środa, 14 listopada 2012

Rozdział 17


10 marzec 2009




Za osiem dni będziemy już w Poznaniu, jak to szybko minęło. Za szybko. Poznałam Karima, a już trzeba się z nim rozstać. Mówi, że wszystko będzie dobrze, chociaż widzę po nim, że źle to znosi. Może ma zapisać w mojej książce rozdział, a nie wpisać się w nią na stałe. Jeśli chodzi o Sarę to myślałam, że jest inna, fakt zrobiono jakąś kampanie z jej udziałem, ale żeby zawracać komuś codziennie głowę z pytaniem „Zgadnij co robię?”, „Pamiętasz, że jestem znana?” Pierdolca można dostać.

  • Hej, Candice. - nie zareagowałam – Candice!
  • Co?! - zapytałam – zamyśliłam się – dodałam
  • Miałaś minę, jakbyś chciała kogoś wzrokiem zabić. - zaśmiał się, spojrzałam na niego – no właśnie taką – śmiał się dalej - przestań to boli. - dodał chowając się za poduszką. - Patrz pająk! Jaki wielki!
  • Karim, nie zaczynaj. - upomniałam chłopaka
  • No co, śmiesznie było – zarechotał
  • Zależy dla kogo. - przytulił mnie całując w głowę
  • Sama chciałaś tam iść „Chodźmy do Domu Strachu, do Domu Strachu” - przedrzeźniał ją ze śmiechem. - zresztą ten pająk był z gumy.
  • Ale wyglądał jak prawdziwy i był ogromny! - zaprotestowałam
  • Kochanie, on był taki. - pokazał odległość między palcami – miał maksymalnie 4 centymetry.
  • O 4 za dużo. - powiedziałam prosto w jego usta, które po chwili się złączyły.
    W innej części miasta
  • Stella! Stella! -krzyczała idąc korytarzem – no tu jesteś
  • Coś się stało? - zapytała zdziwiona.
  • Jeszcze się pytasz? Karim nie zwraca na mnie uwagi! Dzwonię codziennie, a on nic, już nawet nie odbiera!
  • Chcesz go zniechęcić? Nie dzwoń codziennie, faceci tego nie lubią. Zresztą uspokój się minęły dopiero dwa tygodnie. - odparła
  • Masz jakiś plan? - zapytała
  • Tak. - odparła niepewnie – mam plan „tylko czy ja dobrze robię?” - dodała w myślach
  • No więc słucham. - usiadła na krześle na przeciw blondynki
  • Tu masz klucze do domu Karima – pokazała dziewczynie pęk kilku kluczy – ten jest od bramy głównej, ten od tylnych drzwi, ten od drzwi ogrodowych, a ten... ten jest od domu. - podała brunetce klucze, wstała – tylko użyj ich za jakieś sześć dni.
  • Sześć dni? Mam czekać tak długo? - była zła, sześć dni to za długo, chciała go, teraz.
  • Za osiem, Candice wraca do Polski, jakbyś użyła ich wcześniej Karim miałby czas by jej wszystko wytłumaczyć, a tak wyjedzie, nie zostawiając niczego, zabierając złamane serce.
  • Sprytne – uśmiechnęła się chytrze, wyminęła Stellę w drzwiach
  • A ty dokąd? - zapytała
  • Idę się przygotować. Candice nigdy nie zapomni tego dnia, już ja o to zadbam.
  • Co ja do cholery wyprawiam – powiedziała do siebie – muszę powiedzieć to Karimowi. Tylko jak on nie chce mnie znać, w sumie mu się nie dziwię.
  • Kotku, czemu jesteś taka smutna? - zapytał mężczyzna
  • O, Andre. Nie, nie jestem smutna, wydaje ci się. - uśmiechnęła się do niego. - wracamy do domu?
  • Oczywiście. - odparł i pocałował dziewczynę w czubek głowy
  • Ugotuję ci ratatuję! Nauczyłam się oglądając program kulinarny. - zmienia się, nasza plastikowa lala się zmienia, cóż to zasługa miłości. Tej prawdziwej.


