Chanel z okazji urodzin, Najlepszego!
Myślę, że będzie pasować:
Hate That I Love You
8 lipiec 2009
Wakacje minęły bardzo szybko, w dzień się opalałyśmy,
wieczorami szalałyśmy na klubowych parkietach. Samolot wylądował
na madryckim lotnisku, jeszcze tylko odprawa.
- Tak mamo, jestem na lotnisku, nie, nie spóźniłem się. Tak mamo mam wszystko. Muszę kończyć. Do zobaczenia. Pa. - skończył rozmowę z rodzicielką, udał się w miejsce odprawy przed lotem i zobaczył ją, pięknie opaloną, roześmianą. Miała na sobie zwiewną sukienkę i luźno związane włosy. Tak bardzo ją kochał
- Poproszę bilet. - nie zareagował – Poproszę bilet. - nic – Panie! BILET!
- Jaki bilet? Ach tak proszę – podał kobiecie papierek.
- MARYSE! - usłyszał jej imię, obrócił się w tamtą stronę ujrzał jak przytula się do mężczyzny i on nim nie jest.
- Maryse! - usłyszałam jak ktoś mnie woła, ujrzałam Asha, rzuciłam mu się na szyję, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mogę tęsknić po dwóch tygodniach. Kiedy tak się do niego przytulałam, wydawało mi się, że widziałam Karima. Nie, niemożliwe. Wydawało mi się.
- Tęskniłam. - powiedziałam
- Już nie musisz tęsknić. - wyszeptał
- Cztery miesiące później
- Za dwa tygodnie wracamy do Polski.
- Tak wiem, szybko minęło. - odparłam
- Będziesz się śmiać? - zapytała
- Nie, czemu mam się śmiać?
- No bo, bo.... bo ja.... - jąkała się
- No wykrztuś to z siebie
- Nie tęskniłam za Szymonem, rozumiesz! Nie tęskniłam. Ta rozłąka dobrze nam zrobiła. Uświadomiła, że jesteśmy....
- Dojrzali do tego związku – dokończyłam za nią
- Dokładnie. - uśmiechnęła się
- Maryse – przyszła pani Lucy do naszego pokoju, coś się stało, zawsze mówi do mnie Candice
- Tak, Lucy. Coś się stało? - zapytałam
- Kochanie, możesz coś dla mnie zrobić? - zapytała, była zdenerwowana
- Tak, oczywiście. - odparłam
- Moja córka rodzi, pierwsze dziecko, a dla mnie pierwszego wnuka, chciałabym być przy niej, ale nie mogę się wyrwać z pracy. Muszę zrobić inspekcję na dwóch piętrach.
- Na jakich? - zapytałam
- Szóste i ósme – odparła
- Dobrze, nie ma problemu. - uśmiechnęłam się
- Znaczy, że się zgadzasz?
- Tak. Proszę pozdrowić córkę – przytuliła mnie
- Dziękuje, kochane jesteście, lecę bo mi się wnuk urodzi zanim wyjdę. - wyszła i tyle ją widziałyśmy.
- To ja się zbieram – powiedziałam do przyjaciółki
- Pomogę ci. - udałyśmy się do gabinetu inspektora pięter. Pani Lucy dała nam kartę, byśmy mogły otworzyć drzwi. Wzięłyśmy uniwersalne karty, by móc otworzyć pokoje. Sam poszła na szóste piętro mi pozostało ósme.
- No to jeszcze jeden pokój – powiedziałam do siebie.Szedł w stronę pokoju, zapomniał telefonu, bez którego nie wychodzi. Usłyszał stukot obcasów, doskonale znał ten chód. Na korytarzu poczuł woń świeżych, dziewczęcych perfum, które uwielbiał. Udał się w stronę swojego pokoju.
- Mężczyzna. - pomyślałam, gdy weszłam do pokoju poczułam zapach męskich perfum, świeży, seksowny z charakterem. Znam tylko jednego mężczyznę, który używał tego zapachu, znów poczułam zapach perfum, tylko mocniej, towarzyszyło mu ciepło łaskoczące mnie w szyję. Wiedziałam, że stoi za mną, uderzyła mnie fala ciepła. Poczułam jak składa pocałunek na mojej szyi.
- Witaj, Maryse – powiedział szeptem wprost do mego ucha. Zamarłam. Delikatnie odwróciłam się w jego stronę, ocierając się o niego. Miałam przyśpieszony oddech. Spojrzałam mu w oczy, w te ciemne oczy, które tak uwielbiałam, uwielbiam.
