środa, 12 grudnia 2012

Epilog



Słoneczny sierpniowy dzień. Piękna meksykańska plaża. Opalam się na wygodnym leżaku, lekki wietrzyk muska mi twarz. Wymarzone wakacje.

  • Twój sok, Candice
  • Dziękuje – odpowiedziałam, posyłając uśmiech kelnerowi, napiłam się i odłożyłam szklankę na stolik. Zamknęłam oczy, poczułam chłodne krople spadające na moją rozgrzaną od słońca skórę.
  • Zimny jesteś – zaśmiałam się
  • Jakbym się wylegiwał na leżaku, to nie był bym zimny – odparł i opróżnił szklankę z sokiem – chodź, zanurzymy się – pociągnął mnie za rękę w stronę lazurowej wody
  • Nie wiem czy to dobry pomysł.
  • Dobry. Każdy mój pomysł jest dobry. - wymruczał prowadząc mnie przez rozgrzany piach
  • Wczoraj mówiłeś, że każdy twój pomysł jest genialny.
  • Bo tak jest. - podniósł mnie tak bym mogła opleść nogami jego biodra – kocham cię – odparł
  • Ja ciebie też – wyszeptałam
  • Jak mnie kochasz?
  • Jak czerwone żelki – odparłam zatapiając się w ustach ukochanego

      W moim życiu w ciągu roku zaszło wiele zmian. Pewnie zastanawiacie się co odpowiedziałam Karimowi? Otóż zgodziłam się, zaskoczył mnie i to bardzo. Mieszkamy razem, z dumą noszę pierścionek zaręczynowy na serdecznym palcu. Z początku Karim namawiał mnie bym zrezygnowała z pracy, lecz się nie zgodziłam. Kiedy przypomnę sobie nasze "kłótnie"
    • Candy proszę, zrozum.
    • To ty zrozum. Chcę być...
    • tak wiem 'niezależna'. - odparł - Kotku chcę twojego dobra.
    • To dla mojego dobra pozwól mi normalnie pracować.
    • Jak mam cię przekonać? - zapytał - Kotku przychodzisz czasem zmęczona, czasem późno, albo wcale nie wracasz. Maleńka martwię się o ciebie
    • Ale nie masz o co, w kopalni nie pracuję.
    • Ale się martwię.
    • To przynajmniej wiesz jak ja się czuję gdy widzę jak leżysz na murawie i zwijasz się z bólu.
    • To nie to samo.
    • Właśnie, że to samo! - podniosłam głos – Jak by mnie ktoś sfaulował to bym mu tak przyłożyła żeby już nie wstał.
    • Zrobił bym to samo gdyby cię sfaulował, w zęby bym celował
    • A ja niżej – nie odpowiedział tylko skrzywił się i syknął
    • To co z tą pracą? - zapytał ponownie
    • Nie ma opcji.
    • A jak będziemy w ciąży? - przewróciłam oczami
    • Po pierwsze ja będę chodzić z brzuchem, po drugie nie pracuję fizycznie, po trzecie ciąża to nie choroba, a po czwarte na razie nic nie planujemy.
    • A jak...
    • A jak zdarzy się, że będę to obłożę się poduszkami i tak będę chodzić do pracy. - odpowiedziałam napastnikowi
    • Brakuje ci czegoś? Kotku, dam ci wszystko, kupię ci wszystko, nawet ten hotel jak będziesz chciała.
    • Nic mi nie brakuje, teraz jest idealnie. - westchnął – to może pójdźmy
    • Do sypialni? - zapytał niskim tonem zbliżając się do mnie
    • Na kompromis. Nie zrezygnuję z pracy teraz, ale jak zdarzy się, że
    • będziemy w ciąży – dokończył za mnie
    • Tak. W takim wypadku, od razu biorę urlop macierzyński, żebyś się nie martwił.
    • Cudownie. - mruknął”
    •  
      Jednak moje ulubione to te, gdy wychodzimy wieczorem
    •  
    • "Masz zamiar to ubrać? - zdziwił się
    • Tak- odparłam - sam mi kupiłeś tą sukienkę.
    • No tak, ale nie uważasz, że jest trochę za krótka?
    • Kochanie, powiem to po raz kolejny. Sam mi kupiłeś tą sukienkę.
    • Wiem, ale wszyscy faceci będą się na ciebie gapić. Możesz nosić ją w domu.
    • Mogę, ale nie chcę. Zresztą lubię jak jesteś zazdrosny, robisz wtedy.... o właśnie taką minę.
    • Maryse, ostrzegam cię. Jeśli jakiś facet zacznie się do ciebie dobierać, albo krzywo spojrzy, obiecuję, że w najlepszym wypadku złamię mu nos. Żebyś później nie mówiła, że nie ostrzegałem.
    • Mi tego mówić nie musisz, lepiej powiedz to potencjalnym pacjentom izby przyjęć. Wiesz, że cię kocham?
    • Wiem Kotku, ja ciebie bardziej – odparł składając pocałunek na moich ustach”
    Za miesiąc wybieramy się na ślub Sami i Szymona. Stella jest szczęśliwą mamą ośmiomiesięcznego Stoffera. Brian i Lisa są jeszcze bardziej w sobie zakochani (Lisa z pracy również nie zrezygnowała!). Lucas otworzył szkołę ze skate parkiem.
     
    Co ze mną i Karimem?
    Ślubu na razie nie planujemy, choć Karim twierdzi, że zmienił już mój adres zamieszkania i zmienić musi jeszcze nazwisko. Byliśmy razem w Polsce, kiedy Adam otworzył drzwi i zobaczył w nich Karima, zamknął je i otworzył ponownie, uprzedziłam wcześniej, że przyjadę z chłopakiem wspomniałam, że ma coś wspólnego z Królewskimi, dopiero ciocia Anna powiedziała z kim, dzięki niej w domu odbył się zjazd męskiej części rodziny, chociaż z początku myśleli, że to żart. Babcia również poznała Karima, stwierdziła, że też niczym konkretnym się nie zajmuje, podobnie jak Ash.  Nie myślcie, że zawsze jest między nami bajecznie kolorowo, czasami dochodzi między nami do zgrzytów, lecz nie trwa to długo, zazwyczaj chwilę później leżę wtulona w mojego narzeczonego z paczką żelek w ręku od których sam Karim mnie uzależnił. Dziś mija rok od naszych zaręczyn, dowie się też, że za jakieś  siedem miesięcy będziemy mieć w domu osobę więcej. Na tę okazję (Karim myśli, że tylko z okazji rocznicy zaręczyn) wybieramy się na kolację, przygotowałam dla niego, mały prezent. Biały trykot z jego nazwiskiem tylko, że w wersji dla niemowląt, do tego kupiłam książkę „Za 9 miesięcy będzie nas troje” w naszym wypadku czworo – mamy Bostona. Znając Karima będzie książkę tak studiować, że znać ją będzie na pamięć. Dostanie ją w Madrycie, za zakładkę będzie mu służyć pierwsze zdjęcie USG naszego maleństwa. Już nie mogę się doczekać, by zobaczyć jego minę...
      Może zabrzmi to snobistycznie ale, jestem z siebie dumna, ponieważ zaufałam facetowi, zakochałam się w nim. W pewnym sensie podjęłam ryzyko, które się opłaciło. Jestem szczęśliwa, kochana, bezpieczna, spełniona.
      W końcu..... Qui ne risque rien n’a rien.

       
      The End...




      Zacznę od podziękowania wszystkim tym co zostawili po sobie ślad w postaci komentarza, dziękuje tym, którzy byli od początku, od połowy, czy od ostatniego rozdziału, dziękuje tym anonimowym: Danusi, Samancie i dziewczynie co nie podobał się Karim (mr Benzema zapuszcza włosy :D) i tym co tylko czytali.
      Nie będę się rozpisywać, komu dziękuję, to nie dziennik, ale myślę, że każda wie, że to o niej, dziękuję rówież za informowanie mnie o nowościach, wiem, że zajmuje to trochę czasu, który jest cenny.
      Zapraszam na bloga nr dwa
      You are my drug
      jeśli macie ochotę, możecie "zalajkować" mój profil na FB
      gdzie również będę informować o nowościach.

      Do zobaczenia:**


       

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 20

Na początku chciałam przeprosić za poprzedni rozdział, tak wiem taki do dupy był. Nie mam usprawiedliwienia, po prostu chciałam napisać coś w stylu serialu, tak jakby sceny,jak widać nie wyszło (może teraz wyjdzie). Trudno. Przed Wami ostatni, nie licząc Epilogu rozdział moich wypocin.
Zapraszam

27 lipiec 2012


Cały dzień chodziłyśmy po sklepach, w celu znalezienia sukienek idealnych. Udało się, dopiero w trzeciej galerii. Zmęczone, ale zadowolone z zakupu udałyśmy się do kawiarenki, zamówiłyśmy mrożoną kawę.

  • Co u ciebie i Lucasa?
  • Dobrze – odparłam po chwili namysłu – od tych oświadczyn nic między nami się nie zmieniło, myślałam że będzie nalegał lub się obrazi, ale nic z tych rzeczy.
  • To dobrze, a chciałabyś z nim być?
  • Nie wiem Sami, naprawdę nie wiem.
 
