym mieście z piłkarzem, przecież to oczywiste, że go spotkam. Ash, musi być cały czas przy mnie. Usłyszałam, dzwonek telefonu – Adam -
  • Cześć Mała, nie obudziłem cię, prawda? Miałaś zajęty.
  • Cześć, nie rozmawiałam ze znajomym. - odparłam
  • To pewnie już wiesz. - zaśmiał się
  • Ale o czym wiem? - zapytałam zdziwiona
  • Czyli nie. Przed chwilą odbyła się oficjalna prezentacja Benzemy na Bernabeu! Wiesz jak będziesz w Madrycie, to może go spotkasz i jakiś autograf, albo coś w tym stylu.
  • Zobaczymy co da się zrobić. - odpowiedziałam
  • To świetnie! Kończę. Trzymaj się – rozłączyłam się
  • Mam nadzieję, że go nie spotkam – powiedziałam sama do siebie. - do twarzy mu w białym.
    W Madrycie
  • Gotowy? - zapytał mężczyzna w średnim wieku
  • Tak – odpowiedział - „No Candy, mam nadzieję, że to widzisz” - dodał w myślach
  • Co masz na butach? - zapytał
  • Gdzie? - spytał spoglądając na buty
  • No to „C” - wskazał
  • Przynosi mi szczęście – odparł i wybiegł na murawę
 
 
 

To by było tyle na dziś
babcia od B&B miała mały epizod
nie wiem co mnie naszło z tą siatkówką ;)
Dodałam nowego bohatera, którego znajdziecie u góry po prawej stronie (Ash)
 
 
przy okazji dziękuje Edzi za pomoc przy muzyce,
ty się nie śmiałaś, mój kumpel mało się nie posikał ze śmiechu-.-'
założyłam nowego bloga gdzie głównym bohaterem będzie Sergio Ramos,
 juz niedlugo pojawi sie prolog
 
Trzymajcie się ciepło:))