 
Wieczór

  • Brian, nie podoba mi się ta cała Sarah – powiedział przeglądając kolorowy magazyn
  • Kiedyś uważałaś, że jest bardzo miła i w porządku – odparł
  • Tak, no ale zobacz, jedna sesja i zachowuje się jakby zdobyła nie wiadomo co! Może mi się wydaje.
  • Wydaje ci się. - uśmiechnął się do dziewczyny
  • Nie uwierzysz! - powiedziała nagle – Brian, jak znamy się tyle lat, to normalne nie uwierzysz!
  • Kochanie, zamiast rozmyślać czy uwierzę czy też nie, może wreszcie powiesz o co ci chodzi? - zaśmiał się
  • Spotkałam Stellę na zakupach w delikatesach, rozumiesz Stella i delikatesy! Spotkałam ją w dziale z warzywami, zobaczyła mnie i się uśmiechnęła, powiedziała „Witaj Liso, dawno cię nie widziałam.” mnie zamurowało, widząc moją minę dodała „chcę cię przeprosić za moje zachowanie. Teraz wiem, że był to błąd. Jeszcze raz przepraszam” Brian myślałam, że uderzyłam się w głowę i mam omamy. Była szczera, Stella była szczera, drugi raz widziałam w niej szczerość, pierwszy raz był kiedy spotkałam ją w sklepie kupującą buty. A najlepsze, że później zapytała „Myślisz, że jak dodam do Ratatui bakłażan i cukinię to coś się stanie czy wręcz przeciwnie, będzie dobre?”
  • Powiedz, że żartujesz. Stella Martinez gotuje? Koniec świata jest blisko.
  • Nie śmiej się, chyba się zmieniła. Zresztą to tylko Stella, nie się nią zbytnio przejmować. Na co masz ochotę?
  • Na ciebie – odpowiedział nie odrywając wzroku od dziewczyny.
  • A coś do jedzenia? - zapytała lekko się rumieniąc
  • Nie wiem, może Ratatuja? - zarechotał
  • Ratatuja a'la Stella! Robi się! - krzyknęła z kuchni
    W hotelu
  • Czyż oni nie wyglądają słodko? - zapytała Sam patrząc przed siebie
  • Jak dwa misie – podsumował Brazylijczyk
  • Czy tylko mi się wydaje, czy ten facet kręci się tu codziennie. - zapytał wskazując dziewczynę przed hotelem, podeszli do okna
  • Ten? - przytaknął – to pan Jose, dba o rośliny przed hotelem. - wróciła na swoje miejsce – wychodzimy, bo już nie mogę usiedzieć!
  • Tak, tylko nic nie pijemy! - spojrzeli na niego zdziwieni – no może troszeczkę. - zaśmiał się
  • Oj Antonio, co ja z tobą mam

W innej części miasta

  • Karim, to łaskocze, przestań!
  • No co, smyram cię! - zaśmiał się
  • Jak ja cie smyrnę, to jutra nie doczekasz.
  • Bo zabiorę ci żelki! - powiedział poważnie
  • Ehe... - przytaknęłam, po czym zabrał mi je – Ej! Oddaj.
  • Oddam, pod warunkiem, że.... - zamyślił się, w tym czasie poszłam do kuchni po drugą paczkę.
  • Pod jakim warunkiem? - zapytałam – nic nie powiesz?
  • Chodź – wyciągnął rękę w moją stronę, nie zareagowałam – no chodź Skarbie -przyciągnął mnie do siebie, pocałował w czubek głowy – wiesz, że cie kocham? - zapytał szeptem
  • Wiem. - odparłam – a teraz mnie mocno przytul, bo jest ciemno i zimno na zewnątrz. - wtuliłam się w niego – jak sobie pomyślę, że trzeba wyjść.
  • Ale ja cię nigdzie nie puszczę. - powiedział
  • Jak to? - zapytałam patrząc na niego
  • Normalnie. Czy to takie dziwne? - spytał
  • Chcesz mnie trzymać tu w nieskończoność?
  • I o jeden dzień dłużej.
  • Wiesz, przedstawiciele Ochrony Praw Człowieka byliby zszokowani twoim wyznaniem. - podsumowałam
  • Przecież nie powiedziałem, że będę cię trzymał w piwnicy. Będziesz miała dostęp do świeżego powietrza - zaśmiał się
  • Dziękuje, to miłe z twojej strony.
  • No, na strychu są okna. - zaśmiał się na co oberwał poduszką – z czego się śmiejesz?
  • Normalnie zaczął byś mnie gonić. - zaśmiałam się
  • Normalnie zaczęła byś uciekać – pokazałam mu język i odwróciłam się tyłem udając obrażoną, przyciągnął mnie do siebie i złożył pocałunek na moich ustach, który odwzajemniłam