           W Lyonie
  • To, że mi się nie oświadczył nie znaczy, że tego nie zrobi. - podniosła głos
  • Musi to zrobić! Już powiedziałam sąsiadkom, że będę mieszkać w Hiszpanii!
  • Muszę go usidlić! - krzyknęła do matki – Żeby tylko ta latawica nie namieszała, bo ona powie słowo, a ten będzie lecieć!
  • Mówiłaś, że ta Candice mieszka w Madrycie, więc musisz jej wmówić, że jesteś z Karimem w ciąży, oświadczył ci się, to może wyjedzie, albo hajtnie się z tym no, tym co na deskorolce jeździ.
  • A pierścionek? Skąd ja wezmę pierścionek?
  • O to się nie martw. - podeszła do szkatułki – może być? - zapytała pokazując dziewczynie świecidełko
  • Piękny! - ubrała go na palec
  • Zawsze możesz się przedstawić jako przyszła pani Benzema, w błogosławionym stanie.
  • Sprytne mamo, sprytne, tylko jak pogratuluje Karimowi dziecka?
  • To co? - zapytała – nie mów mi, że wy ze sobą.....no ten....yhm....no...... nie sypiacie ze sobą? - zdziwiła się
  • Nie – mruknęła pod nosem – gdyby tak było już dawno powiedziałabym mu o dziecku
  • Jest tylko jeden sposób.
  • Jaki?
  • Musimy go upić, rozebrać, zostawić w łóżku z tobą – wskazała na córkę – na koniec powiedzieć, że po tej cudownej nocy, której nigdy nie zapomnisz, nosisz pod sercem następcę Karima Benzemy.
  • Mamo, jesteś genialna, rozumiesz G-E-N-I-A-L-N-A! Ty i twój plan! Trzeba go wdrążyć w życie, za tydzień wieczór kawalerski Briana, Karim będzie wstawiony, zawsze można mu do drinka czegoś dosypać, zaprowadzić do sypialni i gotowe!
  • No widzisz, już niedługo nie będziesz potrzebowała tego pierścionka – zaśmiała się
    W Madrycie, wieczór
  • Pokażesz mi tą sukienkę?
  • Czemu chcesz ja zobaczyć? - zapytałam siadając naprzeciwko chłopaka
  • Tak sobie.
  • Ash, nie kombinuj.
  • No dobra, kupiłem coś do tej sukienki i nie wiem czy będzie pasować.
  • Ash, ale...
  • Żadnego ale, pokaż. Przekonamy się czy pasuje, będę spokojniejszy. - pokazałam chłopakowi sukienkę, wcześniej uprzedzając, że nie mam ochoty na mierzenie jej, co spowodowane jest moim lenistwem, uśmiechnął się widząc ubranie, po czym podał mi podłużne pudełko – chyba będzie pasować, ale sama oceń – spojrzałam na niego pytająco.
  • Otwórz – moim oczom ukazała się bransoletka z białego złota z całą masą diamencików.
  • Nie mogę – powiedziałam
  • Nie podoba ci się – zapytał patrząc mi prosto w oczy – tylko szczerze – zaprzeczyłam kręcąc głową – to w czym problem?
  • Musiała być cholernie droga, Ash.
  • Już nie przesadzaj, dostałem premię za wygrane zawody, na których byłaś i dzielnie kibicowałaś, więc potraktuj tą bransoletkę jako podziękowanie za wspieranie mnie. - nie odpowiedziałam nic, tylko pocałowałam go. - takie dziękowanie mi się podoba. Musisz częściej jeździć ze mną na zawody, a ja muszę częściej wygrywać.

             Tydzień później, rano
 3 sierpień 2012
  • Wszystko? - spytał
  • Tak, wszystko ustalone – odparł – Andy, mam nadzieję, że żadnych dziwek nie zamawiałeś.
  • Bracie, co to za wieczór kawalerski bez - piłkarz przeszył brata wzrokiem - ....miałem dzwonić, no dobra, nie zadzwonię, słowo harcerza!
  • Ale ty nie byłeś harcerzem – zaśmiał się
  • Faktycznie, ale co tam. Podrzucisz mnie do sklepu muszę odebrać garniak i poderwać sprzedawczynię, więc nie czekaj na mnie.

           Kilka godzin później

  • Cześć Sami.....tak już wyszłam......jest ładna pogoda, więc się przejdę...tak, spotkamy się na miejscu.....pa. - rozłączyłam się, z torebki wyciągnęłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu, w tak piękną pogodę postanowiłam do pracy udać się pieszo. Kilka minut później muzyka przestała grać, no tak zapomniałam naładować telefon. Schowałam go do torebki i dalszą drogę pokonywałam przy dźwiękach bawiących się dzieci, samochodów i wołania
  • Boston zaczekaj! Stój! Boston – czyżby to on? Nie, przecież każdy mógł dać psu na imię Boston. Bez przesadyzmu. Lecz po chwili wokół mnie zaczął kręcić się, nie malutki szczeniak, można było się spodziewać, w końcu minęły trzy lata.
  • Boston – powiedziałam, na co psiak zaszczekał, pogłaskałam go, usiadł i wyciągnął łapkę na przywitanie, zaśmiałam się, po chwili dołączył do nas właściciel; spojrzał na rękę dziewczyny, którą głaskała psa, na serdecznym palcu nie widniał pierścionek, uśmiechnął się
  • Pewnie zostawiła, by go nie zgubić” - pomyślał
  • Cześć – powiedziałam
  • Candy....yyy znaczy Mar
  • Wystarczy Candice.
  • Candice – powtórzył – cześć.
  • Proszę cię, tylko znów mnie nie przepraszaj za psa – zaśmiałam się przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie
  • Zaczekaj! Stój! - w pierwszej chwili myślałam, że to do mnie – Boston! Stój, mówię do ciebie! - nie, ok to nie do mnie, ja nie Boston ja Candice. Szłam dalej, wokół moich nóg zaczął kręcić się piesek rasy beagle, jeju jaki on śliczny! Schyliłam się i zaczęłam bawić się z Bostonem, po chwili dobiegł właściciel psa. Nie podnosiłam się, tylko dalej bawiłam się z pieskiem.
  • Bardzo cię przepraszam, nie powinienem go puszczać, po prostu chciałem żeby pobiegał, a mi uciekł – mówił wyraźnie zakłopotany,
  • Nic się nie stało. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą – masz przeuroczego psa.
  • Bardzo cię przepraszam, jak mogę coś dla ciebie zrobić to mów śmiało - albo on jest głuchy, albo ja jestem niemową.
  • Hej, mówiłam już, nic się nie stało. - podał mi rękę bym mogła wstać.
  • No tak, czasem tak mam, że dużo mówię, ale jesteś pewna że nic się nie stało? - człowieku bez przesady od głaskania psa się nie umiera, chyba że o czymś nie wiem.
  • Zawsze myślałam, że to ja dużo mówię , ale bijesz mnie na głowę – zaśmiałam się
  • Przepraszam, nie przedstawiłem się. Karim – podał mi rękę
  • Maryse – odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk dłoni.
  • Ładnie, tak inaczej. - taa - stare francuskie imię można powiedzieć klasyk, ale nie często spotykany. Jakbym powiedział biały kruk w śród imion to bym przesadził. A może i nie
  • może inaczej, lecz większość mówi do mnie Candice, tylko czasem mama i przyjaciółka Maryse lub Ryse. - uśmiechnął się
  • To może zamiast stać to się przejdziemy? - zaproponował
  • Z chęcią – odparłam
  • Chociaż tak ci się odwdzięczę za mojego psa. Boston, chodź. - zwrócił się do psa. Nie reagował, usiadł na ziemi i przechylił głowę na bok. Boski widok.
  • No chodź Boston. - powiedziałam, pies wstał i podbiegł do nas, po chwili dreptał już przed nami.
  • Pięknie. Własny pies się mnie nie słucha.”
  • Dobrze, w takim razie, co u ciebie?
  • W porządku, właśnie idę do pracy.
  • Pewnie się śpieszysz.
  • Nie, mam trochę czasu – jeśli trochę czasu znaczy za 30 minut zaczynasz pracę, a masz jeszcze kawał drogi, to tak, mam kupę czasu. - Jak w nowym klubie?
  • Dobrze. - no teraz nie mówcie, że będziemy rozmawiać pytanie-odpowiedź, co to „Jeden z dziesięciu”? - od dawna mieszkasz w Madrycie?
  • Od wakacji, zawsze chciałam tu mieszkać i udało się.
  • A praca?
  • Też dobrze, miała przyjechać do mnie babcia, ale pojechała na jakiś zjazd „Mody na sukces” do Lyonu, nawet nie wiedziałam, że moja ciotka Anna tam mieszka, żebyś widział w jakich koszulkach chodziły – zaśmiałam się
  • Wyobrażam sobie. - zaśmiał się na wspomnienie koszulek z napisem „Moda na sukces jest jak półprosta, ma początek ale nie ma końca” lub „I love B&B!”. - Candy, wybierasz się na ślub?
  • Tak, i zamierzamy z Sam bawić się całą noc, aż nie ściągną nas z parkietu.
  • Żartujesz? - przypomniał sobie imprezę, którą jego ukochana z przyjaciółkami nie chciały opuścić, przerzucił wówczas blondynkę przez ramię i mimo protestów wyniósł z klubu.
  • Ani trochę. - zaśmiałam się
  • Ładnie wyglądasz – zmienił temat – w ogóle nie widać po tobie.
  • Ale czego nie widać? - spytałam zdziwiona
  • Ciąży – odparł bez emocji
  • Ale ja nie jestem w ciąży – wydukałam – skąd...skąd taki pomysł? Ktoś ci to powiedział? - milczał
  • nie jest w ciąży! Nie ma pierścionka, może....nie to głupie” - pomyślał
  • Karim, halo...
  • pewnie coś pomyliłem – odpowiedział, uśmiechnął się.
  • Z pewnością. Zapomniałam ci podziękować
  • Za co? - zapytał zdziwiony
  • Za te koszulki dla chłopaków.
  • Nie ma sprawy, przydały się?
  • Tak, bardzo. Szymon nosił Sam przez tydzień na rękach, mało przepukliny nie dostał.
  • A co u Sam?
  • Dobrze, zaręczyła się z Szymonem, są razem przeszło trzy lata.  O! Jesteśmy – wskazałam na hotel
  • To do zobaczenia na ślubie – powiedział i oddalił się, weszłam do budynku, w recepcji siedziała Sam rozmawiając przez telefon, co chwile się śmiejąc, czyli nie rozmawiała z gościem.
  • Nie wiem po co tu przyszłaś, skoro kończymy za dwie godziny – powiedziała do mnie
  • Jak za dwie? Dziś miałyśmy być sześć.
  • No, a wiesz która jest? - zapytała – 16. nie wiem jaką drogą szłaś, ale chyba okrężną – zaśmiała się, ale spokojnie Sami czuwała na posterunku. - zdiwiłam się - Nic się nie działo, myślałam, że zasnę z nudów, korzystając z okazji Julie zrobiła mi paznokcie – zaprezentowała starannie wykonany manicure.
  • Dziewczyny koniec na dziś! Idziemy szykować się na imprezę. - uśmiechnęła się do nas Lisa – nie pytajcie, jak. To mój urok osobisty. - Sam pobiegła po swoje rzeczy, zostawiając nas same – Widziałam – zaśpiewała
  • Co widziałaś? - zapytałam zaskoczona
  • Oj, ty już wiesz co. - mrugnęła do mnie porozumiewawczo
    Wieczorem
  • Gotowa na ostatnią noc wolności?- zapytałam - Za tydzień o tej porze będziesz mieć męża 
  • Oczywiście! - odparła
  • Co pijemy?! - zapytała Sam
  • Ta tylko o piciu – zaśmiałam się – to może Passoa z wódką i sokiem pomarańczowym, hmm?
  • Brzmi pysznie – szepnęła
  • I tak smakuje. - zapewniłam przyjaciółkę, po wypiciu drinków wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas do klubu. Bawiłyśmy się wyśmienicie, piłyśmy kolorowe drinki, wirowałyśmy na parkiecie.
  •  
    W innej części miasta
  • Sarah Williams?
  • Tak, masz to co chciałam? - pokazał jej małą przezroczystą torebkę, w której znajdowało się kilka małych tabletek
  • za GHB należy się 600 euro – podała mu pieniądze, przeliczył – miłej zabawy – odjechał z piskiem opon
  • Z pewnością będzie miła. - powiedziała do siebie, wróciła do hotelu, przebrała się i odjechała taksówką w stronę klubu, gdzie miał odbyć się wieczór kawalerski. Impreza trwała w najlepsze, odszukała Karima siedział przy barze z bratem, łasiła się do niego jakaś dziewczyna w równie krótkiej sukience co ona
  • odwal się od mojego faceta, bo pożałujesz – syknęła w jej stronę, tamta zmierzyła ją i porwała brata piłkarza na parkiet.
  • Co tu robisz? - zapytał zdziwiony
  • bawię się – odparła – sok ananasowy – zwróciła się do barmana – to Brian tańczy z tamtą rudą? - zapytała piłkarza
  • Gdzie? - zapytał zdziwiony
  • No tam – wskazała, odwrócił się w tamtą stronę, wykorzystując nieuwagę napastnika wrzuciła mu tabletkę do szklanki
  • Nie to nie on. - powiedział, napił się drinka
  • do dna – powiedziała
  • Coś mówiłaś? - zapytał
  • Lubię tą piosenkę – uśmiechnęła się, piłkarz dokończył drinka
  • Karim? - zapytała po chwili – No proszę, działa – do baru podszedł Brian z kolegą
  • A temu co? - zapytał
  • Chce wracać do domu – odparła – ze mną, prawda Orzeszku – uśmiechnął się i kiwnął głową – to pa – rzuciła i oddaliła się trzymając kurczowo piłkarza, wsadziła go do taksówki, wprowadziła do sypialni, ściągnęła koszulkę i rzuciła ją w kąt, tak samo z resztą ubrań, piłkarz spał w najlepsze, zeszła do kuchni, otworzyła szampana i wlała do kieliszków. Zostawiła buty, sukienkę na schodach, stanik w sypialni, ubrała koszulkę piłkarza, którą zostawił na fotelu i położyła się obok. - kolorowych snów Orzeszku, niech ci się przyśni nasz ślub.
    Następnego dnia, rano
  •  
    Obudził go męczący ból głowy, powoli otworzył zaspane powieki, zerwał się na równe nogi po tym co zobaczył. Odwrócił się zobaczył na łóżku śpiącą brunetkę, wokół porozrzucane ubrania, wziął ze sobą kilka rzeczy i zszedł na dół, z lodówki wyciągnął wodę, wcześniej potykając się o buty dziewczyny.
  • Już 12? - zdziwił się, zadzwonił
  • Czego? - usłyszał – człowieku środek nocy mamy
  • Andy, wiesz jakim cudem w mojej sypialni, śpi Sarah?
  • Co takiego?! Czekaj, spałeś z tą małpą?
  • Andy nie wiem, mam nadzieje, że nie. Dobra, kończę.
  • Orzeszku – usłyszał za sobą – to była cudowna noc. Nic jej nie zapowiadało.
  • Co masz na myśli?
  • Nie miałam pojęcia, że jesteś aż tak nie zaspokojony. Orzeszku trzeba było od razu powiedzieć, to bym temu zaradziła....
10 sierpień 2012
Dzień ślubu                                        