- Cześć – wyszeptałam, gdyż nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zbliżył usta do moich, po chwili złożył na nich pocałunek, obejmując mnie w pasie. Nie odepchnęłam go. Zarzuciłam mu ręce na szyje przyciągając go do siebie. Z każdym pocałunkiem, czułam dreszcze na kręgosłupie, moje dłonie spoczywały na jego torsie, czułam bicie jego serca, pragnęłam jego pocałunków, bliskości. Jego ręce błądziły po moich plecach. - Karim – powiedziałam ledwo słyszalnie – Karim, nie. - oderwał się ode mnie, patrząc na mnie wyczekująco – Karim, to nie ma sensu – wyszeptałam – niedługo znów wyjeżdżam, zresztą pogodziłam się z tym, że nie będziemy razem.
- Ale.... - przerwałam mu, delikatnym pocałunkiem
- Ty też powinieneś. - odwróciłam się by wyjść, złapał mnie za nadgarstek, przyciągnął do siebie i ponownie pocałował.
- Wiesz, że to nie jest łatwe. - powiedział, westchnęłam – Bo cię koch...
- Skoro mnie kochasz, wiesz że tak będzie najlepiej. - wyszłam z pokoju zajmowanego przez Francuza. Zdjęłam szpilki, by szybciej znaleźć się w moim pokoju. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, zimny strumień wody mnie ochłodził. Emocje opadły, zmyłam z siebie zapach jego perfum. Owinęłam się ręcznikiem, usiadłam na łóżku. Wybrałam numer, po kilku sygnałach usłyszałam
- Cześć Candy, co jest? - usłyszałam pytanie
- Przyjedź, o nic nie pytaj. Po prostu przyjedź.
- Będę za pół godziny. - ubrałam się, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju
- Ryse, gdzie idziesz? - zapytała zdezorientowana, nie odpowiedziałam. Wyszłam na parking, podjechał czarny terenowy samochód, wsiadłam.
- Czy ty masz samochód w każdym mieście?
- Mój tata, wciąż mieszka w Madrycie. A teraz mów, co się stało.
- Nic, zupełnie nic. Pamiętasz jak obiecałeś mi pokazać jakieś miejsce? - zapytałam
- Pamiętam – odparł – ale....
- po prostu chciałam je zobaczyć.
- Wiesz, że mnie nie potrafisz okłamać? - zaśmiał się
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Dobrze, powiesz mi jak będziesz chciała – po prawie dwóch godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Ze wzgórza było widać całą panoramę miasta – podoba ci się?
- Bardzo – odparłam. Jak tu trafiłeś? - zapytałam
- Często tu przyjeżdżam, więc drogę znam na pamięć.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Przypadkiem, kiedyś się zgubiłem jak wracałem ze szkoły. Chciałem być wcześniej na zajęciach i pomyliłem drogę.. Wskakuj - posadził mnie na masce samochodu, po chwili usiadł obok. Wiał lekki, ale chłodny wiatr. Zrobiło mi się zimno. Zauważył to, zdjął bluzę i zarzucił mi ją na plecy.
- Dziękuję – wyszeptałamW tym samym czasie, w hotelu
- Candice! - odwróciła się słysząc jak ktoś woła jej przyjaciółkę. Wiedziała do kogo należał ten głos. Spotkali się, stali twarzą w twarz – Sam?
- Nie duszek Kacperek. - powiedziała z powagą – oczywiście, że to ja! Co ty tutaj robisz? Nie, wróć, to głupie pytanie. Zmieniłeś klub. Ale czemu, mieszkasz w hotelu, a nie gdzieś w....w....mniej ważne. - zaśmiała się
- Czemu ze mną rozmawiasz? - zapytał zdziwiony
- A masz zakaz rozmów? Jak tak to sorry, ja nic nikomu nie powiem. - zamknęła usta wirtualnym kluczem.
- Nie, po prostu myślałem, że... mniej ważne. Długo tu jesteście?
- Ponad dwa miesiące. Karim zrozum, nie mam pojęcia co się wydarzyło tamtego felernego dnia pomiędzy tobą, a tamtą małpą, yyy.... to znaczy Sarą. Postaw się na miejscu Candy, albo naszym, jak to widzieliśmy zza szyby samochodu. Wyglądało to jednoznacznie.
- Rozumiem. Tylko nie rozumiem, dlaczego nie chce nam dać drugiej szansy.
- To nie jest takie łatwe, ciężko jej ponownie zaufać. Rozmawiałeś z nią?
- Tylko chwilę. Stwierdziła, że to definitywny koniec.
- Jeszcze będziecie razem, zobaczysz.Dwa tygodnie później
- Masz wszystko? - zapytałam przyjaciółkę
- Tak, pytasz, już po raz ósmy! - zaśmiała sięPojawił się na lotnisku, nie popełni drugi raz tego samego błędu. Nie straci jej ponownie.