W tym samym czasie na obrzeżach miasta

  • Pani Sarah Williams?
  • Tak, to ja.
  • Witam, nazywam się Jose Mulee, rozmawialiśmy przez telefon
  • Pan jest tym detektywem, którego wynajęłam? - zapytała
  • Tak odezwała się pani do mnie przez maila. Tu są zdjęcia. - podał dziewczynie kopertę ze zdjęciami, otworzył ją i się uśmiechnęła
  • Może mi pan coś więcej powiedzieć? - zapytała
  • Co ma pani na myśli? - zmarszczył brwi
  • Jakieś przebranie, coś więcej o niej? - dopytywała
  • Wcieliłem się w ogrodnika hotelowego, poznałem dziewczyny, zdobyłem ich zaufanie, a zdjęcia nie były problemem. - podsumował
  • Świetnie, a co teraz robi?
  • Obecnie znajduje się z panem Benzema w jego domu. - odpowiedział
  • Hmm.... - zamyśliła się – kiedy...
  • wyjeżdża 18 marca. O 10 ma lot powrotny do Poznania. Prawdopodobnie wyjadą z hotelu o ósmej. A do 10 pan Benzema tego dnia ma przedmeczowy obowiązkowy trening. Więc sama pani rozumie, nie przyjedzie na lotnisko.
  • Cudownie! - zapiszczała, by po chwili zaśmiać się szyderczo
  • Skontaktuję się z panią jak będę mieć więcej informacji. - dodał
  • W takim razie do zobaczenia – odparła, odwróciła się i wsiadła do taksówki, która przed chwilą podjechała. Mężczyzna wrócił do samochodu, zajął miejsce kierowcy
  • Szurnięta baba – powiedział do swego kompana
  • Fakt, jeszcze nie widziałem by ktoś miał taką obsesje na punkcie faceta. - zaśmiał się – dziwne zlecenie, przeważnie mieliśmy kogoś znaleźć, a tu.
  • Płaci to wymaga. - podsumował i odjechali
    Siedziała w ciemnym pokoju, oświetlonym tylko przez lampkę nocną przeglądała zdjęcia, wstała i podeszła do dużego plakatu z piłkarzem, przejechała dłonią po twarzy napastnika, w drugiej ręce trzymała zdjęcie dziewczyny.
  • Jeszcze osiem dni kochanie. Za osiem dni będziesz mój, tylko mój. - zaśmiała się, podarła zdjęcie które trzymała w dłoni – zniszczę cię jak to zdjęcie. No misiu mam dla ciebie niespodziankę. - trzymała w ręku tekturową torebkę – ale zobaczysz to w swoim czasie. A teraz dobranoc, bo muszę się wyspać, rozumiesz jutro mam sesję i muszę wyglądać bosko! - pocałowała plakat – Dobranoc kochanie – powtórzyła pocałunek.
    W innej część miasta
  • Wiesz, że jesteś wyjątkowo piękna? - zapytał szeptem
  • Wiem, u Polek to normalne – westchnęłam
  • Jakaś ty skromna – dodał i złożył pocałunek na mych ustach – ale i tak cię kocham – zatopił się w nich, objęłam dłońmi jego szyję. Po moich plecach przeszły dreszcze, które sprawiły przypływ euforii. Uniósł mnie nie odrywając się od moich ust, oplotłam nogami jego biodra, błądził dłońmi po moich plecach, usta przeniósł na moją szyję, odchyliłam głowę do tyłu przymykając oczy. Po raz kolejny spędziłam noc w objęciach francuskiego piłkarza. Rano obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się pojedynczo do pokoju, Karima nie było, zegar wskazywał godzinę 9. Wygrzebałam się z łóżka, ubrana zeszłam na dół, tam też go nie było. Na kuchennym blacie znalazłam kartkę „Jestem na treningu, nie miałem serca cię budzić. Będę po 10.”