Wszystko dopięte na ostatni guzik. Sukienka, kwiaty, inne dodatki, świadkowie, kościółek oddalony od centrum, sala na której odbędzie się przyjęcie weselne, zespół i przede wszystkim młodzi. Mimo długich i starannych przygotowań, nie odbyło się bez bieganiny. Fryzjerka już przyjechała i zajmowała się Lisą, lecz miałyśmy małą niespodziankę dla Panny Młodej, wizażystka, która miała wykonać jej makijaż zaczęła rodzić, akurat dziś. Teraz trzeba powiedzieć to Lisie. Mimo naszych obaw przyjęła dość spokojnie tą wiadomość, stwierdzając, że ma dwie przyjaciółki, które ją nie zawiodą, miała racje. Czarna, subtelna kreska podkreślała oczy , aby nadać lekkości nie tuszowałyśmy dolnych rzęs uzyskując efekt świeżości i łagodności. Kości policzkowe musnęłyśmy różem.

  • Gotowe. - powiedziałam odwracając Lisę w stronę lustra.
  • Jej, wspaniały – szepnęła – może to i lepiej, że zaczęła rodzić. - zaśmiała się – ciekawe jak Brian – zadzwonił mój telefon, wyświetlił się jakiś numer, nie znałam go, mimo to odebrałam
  • Cześć, ty pewnie jesteś Candice. - odparł męski głos
  • Tak. Coś się stało? A tak w ogóle....
  • Jetem Andy , słuchaj bo mam taki problem Brian nie chce wyjść z kibla.
  • I co ja mam z tym zrobić? Czekaj, nie chce czy nie może?
  • Nie może. - parsknął śmiechem
  • Daj mu węgiel, ale nie ten z kopalni, do apteki musisz skoczyć.
  • Dobra, do zobaczenia.
  • Cześć
    W innej części miasta
  • Karim, musimy porozmawiać. - oświadczyła, wymijając go i kierując się w stronę salonu.
  • O czym? - zapytał zdziwiony
  • Jak to o czym? O nas! - zaśmiał się
  • Więc słucham – oparł się o ścianę
  • Jestem w ciąży. - odparła – byłam u lekarza, zrobił mi badanie i potwierdził.
  • I co ja mam z tym wspólnego? - zapytał
  • Jak to co? Będziesz ojcem! Nie martw się sama byłam przerażona, ale kiedy zobaczyłam te małe rączki i nóżki, chyba wiedział, że się patrze to tak jakby mi pomachał.
  • Wiedział? - zdziwił się
  • No tak, bo to chłopiec będzie, chciałam ci powiedzieć później, ale pomyślałam że ci się spodoba. Trzymaj, to pierwsze zdjęcie naszego synka. - podała mu zdjęcie USG – a teraz lecę, bo muszę się na wesele przyszykować, pa Orzeszku – i tyle ją widział. Zdjęcie wsadził do kieszeni, zabrał psa na spacer. Chodził uliczkami parku, na przeciw szła blondynka uśmiechała się do niego
  • Stella?
  • Cześć. - uśmiechnęła się
  • Nie poznałem cię – miała na sobie krótkie spodenki, luźna bluzeczkę i baleriny, włosy związane i podkreślone tylko rzęsy, i ani śladu po sztucznych paznokciach
  • No faktycznie, przytyło mi się ostatnio. - zaśmiała się, dopiero wtedy zauważył jej zaokrąglony brzuch
  • Jesteś w ciąży? - przytaknęła - Powiedz mi, co to jest? - pokazał jej zdjęcie USG.
  • Zdjęcie USG, zobacz tu masz tydzień 32, a tu komu było wykonane
  • 32 tydzień?
  • Tak. - odparła
  • To znaczy, że Sarah nie jest w ciąży. - powiedział
  • Jakby była w 32 tygodniu ciąży, to wierz mi, zauważyłbyś to. Karim, ona chce cię oszukać, zrozum, nie wiem czy ją kochasz, czy też nie, ale widać, że nie jesteś szczęśliwy.
  • Wiem. Dzięki Stella i trzymajcie się. - pożegnał się z dziewczyną, zawołał psa i pobiegł z nim w stronę domu. Wiedział, że go oszukała, tylko czemu nie pamięta jak się znalazł w łóżku. Wrócił do domu, wziął prysznic, przebrał się w garnitur, wsiadł do auta i pojechał w stronę domu przyjaciela.
  • Gotowy? - zapytał
  • Teraz tak. - odparł
  • A co ty taki blady?
  • Nie pytaj. Tu masz obrączki – podał przyjacielowi prostokątne pudełko. - jedziemy.
  • W hotelu (Sarah)
  • Mamo, nasz plan działa. Zostawiłam Karimowi zdjęcie, powiedziałam o ciąży, teraz tylko muszę się do niego wprowadzić, zajść w prawdziwą ciążę i będziemy sławne i bogate. Kończę muszę jechać na ślub, też cię kocham, pa.

  • U Dziewczyn
  • Skąd masz taką piękną bransoletkę? - zapytała mnie przyjaciółka
  • Dostałam od Asha, Sami ślicznie wyglądasz.
  • Dziękuje ty także. Lisa, gotowa?
  • Tak, możemy jechać.
    Kościół
  • Co tu robisz? - zapytała widząc blondynkę
  • Jak to co? Przyszłam na ślub. - odparła
  • Może niedługo zaproszę cię na mój i Karima. - zaśmiała się
  • Chyba kpisz. - zajęła miejsce w ławce siadając obok męża
  • Karim, masz obrączki prawda? - zapytał
  • Jakie obrączki?
  • Karim, jak to jakie, moje i Lisy!
  • Aaa, te! Te to mam – zaśmiał się, kościół był pełen gości, nastała cisza, Lise do ołtarza prowadził ojciec, w ręku trzymała bukiet ze storczyków. Zaczęłam myśleć o moim ślubie, w małej kapliczce widziałam siebie w długiej białej sukni, ale nie widziałam mojego przyszłego męża, stał odwrócony tyłem, wołałam „Ash! Lucas!” nic nie reagował, ponowiłam „Ash” usłyszałam go „tu jestem”, ale nie był to pan młody, Lucas siedział w pierwszej ławce zapytałam go co robi odparł „przyszedłem na wasz ślub” - zaśmiał się. Jak to „wasz” - zapytałam - „”no twój i....”
  • Teraz przysięga
    Powiedz mi, jak mnie kochasz?
    Powiem.
    Więc?
    Kocham Cię w słońcu i przy blasku świec,
    W wielkim wietrze, na szosie i na koncercie,
    W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
    I gdy śpisz.
    Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
    I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
    A latem jak mnie kochasz?
    Jak treść lata.

