czwartek, 6 września 2012

Rozdział 7


27 styczeń 2009




Po udanym „maratonie zakupowym” siedziałyśmy obładowane torbami w kawiarni, czekając na Banoffee i Latte Macchiato. Mimo, że spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu, zawsze mamy tematy do rozmowy. Niektórzy się śmieją, gdyby zamknęli nas w więzieniu na kilka lat i by nas wypuścili to byśmy jeszcze pod bramą więzienną rozmawiały. Wróciłyśmy do hotelu.

  • Candice, co będziesz robić? - zapytała ziewając
  • Myślałam by przejść się po parku. Co ty na to?
  • Wiesz, z chęcią ale jestem strasznie śpiąca. Położę się. Nie będziesz zła? - spytała kładąc się na łóżko.
  • Pewnie, że nie przejdę się sama, śpij dobrze – już nie odpowiedział, spała jak małe dziecko. Wzięłam ze sobą słuchawki, zjechałam windą na dół. Przechadzałam się ścieżkami słuchając muzyki, czasami lubię zamknąć się we własnym świecie gdzie liczę się ja i muzyka, nic więcej. Rozejrzałam się nikogo nie było, ściągnęłam słuchawki i szłam dalej w milczeniu, po dłuższej chwili słyszałam jak ktoś woła
  • Zaczekaj! Stój! - w pierwszej chwili myślałam, że to do mnie – Boston! Stój, mówię do ciebie! - nie, ok to nie do mnie, ja nie Boston ja Candice. Szłam dalej, wokół moich nóg zaczął kręcić się piesek rasy beagle, jeju jaki on śliczny! Schyliłam się i zaczęłam bawić się z Bostonem, po chwili dobiegł właściciel psa. Nie podnosiłam się, tylko dalej bawiłam się z pieskiem.
  • Bardzo cię przepraszam, nie powinienem go puszczać, po prostu chciałem żeby pobiegał, a mi uciekł – mówił wyraźnie zakłopotany,
  • Nic się nie stało. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą – masz przeuroczego psa.
  • Bardzo cię przepraszam, jak mogę coś dla ciebie zrobić to mów śmiało - albo on jest głuchy, albo ja jestem niemową.
  • Hej, mówiłam już, nic się nie stało. - podał mi rękę bym mogła wstać.
  • No tak, czasem tak mam, że dużo mówię, ale jesteś pewna że nic się nie stało? - człowieku bez przesady od głaskania psa się nie umiera, chyba że o czymś nie wiem.
  • Zawsze myślałam, że to ja dużo mówię , ale bijesz mnie na głowę – zaśmiałam się
  • Przepraszam, nie przedstawiłem się. Karim – podał mi rękę
  • Maryse – odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk dłoni.
  • Ładnie, tak inaczej. - taa - stare francuskie imię można powiedzieć klasyk, ale nie często spotykany. Jakbym powiedział biały kruk w śród imion to bym przesadził. A może i nie
  • może inaczej, lecz większość mówi do mnie Candice, tylko czasem mama i przyjaciółka Maryse lub Ryse. - uśmiechnął się
  • To może zamiast stać to się przejdziemy? - zaproponował
  • Z chęcią – odparłam
  • Chociaż tak ci się odwdzięczę za mojego psa. Boston, chodź. - zwrócił się do psa. Nie reagował, usiadł na ziemi i przechylił głowę na bok. Boski widok.
  • No chodź Boston. - powiedziałam, pies wstał i podbiegł do nas, po chwili dreptał już przed nami.
  • Pięknie. Własny pies się mnie nie słucha. - to się nazywa dar. Tak, tak dar i to przez duże D.
    Albo miłość od pierwszego głaskania. Boże, jak to brzmi.
  • Nie widziałem cię tu wcześniej, a bywam tu często. To ulubiony park Bostona.
  • Nie dziwię się, park jest piękny. I masz rację w Lyonie jestem od jakiegoś tygodnia.
  • Zaczęłaś tu studia? - zapytał
  • Zaczęłam, ale nie tu. Tu jestem na praktyce. - wyjaśniłam.
  • To w takim razie gdzie studiujesz?
  • W Poznaniu – widząc jego minę wytłumaczyłam mu do jakiej szkoły chodzę i co tu dokładniej robię.
  • Myślałem, że jesteś z Francji. Masz francuskie imię. A tu proszę polka. - I to bardzo ładna polka – dodał już w myślach. Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy, na początku nie poznałam, że to TEN Karim, przez chwilę było mi głupio, ale mówił bym się nie przejmowała, nawet się nie zorientowaliśmy a było już ciemno. Sprawdziłam godzinę, było po 22. Udaliśmy się w stronę postoju taksówek, chciałam wracać pieszo lecz powiedział, że tak będzie bezpieczniej i nie będzie się martwił. Dlaczego nie chciałam by mnie nie odprowadził? Sama nie wiem. Wsiadłam do taksówki, a sam udał się w stronę domu. Wcześniej umówiliśmy się na kawę, spotkamy się za dwa dni, akurat mam wolne. Szybko złapałam z Karimem wspólny język, okazał się bardzo sympatycznym młodzieńcem a nie zapatrzoną w siebie gwiazdę footballu.
  • Sam? - w pokoju było ciemno, myślałam że nadal śpi, zapaliłam światło i mało nie dostałam zawłu. Sam wyskoczyła zza drzwi.
  • No nareszcie jesteś! Gdzie byłaś? Nie odbierałaś. - mówiła jak najęta
  • Spotkałam kogoś i tak zaczęliśmy rozmawiać i spacerować... no wiesz – wywołało to uśmiech na twarzy Sam. Zaraz zacznie się przesłuchanie, a co, a jak, i co powiedział.
  • No mów! Jak się nazywa, jak wygląda... - już się nakręciła, cieszy się czyimś szczęściem.
  • Ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć, piszczeć, skakać i co tam ci jeszcze wpadnie do głowy. - po co ja to mówię, znając los zacznie taniec euforii.
  • Obiecuje! Słowo! - powiedziała z powagą
  • No ok. Ma na imię Karim – nic, zero reakcji – ten Karim.
  • O matko nie wierzę! Ten Karim? - pokiwałam twierdząco głową – No i co? I co powiedział?
    Opowiedziałam jej cały przebieg spotkania, ze wszystkimi szczegółami. Słuchała, z niedowierzaniem. Stwierdziła, że po takiej dawce emocji to nie zaśnie, a po niespełna godzinie spała jak małe dziecko po męczącym dniu. Dostałam sms'a „śpij spokojnie...K” Uśmiechnęłam się mimowolnie i odpłynęłam w krainę Morfeusza....
 