  • Czyli za godzinę – powiedziałam sama do siebie, zrobiłam sobie gorącą czekoladę i rozsiadłam się na kanapie pomiędzy żelkami i piankami. Leciał program śniadaniowy, poruszyli temat ślubu, wyboru sukni ślubnej, sali, zespołu, fotografa. Zaczęłam sobie wyobrażać siebie w długiej, koronkowej, białej sukni.... z trenem. A co, jak szaleć to na całego! Bajeczna ale skromna, seksowna ale z klasą. Zaczynam wariować; natychmiast przełączyłam na kanał dla dzieci, leciała jedna z moich ulubionych bajek, a dokładniej „ Kacze opowieści”. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie chwile gdy oglądałam bajki siedząc dziadkowi na kolanach.
    Szatnia O.L
  • Z czego tak się cieszysz? - zapytał przyjaciela
  • Mogę powiedzieć, że już oficjalnie z Lisą jesteśmy zaręczeni. - odpowiedział
  • Oficjalnie? - powtórzył
  • No tak, byliśmy u jej rodziców, Lisa chciała bym poprosił jej rodziców o rękę, byli szczęśliwi, że uszanowaliśmy tradycję rodzinną. Stary, mówię ci, nigdy nie byłem tak zestresowany, żaden mecz mnie tak nie zestresował. - odparł
  • To kiedy ślub? - spytał
  • No właśnie, ślub – westchnął – kolejną tradycją jest długie narzeczeństwo.
  • Jak długie?
  • Z dwa, trzy lata – odparł
  • Wygląda na to, że czekamy do 2012. - zaśmiał się
  • Z czego rżysz? - zapytał
  • Podobno w 2012 ma być koniec świata. - odpowiedział ze śmiechem
  • Czyli nici z twojego transferu do Królewskich. - odgryzł się
  • Trudno, mam ważniejsze sprawy – uśmiechnął się
  • o imieniu Candice – dodał
  • Karim, prezes chce z tobą rozmawiać. - oznajmił trener, spojrzeli na siebie zdziwieni. Udał się do gabinetu, usiadł na przeciw prezesa
  • Pewnie nie domyślasz się, dlaczego cię tu zaprosiłem. Zbliża się sezon transferów i dostaliśmy propozycję z Realu Madryt. Karim jeśli chcesz, to my wyrażamy zgodę.
  • Żartuje pan?
  • Nie, mówię całkiem poważnie, a jeśli to cię jeszcze bardziej nie zmotywuje, to nie wiem. Zastanów się i daj mi odpowiedź za tydzień.
  • Dobrze. Mogę już iść? - zapytał
  • Oczywiście, do zobaczenia.
  • No i?? - zapytał, kiedy wszedł do szatni
  • Zaproponował mi transfer do Królewskich – odparł
  • A coś więcej? - dopytywał
  • Dał mi tydzień na zastanowienie się.
  • Ja już się zdecydowałem. - odparł
  • Na co się zdecydowałeś? - zapytał zdziwiony
  • Przechodzę do Realu w kwietniu, wiem końcówka sezonu, ale zrozum Lisa dostał propozycję przejścia do hotelu Marriott w Madrycie więc sam rozumiesz. - westchnął
  • Nie możesz poczekać na koniec sezonu?
  • Stary, ja bez niej usycham! Nie jestem wielbłądem! Wody potrzebuje. A Lisa jest moją wodą. - odparł opierając się o samochód
  • Dobra, zbieram się. Do jutra – powiedział i odjechał
    Zaczęłam przysypiać, mówiłam już jak lubię reklam, koniec. W końcu! Kolejny odcinek „Gumisii”. Za chwilę 11, a Karima jeszcze nie ma, pewnie trening się przedłużył.
  • Dzień dobry Kochanie – wyrwał mnie z rozmyśleń całując w głowę. Uśmiechnęłam się
  • Cześć. - odpowiedziałam, usiadł obok mnie, przytuliłam się do niego
  • Co oglądasz?
  • Zobaczysz – odpowiedziałam, zaśmiał się – nie śmiej się! - upomniałam piłkarza
  • Nie lepiej gdzieś pójść? - zapytał
  • Gdzie na przykład? - uśmiechnął się, długo na odpowiedź nie czekałam.