    A gdy zima posrebrzy ramy okien?
    Zimą kocham Cię jak wesoły ogień.
    Blisko przy twoim sercu.
    Zawsze koło niego
  •  
  • Brianie, powtarzaj za mną.... Ja Brian biorę Ciebie Liso za żonę
  • Ja Brian biorę Ciebie Liso za żonę
  • .....i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
  • Liso, teraz ty Ja Lisa biorę Ciebie Briana za męża
  • Ja Lisa biorę Ciebie Briana za męża
  • i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
  •  
    Przyłóż mię jako pieczęć do serca twego,
    jako pieczęć do ramienia twego;
    bo miłość jest mocna jak śmierć,
    a zazdrość twarda jak otchłań;
    pochodnie jej są z ognia i płomieni.

    Wody mnogie nie mogły ugasić miłości
    i rzeki nie zatopią jej;
    choćby człowiek dał za miłość
    wszystką majętność domu swego,
    wzgardzi nią jako nicością.
    Odpuszczone jej grzechy,
    których było wiele, bo wiele kochała
  • Teraz obrączki....
  • Liso, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
  • Brianie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
    Na wspólną radość,
    na chleb powszedni,
    na poranne otarcie oczu
    w blasku słonecznym,
    na nieustające sobą zdziwienie,
    na gniew, krzywdę i przebaczenie
    wybieram Ciebie.
  • Ogłaszam Was mężem i żoną.
    Wesele zaczęło się od przedstawienia państwa Nunez. Pierwszy taniec był starannie przygotowany, walc w rytm So Close - Jona McLaughlina. Zabawa trwała w najlepsze, wyszłam się przewietrzyć, dołączyła do mnie Sarah
  • O też chciałaś zaczerpnąć świeżego powietrza, w ciąży to normalne. Wybacz nie przedstawiłam się – zdziwiłam się, wiem kim jest
  • Sarah Benzema, żona i matka dziecka Karima. Będziemy mieć synka. A teraz wybacz, muszę wracać do środka.
  • "Czyli są razem, Karim będzie ojcem, tylko dlaczego mi nie powiedział? Trudno. Może to z Ashem mam spędzić resztę życia, tylko, że kocham go jak brata, a nie jak mężczyznę mojego życia." - po chwili dołączył do mnie Ash
  • Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytał
  • Czego ci nie powiedziałam?
  • O Benzemie, o tym że ty i on byliście parą. Powiedziałaś, że byłaś z Karimem, ale nie dodałaś, że z tym piłkarzem.
  • A co ci miałam powiedzieć?
  • Nie wiem. Andy, zrozum chcę twojego szczęścia, nie wyobrażam sobie byś była nieszczęśliwa ze mną. Kocham cię, ale bardziej jako siostrę, nie umiem tego wytłumaczyć, ale widzę, że w twoim sercu pierwsze miejsce należy do Karima. Zawsze będziesz dla mnie ważna, będę traktować cię jak siostrę, myślę że byliśmy ze sobą z czystego przyzwyczajenia. Może to przeznaczenie, te oczepiny, że do ciebie poleciał bukiet, a krawat do niego? Chcę byś była szczęśliwa, dlatego powinniśmy się rozstać, dla naszego dobra, ostatnio spotkałem Madie, moją siostrę, to na uświadomiła mi, że prawdziwa miłość nigdy nie wygaśnie, wstyd się przyznać ale moją najprawdziwszą miłością jest deska. Wyprowadzam się do Stanów, na stałe, ale chcę byśmy utrzymywali kontakt, byśmy się nadal przyjaźnili. Jak kiedyś, gdy się poznaliśmy.
  • Ash, zaskoczyłeś mnie, ale skąd wiedziałeś, że ja wciąż go... że wciąż
  • go kochasz?
  • Tak. - odparłam
  • jak pojawiał się w jakimś programie, mimowolnie się uśmiechałaś, ciągnie cię do niego. Nie masz do mnie żalu?
  • Nie skąd, rozumiem każdy zasługuje na szczęście. Qui ne risque rien n’a rien. - powiedziałam
  • Co?
  • Kto nie ryzykuje, ten nic nie ma. - przytuliłam się do niego – pozdrów ją ode mnie.
  • Z pewnością. Muszę iść. Do zobaczenia wkrótce
  • Do zobaczenia. - powiedziałam, wyszłam z hotelu, chciałam się przejść, być sama. Łzy spływały mi po policzkach, teraz nie mam nic, nikogo. Karima straciłam przeszło trzy lata temu, dziś straciłam Asha, chociaż z drugiej strony lepiej się czuję jako przyjaciółka, a nie jego dziewczyna. Chodziłam już trochę po parku, nie miałam pojęcia kiedy tu dotarłam, jak bardzo oddaliłam się od hotelu, która jest godzina, usłyszałam jak ktoś mnie woła
  • Candy! Candice czekaj! Candice! - po chwili był przy mnie piłkarz - wiesz która jest godzina?
  • Nie – mruknęłam
  • Za chwile szósta, szukałem cię prawie trzy godziny, nawet nie wiesz jak się martwiłem. Nie wzięłaś telefonu,nic nie powiedziałaś.
  • A co miałam powiedzieć? - zapytałam z łzami w oczach, nałożył mi na ramiona swoją marynarkę i przytulił, brakowało mi tego, wtuliłam się w ciepłe ciało napastnika. Lecz po chwili oderwałam się od niego – masz żone - zaśmiał się – z czego się śmiejesz?
  • Uwierzyłaś w te wszystkie bzdury, które powiedziała ci Sarah? Wszystko, ale to wszystko wymyśliła, tą ciążę, to że jesteśmy małżeństwem. Zatrzymali ją po tym jak dowiedzieli się, że to ona dodała mi GHB do drinka, ten facet co jej to sprzedał został zatrzymany i powiedział co komu sprzedał i dlaczego. - nie wierzyłam, jak można być aż tak chamskim. - Możemy zacząć od początku,gdybyś nie była zaręczona, zresztą nie rozumiem, dlaczego Lucas wyleciał do Stanów, gdy jego narzeczona
  • Nie jesteśmy razem – przerwałam mu – Traktuje go jak brata, a on mnie jak siostrę. - uśmiechnął się, wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, staliśmy na przeciw siebie, dokładnie tak samo jak przy naszym pierwszym pocałunku
  •  
    „Kocham Cię"- to znaczy: chce z Tobą ,
    Podźwignąć ciężar, co się życiem zowie,
    Być domu Twego światłem i ozdobą
    I nieść Ci pokój, ciszę i zdrowie...
  • Dasz nam szansę? - zapytał, to pytanie przemilczałam, w takich chwilach zawsze milczałam, jakbym czekała na odpowiedni moment, spojrzeliśmy na siebie, wstające słońce przedzierało się przez korony drzew, odsunął dłonią włosy z mojej twarzy, które zakrywały oczy. Objął mnie w tali, przyciągnął do siebie, czułam ciepło jego ciała, drżałam, musiał to czuć, gdyż objął mnie mocniej. Zbliżył swoje wargi do moich, były takie ciepłe, nie opierałam się, delikatnie pieścił je językiem, tak długo czekałam na tą chwilę, nic nie mogło jej przerwać, odsunął swoje usta od moich, bym mogła złapać oddech, przytuliłam się do niego opierając głowę o jego ramie. Kocham cię – powiedzieliśmy jednocześnie, ponownie nasze usta się złączyły w długim, namiętnym, pocałunku przepełnionym miłością, słodyczą i pożądaniem.
  • Wracamy – wyszeptał, otworzył mi drzwi od samochodu, wsiadłam
  • ale przecież nie wiesz, gdzie mieszkam – odparłam
  • Ależ oczywiście, że wiem – zaśmiał się, zatrzymał się, nic nie przypominało okolicy, w której mieszkam – jesteśmy na miejscu. Już nigdy nie pozwolę ci odejść, nie popełnię tego błędu
  • Karim, ale...
  • Jeśli nie chcesz, nie będę nalegał. - uśmiechnęłam się – czyli ustalone, jutro, a właściwie dziś spakujemy twoje rzeczy. - byliśmy już pod drzwiami, otworzył je. Chciałam wejść do środka – nie tak szybko, tradycji stanie się zadość – wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg. - a teraz kochanie, czas spać, bo dziś czeka nas dużo pracy, więc chyba się wyśpisz, ale jeśli chcesz, załatwimy to w innym terminie. Chodź na góre.
  • W porządku, a teraz dobranoc. - odparłam gdy położyłam sięna łóżku
  • Dobranoc Kochanie – udał się w stronę drzwi
  • Zostań – wyszeptałam – proszę
  • Zaraz wrócę – zniknął za drzwiami – będzie ci wygodniej – podał mi koszulkę, biały trykot z trzema złotymi paskami na rękawach i 9 nad którą widniało nazwisko Benzema
  • Zamek.
  • Co zamek? - zdziwił się
  • Rozepnij – odwróciłam się tyłem, po chwili sukienka była już luźna, ubrałam koszulkę i położyłam się, przyciągnęłam do siebie piłkarza, przytulona do niego, zasnęłam. Obudził mnie dźwięk jego telefonu „Sam”, mimowolnie odebrałam
  • Znalazłeś ją? - zapytała
  • Znalazł – odparłam – też cię kocham Sami, a teraz dobranoc – rozłączyłam się
  • też cię kocham Sami?
  • Yhm...
  • mnie już nie kochasz?
  • Dobranoc – wstał – ej, zimno mi będzie – już nie odpowiedział, wyczołgałam się z łóżka, zeszłam na dół, nie było go, Bostona też. Z lodówki wyciągnęłam sok pomarańczowy.
  • Już nie śpisz?
  • Nie – odpowiedziałam, przytuliłam się do napastnika – kocham cię
  • Jak mnie kochasz? - zapytał
  • Jak czerwone żelki. - pocałował mnie w czubek głowy
  • twoja torebka , a teraz wsiadaj do samochodu, pewnie chcesz się przebrać przed wyjściem, bo za dwie godziny idziemy do Lisy i Briana. na drugą impreze, jak to się mówi, poprawiny?
  • Mam iść na bosaka? A tak w ogóle to oni nigdzie dziś rano nie wyjeżdżali?
  • Nie, zaraz kochanie – chwilę później wrócił z sukienką i butami. Pół godziny później staliśmy pod drzwiami mojego mieszkania, wpuściłam piłkarza do środka, usiadł w salonie przed telewizorem, a ja udałam się do sypialni. Wzięłam prysznic, poprawiłam makijaż, włosy rozpuściłam, układały się w delikatne fale, ubrałam sukienkę i wyszłam z pokoju.
  • Gotowa?
  • Tak, możemy jechać.
  • Cudownie wyglądasz, tylko gdzie masz walizkę?
  • Jaką walizkę?
  • No z rzeczami, chciałbym cię mieć przy sobie. Candy, nie chcę cie ponownie stracić
  • Wiem.
  • Pamiętaj, że nie będę naciskać, to będzie twoja decyzja.
  • Nasza. - przyciągnął mnie do siebie, delikatnie pocałował w szyję.
  • Karim, spóźnimy się, już się spóźniliśmy.
  • Mamy jeszcze czas, spokojnie – wymruczał między pocałunkami
  • Ale jak to?
  • Normalnie, Lisa i Brian o 9 wylecieli na Hawaje.
  • To w takim razie gdzie idziemy?
  • Zobaczysz, ale możesz być pewna, że już nigdy z ramion cię nie wypuszczę.
  • To jak będziesz grać?
  • Choćby z tobą na plecach.
  • Będziesz ryzykować moim życiem? - udawałam oburzenie.
  • No dobra, to był Edzi pomysł. - pocałowałam chłopaka
  • Powiesz mi w końcu, gdzie idziemy? - spojrzał na zegarek
  • teraz to na parking – pomógł ubrać mi marynarkę
  • Masz wszystko?
  • Tak – odparłam – nie! Nie wzięłam....
  • błyszczyka? - zaśmiał się – wierz mi nie będzie ci potrzebny
  • nie, błyszczyk mam – wyjęłam, wcześniej wspominaną rzecz z torebki i zaprezentowałam chłopakowi.
  • To czego nie wzięłaś?
  • Walizki z sypialni. - chwilę później wkładał ją do bagażnika.
  • Mało masz rzeczy. - zaśmiał się
  • Żartujesz? To na tydzień ledwo wystarczy!
  • W taką walizkę można się na miesiąc spakować, na obóz przetrwania – zaśmiał się
  • Fakt, życie z tobą to istny obóz przetrwania. - westchnął – Gdzie jedziemy?
  • Niespodzianka. - zatrzymał się, otworzył mi drzwi, weszliśmy do restauracji trzymając się za rękę, kelner wskazał nam drogę do stolika oddalonego od reszty gości, usiadłam zakładając nogę na nogę, napastnik trzymał dłoń na moim kolanie – mówiłem, że wyglądasz cudownie? - przytaknęłam – wyglądasz nieziemsko, bajecznie, olśniewająco, czarująco – wymieniał niskim głosem – i seksownie – mruknął wprost do mego ucha, złożył pocałunek na moim ramieniu. Kiedy wracaliśmy było po północy. Weszliśmy do domu, Karim ciągnął za sobą walizkę, wniósł ją na górę. Weszłam do salonu, gdzie czekało na mnie kilkaset żółtych tulipanów, które uwielbiam, świece, szampan, za mną pojawił się piłkarz, spojrzałam na niego pytająco, nic nie odpowiedział, tylko wyjął z kieszeni małe pudełko i uklęknął.
  • Wiem, że się nie spodziewałaś, ale chcę byś wiedziała, że jesteś dla mnie najważniejsza, ważniejsza od reszty świata. Może nie jest to twoje marzenie, ale chcę mieć pewność. Maryse van Damme, czy zostaniesz moją żoną?