- Karim! - usłyszał wołanie
- „Nie, tylko, nie ona, wydaje mi się” - powtarzał w myślach
- Karim! - odwrócił się
- „cholera! Co ona tu robi” - pomyślał – Co? Nie masz co robić? - zauważyła Candice, paparazzi, przyciągnęła do siebie Francuza, całując go nachalnie
- Tęskniłam orzeszku! - pisnęła
- Orzeszku? - zdziwił się dziennikarz
- Tak, bardzo lubię orzechy francuskie. A lody, to w prost uwielbiam! - zachwycała się
- Nie ma orzechów francuskich, są włoskie – powiedział ironicznie, na co dziennikarz wybuchł śmiechem.
- Nie ma co, inteligentna jak cholera! - podsumował – mamy kilka zdjęć, udanego dnia!Usłyszałam jak ktoś mnie woła, to był Ash, chwilę później usłyszałam imię piłkarza i ciemnowłosą rzucającą się na niego, ujrzałam rozbłysk fleszy i Sarę całującą zdezorientowanego Karima. Nie ma co, szybko sobie znalazł nową, przepraszam pomyłka. Szybko do niej wrócił. Teraz wiem, że nie miało by to sensu, może czas ułożyć sobie życie z kimś innym, z kimś kto mnie zna, z kim znajomość zaczęłam od przyjaźni, przecież to jedna z podstaw udanego związku. Spojrzałam na Asha, przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk. Spojrzałam w jego cudownie kakaowe oczy, wzrok przeniosłam na usta, zbliżył twarz do mojej, nasze usta się złączyły, w pocałunku.
- Widzimy się w Polsce – wyszeptałam
- Tak, w Polsce – powtórzył – teraz to na pewno wygram.Kilka dni później
- Zaraz mnie szlak trafi! - krzyknął rzucając gazetą
- Nie denerwuj się, orzeszku. - zarechotał
- Brian, to nie jest śmieszne! Już jej nie odzyskam. - powiedział łamiącym się głosem
- Zawsze, jest szansa.
- Widziałem, rozumiesz, widziałem jak się pocałowali! - na co przyjaciel pokazał mu okładkę gazety, na której widniało zdjęcie jego i Sary całującej go.
- Karim „Orzeszek” Benzema. Stary, a jakby na koszulce zamiast Benzemy był Orzeszek? Wiesz to nie jest głupi pomysł!
- Brian, bo ci trzepnę! - pogroził przyjacielowi, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
- Trzy lata później
- Gotowa? - usłyszałam pytanie
- Chwila Sami!
- No pokarz się. - wyszłam z łazienki, obróciłam się wokół własnej osi.
- Jej! Wyglądasz bosko! - przytuliła mnie
- Ty też.
- Gotowe? - usłyszałyśmy – no, no zwykłe zakończenie, a wy jak na gale!
- Ash, nie zwykłe zakończenie, a zakończenie dla absolwentów. - poprawiłam chłopaka
- Gdzie jest moja narzeczona?! Samanto, wyglądasz cudownie. Ty też, ładnie – zwrócił się do mnie.
- Szymon, co ty tak komplementami sypiesz? - zaśmiał się – Andy skarbie, bosko – rzekł i puścił mi oko.
- Czemu Andy? - zapytałam
- Taki mój skrót od Candy. - wyjaśnił. Kwadrans później byliśmy pod szkolną aulą, w której miało odbyć się uroczyste zakończenie. Jak się domyślacie, właśnie skończyłyśmy z Sam szkołę. Szymon oświadczył się Sami w Walentynki. Była bardzo szczęśliwa, pierścionek był skromny, ale elegancki w środku znajdowała się dedykacja. Co ze mną? Mimo obaw i małej tęsknoty za pewnym ciemnookim, związałam się z Ashem. Jesteśmy razem od dwóch lat. Ten związek, nie przypominał relacji, która łączyła mnie z napastnikiem. Nie było takiej spontaniczności, gorącego uczucia. Nie żebym się z nim nudziła, ale czegoś mi brakowało. Pół roku temu dostaliśmy zaproszenia, na ślub Lisy i Briana. Pobierają się w sierpniu. Nasza przyjaciółka poprosiła nas byśmy zostały jej druhnami, na co od razu się zgodziłyśmy. Co dalej z nami będzie? Odpowiedź jest łatwa. Wyprowadzamy się do Madrytu, na stałe. Dostałyśmy pracę, w hotelu Marriott, tym samym co Lisa.