17 marzec 2009

To nasz ostatni wieczór w Lyonie, jutro wyjeżdżamy, niestety Karim kręci jakąś reklamówkę i nie mógł tego przełożyć. Wieczór spędzam w babskim gronie, Lisa okazała się wspaniałą dziewczyną, jak dziś obie przypomnę co sobie o niej myślałyśmy to zaczynam się śmiać. Siedzimy w trzy z maseczkami na twarzy, sącząc różowe wino. Nie brakuje mega kalorycznych przysmaków, śmiech miesza się z płaczem. Płacz szczęścia, smutku i ten wywołany przez śmiech.

  • Dziewczyny. Mogę oficjalnie powiedzieć, że ja i Brian jesteśmy zaręczeni – powiedziała pokazując nam dłoń na której błyszczał brylant.
  • Cudowny – pochwaliłyśmy wybór Hiszpana, uścisnęłyśmy Lisę – to kiedy ślub?
  • Za jakieś dwa, trzy lata – odparła smutno
  • Co? - zdziwiłyśmy się
  • To tradycja rodzinna – dodała
  • bynajmniej masz więcej czasu na przygotowania. - podsumowałyśmy
  • Tak jakiś plus – zaśmiała się – Muszę wam coś powiedzieć! - zapiszczała
  • Jesteś w ciąży? - zapytała Sam
  • Nie gadaj? - zapytałam równie zdziwiona jak przyjaciółka
  • Nie, nie. Przenosimy się niedługo do Madrytu. Briana przenoszą do Realu Madryt, mnie do Marriotta. Strasznie się cieszę Brian urodził się w Madrycie, moja rodzina też pochodzi z Hiszpanii. Bynajmniej jej część.
    Następnego dnia
  • Gotowe? - zapytała wchodząc do pokoju
  • Tak, gotowe. - odpowiedziałam, Sam w tym czasie żegnała się z każdą rzeczą w pokoju, chciałam pojechać pożegnać się z Karimem, nie wylatujemy o 10 ale o 12,mimo tych dwóch godzin, nie mieliśmy za dużo czasu....niestety.
    W innej części miasta
  • Teraz to mój czas – zaśpiewała ubierając się w strój zakupiony na tą „specjalną okazje” - no kochany, jesteś już mój! - wsiadła w samochód, podjechała pod dom piłkarza tak by jej nie zauważył, wysiadła otworzyła drzwi kluczem, po cichu weszła do mieszkania. Odwiesiła płaszcz, wzięła szpilki w rękę, weszła do kuchni skąd słychać było rozmowę przez telefon. Nastała cisza, ubrała buty i udała się w stronę piłkarza
  • Candice? - zapytał zdziwiony – Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony widząc dziewczynę skąpo ubraną – co ty masz na sobie?
  • Nie podoba ci się? - zapytała zasmucona, nie odpowiedział – To właśnie będę reklamować – okręciła się wokół własnej osi – podeszła bliżej, przez okno kuchenne zauważyła podjeżdżający samochód, wzięła szklankę w rękę i oblała piłkarza wodą – Ups! Niezdara ze mnie, daj – ściągnęła z niego koszulkę, mimo oporu piłkarza, pobiegła do łazienki – teraz czas na przedstawienie – owinęła się ręcznikiem
  • Jesteśmy, no Candy idź pożegnać się ze swoim Romeo. - wysiadłam z samochodu, udałam się w stronę domu, otworzył mi Karim zanim zdążyłam zapukać, był bez koszulki
  • Cześć – przywitał się – już...jechać...musisz....jechać....już? – zaczął kręcić
  • Karim, co się dzieje? - zapytałam zdziwiona – zmarzniesz – dodałam
  • Nie, nic mi nie będzie, Candice wiesz, że zależy mi na tob....- nie skończył, gdyż przerwało nam otwieranie się drzwi, zza których wychyliła się Sarah.
  • Karim, słuchaj nie mogę, o cześć Maryse – uśmiechnęła się cwano, uwieszając się na Karimie, zdębiałam
  • Cześć i pa! - wydukałam, w moich oczach zebrały się łzy – żegnaj. - dodałam
  • Candice! Candice! - wsiadłam do samochodu
  • Jedź – powiedziałam do Antonio – tylko szybko – to był koniec, definitywny koniec, nikt się nie odezwał, tylko Sam i Lisa przytuliły mnie.
    W tym samym czasie
  • Co ty wyprawiasz – zapytał wściekły
  • Chciałam, ci przeprać tą koszulkę – wyjaśniła z płaczem
  • To była woda. Woda! Rozumiesz!! - wrzasnął, wybuchła płaczem – tylko nie płacz – warknął, podbiegła do niego i wtuliła się w jego ciało, nie reagował, nie odwzajemnił uścisku...
 