 Ubranie Candice (ślub)
 




    "poprawiny" Karima
     
     
     
    Jak wcześniej wspomniałam 
    i to już koniec tej opowieści,
    został tylko epilog.
    Niektóre kibicowały Candice i Karimowi, niektóre Candice i Ashowi.
    Komu ja kibicowałam?
    Prawdziwej miłości. Bo jeżeli coś dużo dla Nas znaczy powinno się o to walczyć.
    Dziękuje każdemu z osobna, tym czytelnikom którzy zostawili komentarz i tym co tego nie zrobili również.
    Życie to nie bajka, nie zawsze jest kolorowo, dlatego nawet w "blogowym" świecie trafiamy na przeszkody.
    Wyszło jak mowa pożegnalna, a ja nie umieram, "działalności" też nie kończę.
    Wcześniej wspomniałam o nowym blogu.
    Oto i on.
    Sergio i Sophie i ich
    Serdecznie dziękuje i do zobaczenia:)
     
    Wasza
     The Lil :))
     
     

środa, 28 listopada 2012

Rozdział 19

Dedykowane
Chanel z okazji urodzin, Najlepszego!


Myślę, że będzie pasować:
Hate That I Love You




8 lipiec 2009

Wakacje minęły bardzo szybko, w dzień się opalałyśmy, wieczorami szalałyśmy na klubowych parkietach. Samolot wylądował na madryckim lotnisku, jeszcze tylko odprawa.

  • Tak mamo, jestem na lotnisku, nie, nie spóźniłem się. Tak mamo mam wszystko. Muszę kończyć. Do zobaczenia. Pa. - skończył rozmowę z rodzicielką, udał się w miejsce odprawy przed lotem i zobaczył ją, pięknie opaloną, roześmianą. Miała na sobie zwiewną sukienkę i luźno związane włosy. Tak bardzo ją kochał
  • Poproszę bilet. - nie zareagował – Poproszę bilet. - nic – Panie! BILET!
  • Jaki bilet? Ach tak proszę – podał kobiecie papierek.
  • MARYSE! - usłyszał jej imię, obrócił się w tamtą stronę ujrzał jak przytula się do mężczyzny i on nim nie jest.
  • Maryse! - usłyszałam jak ktoś mnie woła, ujrzałam Asha, rzuciłam mu się na szyję, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mogę tęsknić po dwóch tygodniach. Kiedy tak się do niego przytulałam, wydawało mi się, że widziałam Karima. Nie, niemożliwe. Wydawało mi się.
  • Tęskniłam. - powiedziałam
  • Już nie musisz tęsknić. - wyszeptał
     