- Jak to szybko minęło. - szepnęła do mnie przyjaciółka
- Tak, wydaje mi się, że dopiero się poznałyśmy. - odpowiedziałam
- Wychodzę dziś z Szymonem. - szepnęła podekscytowana
- Ja też, Sami, ja też z nim – wskazałam głową na chłopaka siedzącego obok, odebraliśmy dyplomy.
- To teraz impreza! - krzyknął Szymon
- Jaka impreza? - zapytałam
- Jak to jaka? - zadziwiła się moja przyjaciółka
- Podwójna! - dodał Ash – Kochanie, zakończenie roku i twoje urodziny.
- Zapomniałam! -złapałam się za głowę – Ale to dopiero za tydzień
- No tak, dziś taka lekka impreza, a tą właściwą zrobimy w Madrycie, po naszym powrocie z San Tropez. Nie rób takiej miny! Taki prezent urodzinowy.Dwa dni później
- Ash! Ash! - krzyknęłam
- Co się stało Kochanie? - zapytał wchodząc do sypialni
- Idziemy na plażę? - zapytałam, zrobił niezadowoloną minę – miałeś inny plan?
- Tak, ale to poczeka, twoje życzenie, jest dla mnie rozkazem. - wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w turkusowy strój, zabrałam ze sobą zwiewną sukienkę, okulary przeciwsłoneczne i byłam gotowa. Szliśmy trzymając się za rękę, niedaleko była przystań skuterów wodnych, Ash ustalał coś z obsługą, spojrzałam w tamtą stronę, nasze spojrzenia się skrzyżowały, zamarłam. Spotkałam go po trzech latach, w tym czasie wyrzuciłam go z głowy, bynajmniej próbowałam. Szedł w moją stronę, w duchu modliłam się by coś lub ktoś przeszkodziło. Zjawił się Ash, odetchnęłam z ulgą. - Kochanie, dziś poopalasz się ze mną na jachcie.
- Cudownie – odpowiedziałam, złożył pocałunek na mych ustach.
- Czyli są razem – powiedział do siebie
- Orzeszku! W końcu cię znalazłam – krzyknęła
- Już nie śpisz?
- No oczywiście! Musiałam zrobić makijaż, paznokcie, włosy, - wymieniała, miała na sobie szpilki na dość wysokim obcasie, strój w cekiny i torebkę Channel.
- Idziesz na wybieg? - zapytał
- Przestań muszę dobrze wyglądać, jak mi zrobią zdjęcie?
- No tak. - powiedział z drwiną w głosieZ rozmyśleń wyrwał mnie śmiech Asha – z czego się śmiejesz?
- Patrz, co za idiotka, ubrała się w szpilki na skuter wodny. A strój ma jak na karnawał w Rio.
- Ash! Proszę cię, wszyscy się patrzą. - mówiłam przez śmiech
- Sama się śmiejesz. Dobra, koniec, Andy!
- Skąd znasz moje imię? - usłyszeliśmy pytanie
- Przepraszam, ale nie wiem o co chodzi. - wyjaśnił
- Nazywam się Andy Benzema, a ty...ty – jąkał się
- Lucas Sanchez – powiedział
- Wiem kim jesteś, sam trochę jeżdżę na desce, jesteś świetny!
- Dziękuję
- To skąd wiedziałeś jak mam na imię?
- Zbieg okoliczności, wołałem swoją dziewczynę.
- Rozumiem, a teraz muszę lecieć, ratować brata od tamtej cekinowej małpy – wskazał głową w stronę przystani. Ledwo się powstrzymałam od parsknięcia śmiechem, kłóciła się z Karimem o ubranie kamizelki ochronnej i krótkich spodenek. W końcu ubrała, z niezadowoloną miną, po chwili z uśmiechem podała chłopakowi wodę, objęła go w pasie.
- Orzeszku, kiedy weźmiemy ślub? - zapytała, na co zakrztusił się wodą
- Co?!
- No ślub! Tak myślałam by ustalić datę, bo już zaczęłam wybierać zaproszenia. No i mógłbyś mi się oświadczyć. Poprosić o rękę pierw mojego tatę, wiesz, zapytać czy się zgadza, ale nie martw się Orzeszku z pewnością się zgodzi. Moja mama już się zgodziła.
- Nie pytałem twojej ma....
- Orzeszku, ale ja zapytałam i daj mi skończyć. Jak z nią rozmawiałam, to uzgodniłam, że jak wrócimy to zaczniemy się rozglądać za suknią. Pytała się kiedy razem zamieszkamy, sama jestem ciekawa. To jak to zaplanujemy?
- Na ten moment nic nie planuję, prócz...
- prócz ślubu?
- Nie prócz, zmiany samochodu. - odparł - „ślub planowałem, ale z pewną blondynką” - powiedział w myślachW tym czasie na jachcie
- Andy co powiesz, byśmy wyszli na kolację.