 
 
No, to by było na tyle z sielanką
od nadmiaru słodkości może zemdlić.

Dvingende XO - przepraszam cię bardzo, ale ja też jestem blondynką
i mi też zdarzy się zapomieć xD
Edzia - błagam nie zabij mnie
Nadia (Ola) - też bym rwała:))

Dziękuje za wasze komentarze :)


19 komentarzy:

  1. genialne:D wreszcie coś się dzieje^^ czekam na następny rozdział- coś ciekawego|? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fantastyczne opowiadanie :) lekko się czyta naprawdę :)Benzema to ciasteczko :) rozbawił mnie ostatnio tym jak zaczepiał Morata na rozdaniu kluczyków :D do dziś mam ten obraz przed oczami :D
    będę tu wpadała proszę o informacje o nadaniu następnego odcinka :)
    oczywiście dodaje cię do linków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się porobiło !
    Fajnie to wszystko wymyslilas ;)

    Zapraszam na nowy rozdzal:
    onedirection-tiara.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział.... bardzo wciągający i mam nadzieję, ze będziesz mnie informować ^^
    pozdrawiam :)
    Zapraszam również do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. serdecznie zapraszam na 15 rozdział w http://empty-pain.blogspot.com/ oraz 2 w http://the-one-lie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu , nareszcie coś się dziejeee . :D
    P.S. Dziesiątka na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. pierwsze wypociny na zraniona-za-mlodu.blogspot.com . ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. hej ;)zapraszam na 4 rozdzial stay--forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. ja nie mogę, bo Candice i Karim są tacy przesłodcy razem!

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie kolejny odcinek wpadaj czytaj i komentuj ;)
    http://portugalski-gwiazdor-i-ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. http://gunner-love.blogspot.com zapraszam na nowość:)


    P.S. U Ciebie zostawię komentarz wieczorem

    OdpowiedzUsuń
  12. Po kilku odcinkach pięknej miłości, przyszedł czas na odcinki pełne cierpienia i bólu.
    Jestem naprawdę ciekawa jak to dalej się wszystko potoczy, więc pisaj szybciutko kolejny odcinek! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Raczej nie :D ostatnio czesto rysuję takie "aniolki" i "diabelki" :D

    OdpowiedzUsuń
  14. tak tak, potem doczytałam o co chodziło z tymi naklejkami ;]
    Nie nie jestem zła :D Athletic tylko biega, my gramy ;] Benz ma szansę ustrzelić hat-trcicka czego z serca mu życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Koniec sielanki, akcja nabrała tempa...już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. ależ ja się nie śmieje! sadzę,że do rocka bardziej pasuje rap ;]
    ooo tak LM z Manchesterem City <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Sielanka! To jest to co wszystkie lubimy, ale ja oczywiście preferuję mega kłótnię która potem przerodzi się w gorrrący romans. Mam nadzieję się wszystko wyjaśni...
    A u mnie również nowość więc zapraszam na Rozdział 13

    OdpowiedzUsuń
  18. No to się dzieje! Nieźle. Jestem bardzo ciekawa, jak dalej rozwinie się akcja :)
    Na milosc-naboisku coś innego niż zwykle.

    RachaelHale

    OdpowiedzUsuń
  19. www.american-love-for-you.blogspot.com - zapraszam na pierwszy odcinek :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, słowa pochwały i krytyki, dzięki Wam wiem, że mam dla kogo pisać:)
Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam jakąś wypowiedzią, jeśli tak to przepraszam.
Jak to mówią Coco Jambo i do przodu!
Jesteście Boskie:)
Do następnego!!