  • Cztery miesiące później
  • Za dwa tygodnie wracamy do Polski.
  • Tak wiem, szybko minęło. - odparłam
  • Będziesz się śmiać? - zapytała
  • Nie, czemu mam się śmiać?
  • No bo, bo.... bo ja.... - jąkała się
  • No wykrztuś to z siebie
  • Nie tęskniłam za Szymonem, rozumiesz! Nie tęskniłam. Ta rozłąka dobrze nam zrobiła. Uświadomiła, że jesteśmy....
  • Dojrzali do tego związku – dokończyłam za nią
  • Dokładnie. - uśmiechnęła się
  • Maryse – przyszła pani Lucy do naszego pokoju, coś się stało, zawsze mówi do mnie Candice
  • Tak, Lucy. Coś się stało? - zapytałam
  • Kochanie, możesz coś dla mnie zrobić? - zapytała, była zdenerwowana
  • Tak, oczywiście. - odparłam
  • Moja córka rodzi, pierwsze dziecko, a dla mnie pierwszego wnuka, chciałabym być przy niej, ale nie mogę się wyrwać z pracy. Muszę zrobić inspekcję na dwóch piętrach.
  • Na jakich? - zapytałam
  • Szóste i ósme – odparła
  • Dobrze, nie ma problemu. - uśmiechnęłam się
  • Znaczy, że się zgadzasz?
  • Tak. Proszę pozdrowić córkę – przytuliła mnie
  • Dziękuje, kochane jesteście, lecę bo mi się wnuk urodzi zanim wyjdę. - wyszła i tyle ją widziałyśmy.
  • To ja się zbieram – powiedziałam do przyjaciółki
  • Pomogę ci. - udałyśmy się do gabinetu inspektora pięter. Pani Lucy dała nam kartę, byśmy mogły otworzyć drzwi. Wzięłyśmy uniwersalne karty, by móc otworzyć pokoje. Sam poszła na szóste piętro mi pozostało ósme.
  • No to jeszcze jeden pokój – powiedziałam do siebie.
    Szedł w stronę pokoju, zapomniał telefonu, bez którego nie wychodzi. Usłyszał stukot obcasów, doskonale znał ten chód. Na korytarzu poczuł woń świeżych, dziewczęcych perfum, które uwielbiał. Udał się w stronę swojego pokoju.
  • Mężczyzna. - pomyślałam, gdy weszłam do pokoju poczułam zapach męskich perfum, świeży, seksowny z charakterem. Znam tylko jednego mężczyznę, który używał tego zapachu, znów poczułam zapach perfum, tylko mocniej, towarzyszyło mu ciepło łaskoczące mnie w szyję. Wiedziałam, że stoi za mną, uderzyła mnie fala ciepła. Poczułam jak składa pocałunek na mojej szyi.
  • Witaj, Maryse – powiedział szeptem wprost do mego ucha. Zamarłam. Delikatnie odwróciłam się w jego stronę, ocierając się o niego. Miałam przyśpieszony oddech. Spojrzałam mu w oczy, w te ciemne oczy, które tak uwielbiałam, uwielbiam.
  • Cześć – wyszeptałam, gdyż nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zbliżył usta do moich, po chwili złożył na nich pocałunek, obejmując mnie w pasie. Nie odepchnęłam go. Zarzuciłam mu ręce na szyje przyciągając go do siebie. Z każdym pocałunkiem, czułam dreszcze na kręgosłupie, moje dłonie spoczywały na jego torsie, czułam bicie jego serca, pragnęłam jego pocałunków, bliskości. Jego ręce błądziły po moich plecach. - Karim – powiedziałam ledwo słyszalnie – Karim, nie. - oderwał się ode mnie, patrząc na mnie wyczekująco – Karim, to nie ma sensu – wyszeptałam – niedługo znów wyjeżdżam, zresztą pogodziłam się z tym, że nie będziemy razem.
  • Ale.... - przerwałam mu, delikatnym pocałunkiem
  • Ty też powinieneś. - odwróciłam się by wyjść, złapał mnie za nadgarstek, przyciągnął do siebie i ponownie pocałował.
  • Wiesz, że to nie jest łatwe. - powiedział, westchnęłam – Bo cię koch...
  • Skoro mnie kochasz, wiesz że tak będzie najlepiej. - wyszłam z pokoju zajmowanego przez Francuza. Zdjęłam szpilki, by szybciej znaleźć się w moim pokoju. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, zimny strumień wody mnie ochłodził. Emocje opadły, zmyłam z siebie zapach jego perfum. Owinęłam się ręcznikiem, usiadłam na łóżku. Wybrałam numer, po kilku sygnałach usłyszałam
  • Cześć Candy, co jest? - usłyszałam pytanie
  • Przyjedź, o nic nie pytaj. Po prostu przyjedź.
  • Będę za pół godziny. - ubrałam się, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju
  • Ryse, gdzie idziesz? - zapytała zdezorientowana, nie odpowiedziałam. Wyszłam na parking, podjechał czarny terenowy samochód, wsiadłam.
  • Czy ty masz samochód w każdym mieście?
  • Mój tata, wciąż mieszka w Madrycie. A teraz mów, co się stało.
  • Nic, zupełnie nic. Pamiętasz jak obiecałeś mi pokazać jakieś miejsce? - zapytałam
  • Pamiętam – odparł – ale....
  • po prostu chciałam je zobaczyć.
  • Wiesz, że mnie nie potrafisz okłamać? - zaśmiał się
  • Nie wiem, o czym mówisz.
  • Dobrze, powiesz mi jak będziesz chciała – po prawie dwóch godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Ze wzgórza było widać całą panoramę miasta – podoba ci się?
  • Bardzo – odparłam. Jak tu trafiłeś? - zapytałam
  • Często tu przyjeżdżam, więc drogę znam na pamięć.
  • Wiesz, że nie o to mi chodzi.
  • Przypadkiem, kiedyś się zgubiłem jak wracałem ze szkoły. Chciałem być wcześniej na zajęciach i pomyliłem drogę.. Wskakuj - posadził mnie na masce samochodu, po chwili usiadł obok. Wiał lekki, ale chłodny wiatr. Zrobiło mi się zimno. Zauważył to, zdjął bluzę i zarzucił mi ją na plecy.
  • Dziękuję – wyszeptałam
    W tym samym czasie, w hotelu
  • Candice! - odwróciła się słysząc jak ktoś woła jej przyjaciółkę. Wiedziała do kogo należał ten głos. Spotkali się, stali twarzą w twarz – Sam?
  • Nie duszek Kacperek. - powiedziała z powagą – oczywiście, że to ja! Co ty tutaj robisz? Nie, wróć, to głupie pytanie. Zmieniłeś klub. Ale czemu, mieszkasz w hotelu, a nie gdzieś w....w....mniej ważne. - zaśmiała się
  • Czemu ze mną rozmawiasz? - zapytał zdziwiony
  • A masz zakaz rozmów? Jak tak to sorry, ja nic nikomu nie powiem. - zamknęła usta wirtualnym kluczem.
  • Nie, po prostu myślałem, że... mniej ważne. Długo tu jesteście?
  • Ponad dwa miesiące. Karim zrozum, nie mam pojęcia co się wydarzyło tamtego felernego dnia pomiędzy tobą, a tamtą małpą, yyy.... to znaczy Sarą. Postaw się na miejscu Candy, albo naszym, jak to widzieliśmy zza szyby samochodu. Wyglądało to jednoznacznie.
  • Rozumiem. Tylko nie rozumiem, dlaczego nie chce nam dać drugiej szansy.
  • To nie jest takie łatwe, ciężko jej ponownie zaufać. Rozmawiałeś z nią?
  • Tylko chwilę. Stwierdziła, że to definitywny koniec.
  • Jeszcze będziecie razem, zobaczysz.
    Dwa tygodnie później
  • Masz wszystko? - zapytałam przyjaciółkę
  • Tak, pytasz, już po raz ósmy! - zaśmiała się
    Pojawił się na lotnisku, nie popełni drugi raz tego samego błędu. Nie straci jej ponownie.
  • Karim! - usłyszał wołanie
  • Nie, tylko, nie ona, wydaje mi się” - powtarzał w myślach
  • Karim! - odwrócił się
  • „cholera! Co ona tu robi” - pomyślał – Co? Nie masz co robić? - zauważyła Candice, paparazzi, przyciągnęła do siebie Francuza, całując go nachalnie
  • Tęskniłam orzeszku! - pisnęła
  • Orzeszku? - zdziwił się dziennikarz
  • Tak, bardzo lubię orzechy francuskie. A lody, to w prost uwielbiam! - zachwycała się
  • Nie ma orzechów francuskich, są włoskie – powiedział ironicznie, na co dziennikarz wybuchł śmiechem.
  • Nie ma co, inteligentna jak cholera! - podsumował – mamy kilka zdjęć, udanego dnia!
    Usłyszałam jak ktoś mnie woła, to był Ash, chwilę później usłyszałam imię piłkarza i ciemnowłosą rzucającą się na niego, ujrzałam rozbłysk fleszy i Sarę całującą zdezorientowanego Karima. Nie ma co, szybko sobie znalazł nową, przepraszam pomyłka. Szybko do niej wrócił. Teraz wiem, że nie miało by to sensu, może czas ułożyć sobie życie z kimś innym, z kimś kto mnie zna, z kim znajomość zaczęłam od przyjaźni, przecież to jedna z podstaw udanego związku. Spojrzałam na Asha, przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk. Spojrzałam w jego cudownie kakaowe oczy, wzrok przeniosłam na usta, zbliżył twarz do mojej, nasze usta się złączyły, w pocałunku.
  • Widzimy się w Polsce – wyszeptałam
  • Tak, w Polsce – powtórzył – teraz to na pewno wygram.
    Kilka dni później
  • Zaraz mnie szlak trafi! - krzyknął rzucając gazetą
  • Nie denerwuj się, orzeszku. - zarechotał
  • Brian, to nie jest śmieszne! Już jej nie odzyskam. - powiedział łamiącym się głosem
  • Zawsze, jest szansa.
  • Widziałem, rozumiesz, widziałem jak się pocałowali! - na co przyjaciel pokazał mu okładkę gazety, na której widniało zdjęcie jego i Sary całującej go.
  • Karim „Orzeszek” Benzema. Stary, a jakby na koszulce zamiast Benzemy był Orzeszek? Wiesz to nie jest głupi pomysł!
  • Brian, bo ci trzepnę! - pogroził przyjacielowi, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
                                                                                                                                                