- Z jakiej okazji? - zapytałam
- Bez okazji, chciałem spędzić czas tylko z tobą.
- Ciągle go razem spędzamy. - zaśmiałam się
- No, tak ale....
- Co kombinujesz? - zapytałam
- Nic, zupełnie nic – odparł
- Masz odwagę? - zapytałam
- O co ci chodzi? - spytał - „chyba się nie domyśla” - dodał w myślach
- Po prostu pytam, czy masz odwagę?
- No, ale...
- Żadnego, ale! Masz odwagę?
- Na co? - zapytał
- Chodź, poskaczemy do wody! - oznajmiłam
- Z jachtu?
- Nie, z tamtego klifu – wskazałam
- Jesteś szalona! - odparł
- mówię ci, zawsze nią byłaś, skończysz wreszcie śnić, nie jesteś aniołem, mówię ci, jesteś szalona! - zaśpiewałam – na co czekamy?
- Na nic, chodź – pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy na klif, wzięliśmy rozbieg i skoczyliśmy. Nie obyło się bez mojego pisku. Minęła sekunda, a byliśmy w wodzie. Wynurzyliśmy się, po czym przytuliłam się do Asha.
- Teraz poproszę na brzeg. - powiedziałam
- Kurs na brzeg, robi się! - zaśmiał się
- Co za idiota! - powiedział do brata.
- Gdzie idiota?
- Jak to gdzie? Widziałeś zabrał ją na klif i skoczył! Słyszałeś jak krzyknęła? - mówił zdenerwowany
- Karim, po pierwsze uspokój się, po drugie, nie idiota a Lucas Sanchez, a po trzecie to nie twoja dziewczyna. - stwierdził
- „Nie twoja dziewczyna. Jak nie moja, jak to moja Candy!” - powiedział w myślach
- Twoja to tamta cekinowa małpa, yyy.... znaczy tamta w świecącym się stroju
- Karim Orzeszku! Czemu tak stoisz? Chodź, zrobimy sobie zdjęcie, muszę coś na Facebooka wstawić! - powiedziała wyciągając telefon, by zrobić sobie zdjęcie
- Focia z rąsi! No Orzeszku, ze mną też zrobisz focie z rąsi? - przedrzeźniał dziewczynę
- Andy, zamknij się! Proszę, chociaż ty! - odparł widząc jak cekinowa mał... znaczy się dziewczyna w świecącym stroju robi sobie zdjęcie z wężem ogrodowym
- Jeszcze nie ma zdjęcia z bidetem! - powiedział przez śmiech – albo się mylę!
- Andy! Zapomnij o przyjeździe do Madrytu. - zagroził bratu
- A przy okazji Sanchez wyrwał niezłą dupcie! - zaśmiał się – Laska jest boska, widziałeś jej cycki? Stary, bajka! A tyłek, aż się prosi by za niego złapać. - wymieniał, a w piłkarzu, aż się gotowało - Buźkę też ma śliczną, lubię blondynki. - dodał
- Zamknij się. - syknął
- No co ty, Karim! Nie podoba ci się?
- Daj mi spokój. - odparł - „ Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba i byłaby tu ze mną, gdyby nie ta, co teraz z torebką pozuje” - westchnąłWieczorem
- Orzeszku, pójdziemy dziś na kolacje? - zapytała
- A masz w co się ubrać? - zaśmiał się
- hy! Niee, o jeju jeju jak ty się o mnie martwisz! Orzeszku, teraz mój tata na pewno się zgodzi na nasz ślub i będzie zachwycony! Zjemy tutaj – odparła
- Boże, co ja zrobiłem, że mnie taką idiotką pokarałeś?
- Gotowa? - usłyszałam
- Tak -powiedziałam wychodząc z łazienki – i jak?
- Jak zawsze bosko. - mruknął całując delikatnie moje ramie. Weszliśmy do restauracji, zajęliśmy miejsce przy stoliku, który wyznaczył kelner. Po kolacji, postanowiliśmy się przejść.
- Za trzy dni, kończysz 23 lata. - odparł
- Z tego wynika, że wciąż mam 22. - zaśmiałam się
- No właśnie, chciałem cię o coś zapytać.
- Pytaj – powiedziałam
- Andy, już od jakiegoś czasu się zastanawiałem i myślę, że to dobra okazja. Zrozumiem, jeśli odmówisz, bądź odpowiesz w innym terminie. Nie nalegam, dam ci czas, cokolwiek teraz powiesz, nic, ale to nic się między nami nie zmieni. - klęknął na jedno kolano - Maryse Brzezińska van Damme, czy wyjdziesz za mnie? - zaniemówiłam, kiedyś myślałam nad tym, jako nastolatka, ale wyobrażałam sobie, zresztą nie ważne.