 
     
    Nie ma to jak mega słodkie ciacho:))
     
 
 
 
To już 7 rozdział, co myślicie o małym przyjacielu Karima? (zdjecia w zakladkach)
Dziękuję za Wasze liczne komentarze, zapraszam do dalszego czytania i komentowania :)

14 komentarzy:

  1. jeeejku genialny ^^ jestem zachwycona wątkiem z Bostonem ;D i naprawdę się uśmiałam ;D
    jeejku ja tylko czekam i czekam na każde kolejne rozdziały ^^ świetne,kocham twoje opowiadanie,czekam na więcej!!<33333

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny pomysł z Bostonem, bo chyba nie spotkałam się jeszcze z opowiadaniem, gdzie dwójka ludzi poznaje się dzięki psu ;d
    Widać, że pomiędzy nimi narodziła się przyjemna atmosfera i tych spotkań będzie coraz więcej i więcej :)
    Pozdrawiam, Kate ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Na prawdę bardzo podoba mi się to jak piszesz! Co prawda pierwszy raz jestem na Twoim blogu i czytam Twoje opowiadanie, ale na pewno będę zaglądała tu częściej! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się!!!!!!! Cuuuuudo, cuuuuuudo:D:D
    Gioraa

    OdpowiedzUsuń
  5. Piesek zarąbisty, jak się w nim nie zakochać? Rozdziała fajny :). Jestem ciekawa jak przebiegnie ich kolejne spotkanie. Czekam!!.

    OdpowiedzUsuń
  6. nowy rozdział na http://empty-pain.blogspot.com/ serdecznie zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No no! To psiak połączył tych dwoje ;) Rozmowa całkiem sympatyczna, ważny temat studiów poruszony ;) Pozdrawiam [weasley-diary.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. najlepszy był ten wątek z psem:)
    pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejciuuu jaki Boston jest słodki :D i jeszcze sprawił, że Karim poznał Candice :) . Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Super ! :)
    Ja w koncu dodalam nowy rozdzial ;)
    chrisinadia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy na : to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com Zapraszam serdecznie . ;* Nadrobię w wolnym czasie . ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam na rozdział 5 :)
    http://una-gota-de-esperanza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. niezły sposób na podryw ^^ no powiem, że ciekawe to opowiadanie :) tylko Polka pisze sie z dużej litery :) a jakbyś chciała, to u mnie pierwszy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. swietny rozdział!! piesek cudowny!!!! nie moge doczekac sie nexta

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, słowa pochwały i krytyki, dzięki Wam wiem, że mam dla kogo pisać:)
Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam jakąś wypowiedzią, jeśli tak to przepraszam.
Jak to mówią Coco Jambo i do przodu!
Jesteście Boskie:)
Do następnego!!