     
  • Trzy lata później
  • Gotowa? - usłyszałam pytanie
  • Chwila Sami!
  • No pokarz się. - wyszłam z łazienki, obróciłam się wokół własnej osi.
  • Jej! Wyglądasz bosko! - przytuliła mnie
  • Ty też.
  • Gotowe? - usłyszałyśmy – no, no zwykłe zakończenie, a wy jak na gale!
  • Ash, nie zwykłe zakończenie, a zakończenie dla absolwentów. - poprawiłam chłopaka
  • Gdzie jest moja narzeczona?! Samanto, wyglądasz cudownie. Ty też, ładnie – zwrócił się do mnie.
  • Szymon, co ty tak komplementami sypiesz? - zaśmiał się – Andy skarbie, bosko – rzekł i puścił mi oko.
  • Czemu Andy? - zapytałam
  • Taki mój skrót od Candy. - wyjaśnił. Kwadrans później byliśmy pod szkolną aulą, w której miało odbyć się uroczyste zakończenie. Jak się domyślacie, właśnie skończyłyśmy z Sam szkołę. Szymon oświadczył się Sami w Walentynki. Była bardzo szczęśliwa, pierścionek był skromny, ale elegancki w środku znajdowała się dedykacja. Co ze mną? Mimo obaw i małej tęsknoty za pewnym ciemnookim, związałam się z Ashem. Jesteśmy razem od dwóch lat. Ten związek, nie przypominał relacji, która łączyła mnie z napastnikiem. Nie było takiej spontaniczności, gorącego uczucia. Nie żebym się z nim nudziła, ale czegoś mi brakowało. Pół roku temu dostaliśmy zaproszenia, na ślub Lisy i Briana. Pobierają się w sierpniu. Nasza przyjaciółka poprosiła nas byśmy zostały jej druhnami, na co od razu się zgodziłyśmy. Co dalej z nami będzie? Odpowiedź jest łatwa. Wyprowadzamy się do Madrytu, na stałe. Dostałyśmy pracę, w hotelu Marriott, tym samym co Lisa.
  • Jak to szybko minęło. - szepnęła do mnie przyjaciółka
  • Tak, wydaje mi się, że dopiero się poznałyśmy. - odpowiedziałam
  • Wychodzę dziś z Szymonem. - szepnęła podekscytowana
  • Ja też, Sami, ja też z nim – wskazałam głową na chłopaka siedzącego obok, odebraliśmy dyplomy.
  • To teraz impreza! - krzyknął Szymon
  • Jaka impreza? - zapytałam
  • Jak to jaka? - zadziwiła się moja przyjaciółka
  • Podwójna! - dodał Ash – Kochanie, zakończenie roku i twoje urodziny.
  • Zapomniałam! -złapałam się za głowę – Ale to dopiero za tydzień
  • No tak, dziś taka lekka impreza, a tą właściwą zrobimy w Madrycie, po naszym powrocie z San Tropez. Nie rób takiej miny! Taki prezent urodzinowy.
    Dwa dni później
  • Ash! Ash! - krzyknęłam
  • Co się stało Kochanie? - zapytał wchodząc do sypialni
  • Idziemy na plażę? - zapytałam, zrobił niezadowoloną minę – miałeś inny plan?
  • Tak, ale to poczeka, twoje życzenie, jest dla mnie rozkazem. - wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w turkusowy strój, zabrałam ze sobą zwiewną sukienkę, okulary przeciwsłoneczne i byłam gotowa. Szliśmy trzymając się za rękę, niedaleko była przystań skuterów wodnych, Ash ustalał coś z obsługą, spojrzałam w tamtą stronę, nasze spojrzenia się skrzyżowały, zamarłam. Spotkałam go po trzech latach, w tym czasie wyrzuciłam go z głowy, bynajmniej próbowałam. Szedł w moją stronę, w duchu modliłam się by coś lub ktoś przeszkodziło. Zjawił się Ash, odetchnęłam z ulgą. - Kochanie, dziś poopalasz się ze mną na jachcie.
  • Cudownie – odpowiedziałam, złożył pocałunek na mych ustach.
  • Czyli są razem – powiedział do siebie
  • Orzeszku! W końcu cię znalazłam – krzyknęła
  • Już nie śpisz?
  • No oczywiście! Musiałam zrobić makijaż, paznokcie, włosy, - wymieniała, miała na sobie szpilki na dość wysokim obcasie, strój w cekiny i torebkę Channel.
  • Idziesz na wybieg? - zapytał
  • Przestań muszę dobrze wyglądać, jak mi zrobią zdjęcie?
  • No tak. - powiedział z drwiną w głosie
    Z rozmyśleń wyrwał mnie śmiech Asha – z czego się śmiejesz?
  • Patrz, co za idiotka, ubrała się w szpilki na skuter wodny. A strój ma jak na karnawał w Rio.
  • Ash! Proszę cię, wszyscy się patrzą. - mówiłam przez śmiech
  • Sama się śmiejesz. Dobra, koniec, Andy!
  • Skąd znasz moje imię? - usłyszeliśmy pytanie
  • Przepraszam, ale nie wiem o co chodzi. - wyjaśnił
  • Nazywam się Andy Benzema, a ty...ty – jąkał się
  • Lucas Sanchez – powiedział
  • Wiem kim jesteś, sam trochę jeżdżę na desce, jesteś świetny!
  • Dziękuję
  • To skąd wiedziałeś jak mam na imię?
  • Zbieg okoliczności, wołałem swoją dziewczynę.
  • Rozumiem, a teraz muszę lecieć, ratować brata od tamtej cekinowej małpy – wskazał głową w stronę przystani. Ledwo się powstrzymałam od parsknięcia śmiechem, kłóciła się z Karimem o ubranie kamizelki ochronnej i krótkich spodenek. W końcu ubrała, z niezadowoloną miną, po chwili z uśmiechem podała chłopakowi wodę, objęła go w pasie.
  • Orzeszku, kiedy weźmiemy ślub? - zapytała, na co zakrztusił się wodą
  • Co?!
  • No ślub! Tak myślałam by ustalić datę, bo już zaczęłam wybierać zaproszenia. No i mógłbyś mi się oświadczyć. Poprosić o rękę pierw mojego tatę, wiesz, zapytać czy się zgadza, ale nie martw się Orzeszku z pewnością się zgodzi. Moja mama już się zgodziła.
  • Nie pytałem twojej ma....
  • Orzeszku, ale ja zapytałam i daj mi skończyć. Jak z nią rozmawiałam, to uzgodniłam, że jak wrócimy to zaczniemy się rozglądać za suknią. Pytała się kiedy razem zamieszkamy, sama jestem ciekawa. To jak to zaplanujemy?
  • Na ten moment nic nie planuję, prócz...
  • prócz ślubu?
  • Nie prócz, zmiany samochodu. - odparł - „ślub planowałem, ale z pewną blondynką” - powiedział w myślach
    W tym czasie na jachcie
  • Andy co powiesz, byśmy wyszli na kolację.
  • Z jakiej okazji? - zapytałam
  • Bez okazji, chciałem spędzić czas tylko z tobą.
  • Ciągle go razem spędzamy. - zaśmiałam się
  • No, tak ale....
  • Co kombinujesz? - zapytałam
  • Nic, zupełnie nic – odparł
  • Masz odwagę? - zapytałam
  • O co ci chodzi? - spytał - „chyba się nie domyśla” - dodał w myślach
  • Po prostu pytam, czy masz odwagę?
  • No, ale...
  • Żadnego, ale! Masz odwagę?
  • Na co? - zapytał
  • Chodź, poskaczemy do wody! - oznajmiłam
  • Z jachtu?
  • Nie, z tamtego klifu – wskazałam
  • Jesteś szalona! - odparł
  • mówię ci, zawsze nią byłaś, skończysz wreszcie śnić, nie jesteś aniołem, mówię ci, jesteś szalona! - zaśpiewałam – na co czekamy?
  • Na nic, chodź – pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy na klif, wzięliśmy rozbieg i skoczyliśmy. Nie obyło się bez mojego pisku. Minęła sekunda, a byliśmy w wodzie. Wynurzyliśmy się, po czym przytuliłam się do Asha.
  • Teraz poproszę na brzeg. - powiedziałam
  • Kurs na brzeg, robi się! - zaśmiał się
  • Co za idiota! - powiedział do brata.
  • Gdzie idiota?
  • Jak to gdzie? Widziałeś zabrał ją na klif i skoczył! Słyszałeś jak krzyknęła? - mówił zdenerwowany
  • Karim, po pierwsze uspokój się, po drugie, nie idiota a Lucas Sanchez, a po trzecie to nie twoja dziewczyna. - stwierdził
  • „Nie twoja dziewczyna. Jak nie moja, jak to moja Candy!” - powiedział w myślach
  • Twoja to tamta cekinowa małpa, yyy.... znaczy tamta w świecącym się stroju
  • Karim Orzeszku! Czemu tak stoisz? Chodź, zrobimy sobie zdjęcie, muszę coś na Facebooka wstawić! - powiedziała wyciągając telefon, by zrobić sobie zdjęcie
  • Focia z rąsi! No Orzeszku, ze mną też zrobisz focie z rąsi? - przedrzeźniał dziewczynę
  • Andy, zamknij się! Proszę, chociaż ty! - odparł widząc jak cekinowa mał... znaczy się dziewczyna w świecącym stroju robi sobie zdjęcie z wężem ogrodowym
  • Jeszcze nie ma zdjęcia z bidetem! - powiedział przez śmiech – albo się mylę!
  • Andy! Zapomnij o przyjeździe do Madrytu. - zagroził bratu
  • A przy okazji Sanchez wyrwał niezłą dupcie! - zaśmiał się – Laska jest boska, widziałeś jej cycki? Stary, bajka! A tyłek, aż się prosi by za niego złapać. - wymieniał, a w piłkarzu, aż się gotowało - Buźkę też ma śliczną, lubię blondynki. - dodał
  • Zamknij się. - syknął
  • No co ty, Karim! Nie podoba ci się?
  • Daj mi spokój. - odparł - „ Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba i byłaby tu ze mną, gdyby nie ta, co teraz z torebką pozuje” - westchnął
    Wieczorem
  • Orzeszku, pójdziemy dziś na kolacje? - zapytała
  • A masz w co się ubrać? - zaśmiał się
  • hy! Niee, o jeju jeju jak ty się o mnie martwisz! Orzeszku, teraz mój tata na pewno się zgodzi na nasz ślub i będzie zachwycony! Zjemy tutaj – odparła
  • Boże, co ja zrobiłem, że mnie taką idiotką pokarałeś?
  • Gotowa? - usłyszałam
  • Tak -powiedziałam wychodząc z łazienki – i jak?
  • Jak zawsze bosko. - mruknął całując delikatnie moje ramie. Weszliśmy do restauracji, zajęliśmy miejsce przy stoliku, który wyznaczył kelner. Po kolacji, postanowiliśmy się przejść.
  • Za trzy dni, kończysz 23 lata. - odparł
  • Z tego wynika, że wciąż mam 22. - zaśmiałam się
  • No właśnie, chciałem cię o coś zapytać.
  • Pytaj – powiedziałam
  • Andy, już od jakiegoś czasu się zastanawiałem i myślę, że to dobra okazja. Zrozumiem, jeśli odmówisz, bądź odpowiesz w innym terminie. Nie nalegam, dam ci czas, cokolwiek teraz powiesz, nic, ale to nic się między nami nie zmieni. - klęknął na jedno kolano - Maryse Brzezińska van Damme, czy wyjdziesz za mnie? - zaniemówiłam, kiedyś myślałam nad tym, jako nastolatka, ale wyobrażałam sobie, zresztą nie ważne.
  • Ash, ja...ja nie wiem co powiedzieć, zaskoczyłeś mnie, jej nie zrozum mnie źle, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa, Ash, nie mówię tak -opuścił głowę – ale nie mówię też nie. Po prostu, daj mi czas.
  • Pewnie. Nie ma problemu. Rozumiem - przytuliłam się do niego, delikatnie mnie pocałował.
  • Zaraz się wścieknę! - syknął do słuchawki telefonu – Brian, nie uwierzysz, ten cały Lucas właśnie się oświadczył mojej Candy.
  • Już raczej nie twojej, czekaj, czekaj, śledziłeś ich?
  • Nie, poszedłem się przejść i z daleka ją rozpoznałem.
  • No ok, jesteś pewny?
  • Czego?
  • Oświadczyn, zgodziła się? - dopytywał
  • Nie wiem, ale chyba tak, bo go przytuliła i pocałowała
  • Pewnie zadzwoni do Sam i Lisy, więc ci powiem. Do jutra stary, trzymaj się
  • ta, dzięki
    W innej części kraju
  • Nie uwierzysz! - krzyknęła