- Ash, ja...ja nie wiem co powiedzieć, zaskoczyłeś mnie, jej nie zrozum mnie źle, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa, Ash, nie mówię tak -opuścił głowę – ale nie mówię też nie. Po prostu, daj mi czas.
- Pewnie. Nie ma problemu. Rozumiem - przytuliłam się do niego, delikatnie mnie pocałował.
- Zaraz się wścieknę! - syknął do słuchawki telefonu – Brian, nie uwierzysz, ten cały Lucas właśnie się oświadczył mojej Candy.
- Już raczej nie twojej, czekaj, czekaj, śledziłeś ich?
- Nie, poszedłem się przejść i z daleka ją rozpoznałem.
- No ok, jesteś pewny?
- Czego?
- Oświadczyn, zgodziła się? - dopytywał
- Nie wiem, ale chyba tak, bo go przytuliła i pocałowała
- Pewnie zadzwoni do Sam i Lisy, więc ci powiem. Do jutra stary, trzymaj się
- ta, dziękiW innej części kraju
- Nie uwierzysz! - krzyknęła
- W co? - zapytał przyglądając dokumenty, weszła do pokoju z łzami w oczach
- Stella , co się stało? - zapytał podchodząc do żony, tak, tak do żony rok temu odbył się ślub
- Andre, jestem w ciąży. - odparła
- Żartujesz?
- Nie. - powiedziała
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Stella! To cudownie!
- Tak, pójdziesz ze mną do lekarza?
- Jeszcze się pytasz?Madryt
- Cześć piękna! Co jest
- Lisa, nie uwierzysz, oświadczył mi się!
- O matko boska i wszyscy święci!
- Ale się nie zgodziłam, to znaczy powiedziałam, że się zastanowię.
- Opowiesz, mi wszystko w Madrycie, w końcu wracacie za trzy dni.
- Pewnie, do zobaczenia – rozłączyła się, po chwili telefon ponownie zadzwonił
- Mówiłam, że porozmawiamy w Madrycie
- Mam przylecieć do Madrytu? - zaśmiała się
- Stella? Co u ciebie? - zapytała
- Bardzo dobrze, jestem strasznie szczęśliwa
- No tak, masz męża,
- dziecko
- no dziecko, DZIECKO?! Żartujesz? Jej wspaniale! Gratuluje! A znasz płeć?
- Dowiemy się wkrótce, za dwa dni idziemy na badania. Ale myślę, że jeszcze za wcześnie.
- Koniecznie powiedz co i jak – skończyła rozmowę z przyszłą mamą
- No odbieraj! - ponaglał
- Co?! - usłyszał głos kumpla
- Dzwoniła do Lisy. - oświadczył
- No i? Wiesz coś? - dopytywał
- siedzisz?
- Stary, mów! - ponaglił
- Candice jest w ciąży, jak można się domyślić przyjęła oświadczyny.
- Jesteś pewny? - zapytał
- Lisa pytała się czy zna płeć i czy wie, który to miesiąc, jeszcze gratulowała.
- Ok, dzięki. - mruknął, rozłączył się – teraz, to już koniec. Cholera! Dlaczego, wtedy za nią nie pojechałem? - dostał SMS-a
- „Zobaczysz ją na ślubie, bądź dobrej myśli.”
- Łatwo ci mówić. - powiedział do siebieTydzień minął bardzo szybko. Wróciliśmy do Madrytu, gdzie odbyła się moja impreza urodzinowa, na której zjawili się nawet Ricardo i Antonio. Wybraliśmy się do salonu sukien ślubnych, widzieliśmy już około setki modeli, żaden nie zrobił na nas wrażenia.
- Nie! - krzyknęliśmy wspólnie
- Dlaczego? - Zapytała zdezorientowana sprzedawczyni
- Bo wygląda jak beza, mówiąc delikatnie – odparł Antonio
- Identyczny model miała księżna Diana. - dodała
- 30 lat temu – podsumowałam
- Lisa ma zgrabny tyłek, trzeba go podkreślić – usłyszeliśmy – na przykład tym – pokazał nam sukienkę
- A ty gdzie byłeś – zapytał chłopakami
- wybierałem suknie! - oburzył się – mierz, kochana – chwilę później pokazała nam się w sukni, którą wybrał Ricardo, wyglądała zjawiskowo. Podkreślała jej figurę. Do sklepu weszła dziewczyna o jasnych blond włosach i szerokim uśmiechem. Skądś ją kojarzyłam, tylko skąd?