  • W co? - zapytał przyglądając dokumenty, weszła do pokoju z łzami w oczach
  • Stella , co się stało? - zapytał podchodząc do żony, tak, tak do żony rok temu odbył się ślub
  • Andre, jestem w ciąży. - odparła
  • Żartujesz?
  • Nie. - powiedziała
  • Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Stella! To cudownie!
  • Tak, pójdziesz ze mną do lekarza?
  • Jeszcze się pytasz?
    Madryt
  • Cześć piękna! Co jest
  • Lisa, nie uwierzysz, oświadczył mi się!
  • O matko boska i wszyscy święci!
  • Ale się nie zgodziłam, to znaczy powiedziałam, że się zastanowię.
  • Opowiesz, mi wszystko w Madrycie, w końcu wracacie za trzy dni.
  • Pewnie, do zobaczenia – rozłączyła się, po chwili telefon ponownie zadzwonił
  • Mówiłam, że porozmawiamy w Madrycie
  • Mam przylecieć do Madrytu? - zaśmiała się
  • Stella? Co u ciebie? - zapytała
  • Bardzo dobrze, jestem strasznie szczęśliwa
  • No tak, masz męża,
  • dziecko
  • no dziecko, DZIECKO?! Żartujesz? Jej wspaniale! Gratuluje! A znasz płeć?
  • Dowiemy się wkrótce, za dwa dni idziemy na badania. Ale myślę, że jeszcze za wcześnie.
  • Koniecznie powiedz co i jak – skończyła rozmowę z przyszłą mamą
  • No odbieraj! - ponaglał
  • Co?! - usłyszał głos kumpla
  • Dzwoniła do Lisy. - oświadczył
  • No i? Wiesz coś? - dopytywał
  • siedzisz?
  • Stary, mów! - ponaglił
  • Candice jest w ciąży, jak można się domyślić przyjęła oświadczyny.
  • Jesteś pewny? - zapytał
  • Lisa pytała się czy zna płeć i czy wie, który to miesiąc, jeszcze gratulowała.
  • Ok, dzięki. - mruknął, rozłączył się – teraz, to już koniec. Cholera! Dlaczego, wtedy za nią nie pojechałem? - dostał SMS-a
  • „Zobaczysz ją na ślubie, bądź dobrej myśli.”
  • Łatwo ci mówić. - powiedział do siebie
    Tydzień minął bardzo szybko. Wróciliśmy do Madrytu, gdzie odbyła się moja impreza urodzinowa, na której zjawili się nawet Ricardo i Antonio. Wybraliśmy się do salonu sukien ślubnych, widzieliśmy już około setki modeli, żaden nie zrobił na nas wrażenia.
  • Nie! - krzyknęliśmy wspólnie
  • Dlaczego? - Zapytała zdezorientowana sprzedawczyni
  • Bo wygląda jak beza, mówiąc delikatnie – odparł Antonio
  • Identyczny model miała księżna Diana. - dodała
  • 30 lat temu – podsumowałam
  • Lisa ma zgrabny tyłek, trzeba go podkreślić – usłyszeliśmy – na przykład tym – pokazał nam sukienkę
  • A ty gdzie byłeś – zapytał chłopakami
  • wybierałem suknie! - oburzył się – mierz, kochana – chwilę później pokazała nam się w sukni, którą wybrał Ricardo, wyglądała zjawiskowo. Podkreślała jej figurę. Do sklepu weszła dziewczyna o jasnych blond włosach i szerokim uśmiechem. Skądś ją kojarzyłam, tylko skąd?
  • Wyglądasz bajecznie – powiedziała
  • Dziękuje, ty też. Ciąża ci służy. Stella, poznaj Sam, Candice, chłopaków już znasz. - podałyśmy sobie dłonie – a teraz miejsce dla kobiety w ciąży! Siadaj – wskazała na Stellę – do Sami zadzwonił telefon, panowie poszli wybierać z Lisą dodatki, a ja zostałam sam na sam z byłą dziewczyną mojego byłego chłopaka. Jak to brzmi....
  • Candice, chciałam cię przeprosić – zaczęła – poczekaj, nie przerywaj mi. Wysłuchaj mnie do końca. - nie miałam zielonego pojęcia o co jej chodziło. - z pewnością znasz Sarę Williams, jak byłaś w Lyonie to było świeżo po moim rozstaniu z Karimem. Byłam na niego wściekła, dlatego zaproponowałam Sarze, by się trochę koło Karima zakręciła. Chciałam by pocierpiał, nie pytaj dlaczego. Po kilku dniach, zrozumiałam, że był to błąd, próbowałam ją odciągnąć od tego pomysłu, skontaktować się z tobą, z Karimem, nie chciał słuchać. Candice, on cię wciąż kocha! Nawet na butach ma wygrawerowane „C” A tamtej wariatki nie może się pozbyć. Rozmawiałam z nim kilka dni temu. Przepraszam, zrozumiałam swój błąd. Cholernie tego żałuje! Gdyby nie ja, bylibyście razem.
  • Zaskoczyłaś mnie. Dziękuje za szczerość, ale nie byłabym z Karimem. Ten związek by nie przetrwał próby czasu, odległości. - odparłam
  • Wybaczysz mi kiedyś? - zapytała
  • Nie, kiedyś nie, ale teraz tak. - przytuliła się do mnie.
  • Mam suknię! - krzyknęła Lisa
  • Nareszcie! siedzimy tu już 5 godzin! - odpowiedziała Sam
  • Zobaczymy ile ty będziesz wybierać swoją. - zaśmiałam się
    Tymczasem w Lyonie
  • Anna? - zapytała
  • Kazia? Matko, nie widziałyśmy się z pięć lat!
  • Tak i gdyby nie zjazd to byśmy się nie spotkały.
    Wieczorem
  • A to moja wnuczka Candice. Na imię ma Maryse, ale wołamy wszyscy Candice
  • Co za młoda dama! Ile ma lat?
  • 23.
  • ojeju! To ślub niedługo, dzieci.
  • Jej się nie śpieszy. Skończyła studia, wyprowadziła się do Madrytu. Dostała dobrą pracę. Wiesz Anno, że była tu kilka lat temu, trzy miesiące. Podajże w 2009. jak zaczęła szkołę. Mam zdjęcia pokażę ci!
  • Gdzieś ją widziałam. - odparła - chodź, pokaże ci piękny park.
  • Anno! Patrz! CJ! - pisnęła – O matko i córko! Skoro jest CJ, to może Ridga spotkamy!
  • To nie CJ! To mój sąsiad Karim, którego dawno nie widziałam
  • Dobry wieczór – przywitał się
  • Witaj młodzieńcze. Strasznie przypominasz mi...
  • CJ-a? - zaśmiał się
  • To też, ale chłopaka ze zdjęcia. - zdziwił się
  • mam nawet to zdjęcie przy sobie, o zobacz! Identyczni. - spojrzał na zdjęcie, na którym było widać go z Candice, podczas imprezy.
  • Skąd ma pani to zdjęcie? - wydukał
  • to moja wnuczka, Candice. Miała tu z 19 lat. To ty?
  • Tak – odparł kobiecie
  • A teraz mów, dlaczego cię nie widuje?
  • Mieszkam w Madrycie. Zmieniłem klub.
  • Kaziu, a czasami Candice się tam nie wyprowadziła?
  • Tak, masz racje. Mieszka tam od wakacji. Dopiero co w wózku ją się woziło, a teraz studia skończyła, prace dostała, a zresztą co cię to interesuje – machnęła ręką
  • Nawet nie wie pani, jak bardzo.” - pomyślał
  • Pewnie, chcesz odpocząć, my już uciekamy, do widzenia.
  • Do widzenia – odpowiedział i oddalił się w stronę domu, rozsiadł się na kanapie i zadzwonił
  • Orzeszku! - pewnie się domyślacie do kogo ;)
  • Jak masz czas to przyjedź
  • Dla ciebie zawsze mam czas! Coś się stało?
  • To nie jest rozmowa na telefon.
  • Już jadę Orzeszku! Mogę być za godzinę?
  • Możesz. - rozłączyła się
  • Mamo! Nie uwierzysz. Karim chce bym do niego przyjechała! Pewnie chce mi się oświadczyć!! - zapiszczała
  • To powinien tu przyjechać.
  • Nie! Nie! Z pewnością przygotował coś u siebie, tfu znaczy u nas! Muszę jakąś sukienkę ubrać! - w pokoju wybrała sukienkę, przy pomocy rodzicielki wykonała fryzurę i makijaż – Mamo, wrócę jak narzeczona Karima Benzemy – oświadczyła - o ile wrócę – dodała ciszej – a niedługo będę się nazywać Sarah Benzema.
  • Tak się cieszę!
  • Ja też! Będziemy mieszkać w Hiszpanii, jeździć super-drogimi samochodami, będę sławna!
  • Będziemy sławne, córeczko. - poprawił ją
    W innej części miasta
  • Kaziu, nie uważasz, że ładnie razem wyglądają? - spytała oglądając zdjęcie Candice i Karima – Bardzo miły chłopak z tego Karima, ma takiego pieska, bardzo pocieszny.
  • Ładnie, ładnie. Tylko Candice ma jakiegoś chłopaka. Jest sejterem, lejterem, kejterem, coś w tym rodzaju. Jeździ na deskorolce.
  • Taki duży, a bawi się jak dziecko.
    Tymczasem w Madrycie
  • Za dwa tygodnie będziemy bawić się na weselu! Uhuhu – zaśmiała się Sam
  • A ja nie mam sukienki – powiedziałam bez emocji
  • coś się wymyśli – odparła
  • Co Sami? Też nie masz? - zaśmiałam się
  • nie. - mruknęła
  • Co myślicie o tych? - pokazała nam kolejną kompozycje kwiatową
  • No, no całkiem całkiem, ale czy te nie będą lepsze? - zapytałam
  • Masz racje, będą pasować do reszty. Te na bukiet ślubny.
  • Zdecydowałaś się na welon? - zapytała przyjaciółkę
  • No właśnie niezbyt, wiesz Sami, chciałabym i nie. - westchnęła
  • Może zamiast welonu, wepniemy we włosy kwiaty takie jak w bukiecie? - zaproponowałam
  • Ty, to nie jest głupie! Że ja na to nie wpadłam!
  • To co? Zdrowie! - napiłyśmy się słodkiego różowego wina, nie mogłyśmy się zdecydować pomiędzy białym, a czerwonym, więc wybrałyśmy różowe.
    W Lyonie
    Dzwonek do drzwi, wstał i otworzył.
  • Orzeszku! - rzuciła mu się na szyję – gdzie świece?
  • Ale jest prąd, nie martw się, nie musisz siedzieć przy świecach. - odparł – Wybierasz się gdzieś? - zapytał
  • Czemu pytasz? - zaśmiała się zalotnie
  • Bo, nie ważne. Musimy pogadać – powiedział
  • Tak, tak, tak, tak, tak, zgadzam się! - odparła podekscytowana
  • Nie wiesz o co chcę zapytać.
  • Ale i tak się zgadzam.
  • Dobrze wiesz, że za dwa tygodnie Lisa i Brian biorą ślub i dostaliśmy zaproszenie
  • Zgadzam się! Na wszystko! - pisnęła
  • To ustalone! - klasnął w ręce – zaraz zadzwonię do Lisy i powiem by miała dla ciebie ten pokój.
  • A-a-ale – wydukała
  • Mój brat przyjeżdża, wiesz męska ekipa, wieczór kawalerski Briana.
  • Pewnie, rozumiem – posmutniała
  • To ja cię nie zatrzymuję, nie chcesz się spóźnić – kontynuował
  • na co spóźnić? - zapytała
  • Myślałem, że gdzieś wychodzisz, tak się ubrałaś to pomyślałem, że jakaś impreza branżowa – zaśmiał się wypowiadając ostatnie słowo
  • Ubrałam ją dla ciebie, powiedziałam mamie, że mi się oświadczasz. - odparła, milczał – Karim, kiedy mi się oświadczysz? Chce ślubu!
  • Zrozum, że nie chcę brać ślubu, mam 24 lata, mam czas.
  • Teraz masz 24, w grudniu 25. Karim, co ci zależy, możemy nawet teraz wziąć ślub.
  • Sarah, ty nie rozumiesz, nie będziemy małżeństwem.
  • Poczekam. - odparła i oddaliła się, usłyszał zamykanie drzwi, odjechała
  • W roli mojej żony widziałem inną, lecz teraz będzie żoną innego....




Ubranie Candice (lotnisko)
 
 
 
Mała zmiana zdjęcia startowego, związana jest
ze zmianą miejsca akcji, wcześniej był Lyon
teraz mamy Madryt.
Trochę namieszałam, akcja się rozkręciła,
również przeniosłam ją do bierzącego roku.
Nie wiem czy rozdział nie jest za krótki,
jak dobrze pamiętam Edzia, życzyła sobie taki baaardzo długi,
może ten ostatni taki będzie.
A ostatni już za tydzień!
 
Trzymajcie się cieplutko:)