- Wyglądasz bajecznie – powiedziała
- Dziękuje, ty też. Ciąża ci służy. Stella, poznaj Sam, Candice, chłopaków już znasz. - podałyśmy sobie dłonie – a teraz miejsce dla kobiety w ciąży! Siadaj – wskazała na Stellę – do Sami zadzwonił telefon, panowie poszli wybierać z Lisą dodatki, a ja zostałam sam na sam z byłą dziewczyną mojego byłego chłopaka. Jak to brzmi....
- Candice, chciałam cię przeprosić – zaczęła – poczekaj, nie przerywaj mi. Wysłuchaj mnie do końca. - nie miałam zielonego pojęcia o co jej chodziło. - z pewnością znasz Sarę Williams, jak byłaś w Lyonie to było świeżo po moim rozstaniu z Karimem. Byłam na niego wściekła, dlatego zaproponowałam Sarze, by się trochę koło Karima zakręciła. Chciałam by pocierpiał, nie pytaj dlaczego. Po kilku dniach, zrozumiałam, że był to błąd, próbowałam ją odciągnąć od tego pomysłu, skontaktować się z tobą, z Karimem, nie chciał słuchać. Candice, on cię wciąż kocha! Nawet na butach ma wygrawerowane „C” A tamtej wariatki nie może się pozbyć. Rozmawiałam z nim kilka dni temu. Przepraszam, zrozumiałam swój błąd. Cholernie tego żałuje! Gdyby nie ja, bylibyście razem.
- Zaskoczyłaś mnie. Dziękuje za szczerość, ale nie byłabym z Karimem. Ten związek by nie przetrwał próby czasu, odległości. - odparłam
- Wybaczysz mi kiedyś? - zapytała
- Nie, kiedyś nie, ale teraz tak. - przytuliła się do mnie.
- Mam suknię! - krzyknęła Lisa
- Nareszcie! siedzimy tu już 5 godzin! - odpowiedziała Sam
- Zobaczymy ile ty będziesz wybierać swoją. - zaśmiałam sięTymczasem w Lyonie
- Anna? - zapytała
- Kazia? Matko, nie widziałyśmy się z pięć lat!
- Tak i gdyby nie zjazd to byśmy się nie spotkały.Wieczorem
- A to moja wnuczka Candice. Na imię ma Maryse, ale wołamy wszyscy Candice
- Co za młoda dama! Ile ma lat?
- 23.
- ojeju! To ślub niedługo, dzieci.
- Jej się nie śpieszy. Skończyła studia, wyprowadziła się do Madrytu. Dostała dobrą pracę. Wiesz Anno, że była tu kilka lat temu, trzy miesiące. Podajże w 2009. jak zaczęła szkołę. Mam zdjęcia pokażę ci!
- Gdzieś ją widziałam. - odparła - chodź, pokaże ci piękny park.
- Anno! Patrz! CJ! - pisnęła – O matko i córko! Skoro jest CJ, to może Ridga spotkamy!
- To nie CJ! To mój sąsiad Karim, którego dawno nie widziałam
- Dobry wieczór – przywitał się
- Witaj młodzieńcze. Strasznie przypominasz mi...
- CJ-a? - zaśmiał się
- To też, ale chłopaka ze zdjęcia. - zdziwił się
- mam nawet to zdjęcie przy sobie, o zobacz! Identyczni. - spojrzał na zdjęcie, na którym było widać go z Candice, podczas imprezy.
- Skąd ma pani to zdjęcie? - wydukał
- to moja wnuczka, Candice. Miała tu z 19 lat. To ty?
- Tak – odparł kobiecie
- A teraz mów, dlaczego cię nie widuje?
- Mieszkam w Madrycie. Zmieniłem klub.
- Kaziu, a czasami Candice się tam nie wyprowadziła?
- Tak, masz racje. Mieszka tam od wakacji. Dopiero co w wózku ją się woziło, a teraz studia skończyła, prace dostała, a zresztą co cię to interesuje – machnęła ręką
- „Nawet nie wie pani, jak bardzo.” - pomyślał
- Pewnie, chcesz odpocząć, my już uciekamy, do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedział i oddalił się w stronę domu, rozsiadł się na kanapie i zadzwonił
- Orzeszku! - pewnie się domyślacie do kogo ;)
- Jak masz czas to przyjedź
- Dla ciebie zawsze mam czas! Coś się stało?
- To nie jest rozmowa na telefon.
- Już jadę Orzeszku! Mogę być za godzinę?
- Możesz. - rozłączyła się
- Mamo! Nie uwierzysz. Karim chce bym do niego przyjechała! Pewnie chce mi się oświadczyć!! - zapiszczała
- To powinien tu przyjechać.
- Nie! Nie! Z pewnością przygotował coś u siebie, tfu znaczy u nas! Muszę jakąś sukienkę ubrać! - w pokoju wybrała sukienkę, przy pomocy rodzicielki wykonała fryzurę i makijaż – Mamo, wrócę jak narzeczona Karima Benzemy – oświadczyła - o ile wrócę – dodała ciszej – a niedługo będę się nazywać Sarah Benzema.
- Tak się cieszę!
- Ja też! Będziemy mieszkać w Hiszpanii, jeździć super-drogimi samochodami, będę sławna!
- Będziemy sławne, córeczko. - poprawił jąW innej części miasta
- Kaziu, nie uważasz, że ładnie razem wyglądają? - spytała oglądając zdjęcie Candice i Karima – Bardzo miły chłopak z tego Karima, ma takiego pieska, bardzo pocieszny.
- Ładnie, ładnie. Tylko Candice ma jakiegoś chłopaka. Jest sejterem, lejterem, kejterem, coś w tym rodzaju. Jeździ na deskorolce.
- Taki duży, a bawi się jak dziecko.Tymczasem w Madrycie
- Za dwa tygodnie będziemy bawić się na weselu! Uhuhu – zaśmiała się Sam
- A ja nie mam sukienki – powiedziałam bez emocji
- coś się wymyśli – odparła
- Co Sami? Też nie masz? - zaśmiałam się
- nie. - mruknęła
- Co myślicie o tych? - pokazała nam kolejną kompozycje kwiatową
- No, no całkiem całkiem, ale czy te nie będą lepsze? - zapytałam
- Masz racje, będą pasować do reszty. Te na bukiet ślubny.
- Zdecydowałaś się na welon? - zapytała przyjaciółkę
- No właśnie niezbyt, wiesz Sami, chciałabym i nie. - westchnęła
- Może zamiast welonu, wepniemy we włosy kwiaty takie jak w bukiecie? - zaproponowałam
- Ty, to nie jest głupie! Że ja na to nie wpadłam!
- To co? Zdrowie! - napiłyśmy się słodkiego różowego wina, nie mogłyśmy się zdecydować pomiędzy białym, a czerwonym, więc wybrałyśmy różowe.W LyonieDzwonek do drzwi, wstał i otworzył.
- Orzeszku! - rzuciła mu się na szyję – gdzie świece?
- Ale jest prąd, nie martw się, nie musisz siedzieć przy świecach. - odparł – Wybierasz się gdzieś? - zapytał
- Czemu pytasz? - zaśmiała się zalotnie
- Bo, nie ważne. Musimy pogadać – powiedział
- Tak, tak, tak, tak, tak, zgadzam się! - odparła podekscytowana
- Nie wiesz o co chcę zapytać.
- Ale i tak się zgadzam.
- Dobrze wiesz, że za dwa tygodnie Lisa i Brian biorą ślub i dostaliśmy zaproszenie
- Zgadzam się! Na wszystko! - pisnęła
- To ustalone! - klasnął w ręce – zaraz zadzwonię do Lisy i powiem by miała dla ciebie ten pokój.
- A-a-ale – wydukała
- Mój brat przyjeżdża, wiesz męska ekipa, wieczór kawalerski Briana.
- Pewnie, rozumiem – posmutniała
- To ja cię nie zatrzymuję, nie chcesz się spóźnić – kontynuował
- na co spóźnić? - zapytała
- Myślałem, że gdzieś wychodzisz, tak się ubrałaś to pomyślałem, że jakaś impreza branżowa – zaśmiał się wypowiadając ostatnie słowo
- Ubrałam ją dla ciebie, powiedziałam mamie, że mi się oświadczasz. - odparła, milczał – Karim, kiedy mi się oświadczysz? Chce ślubu!
- Zrozum, że nie chcę brać ślubu, mam 24 lata, mam czas.
- Teraz masz 24, w grudniu 25. Karim, co ci zależy, możemy nawet teraz wziąć ślub.
- Sarah, ty nie rozumiesz, nie będziemy małżeństwem.
- Poczekam. - odparła i oddaliła się, usłyszał zamykanie drzwi, odjechała
- W roli mojej żony widziałem inną, lecz teraz będzie żoną innego....
Ubranie Candice (lotnisko)
Mała zmiana zdjęcia startowego, związana jest
ze zmianą miejsca akcji, wcześniej był Lyon
teraz mamy Madryt.
Trochę namieszałam, akcja się rozkręciła,
również przeniosłam ją do bierzącego roku.
Nie wiem czy rozdział nie jest za krótki,
jak dobrze pamiętam Edzia, życzyła sobie taki baaardzo długi,
może ten ostatni taki będzie.
A ostatni już za tydzień!
Trzymajcie się cieplutko:)