środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 20

Na początku chciałam przeprosić za poprzedni rozdział, tak wiem taki do dupy był. Nie mam usprawiedliwienia, po prostu chciałam napisać coś w stylu serialu, tak jakby sceny,jak widać nie wyszło (może teraz wyjdzie). Trudno. Przed Wami ostatni, nie licząc Epilogu rozdział moich wypocin.
Zapraszam

27 lipiec 2012


Cały dzień chodziłyśmy po sklepach, w celu znalezienia sukienek idealnych. Udało się, dopiero w trzeciej galerii. Zmęczone, ale zadowolone z zakupu udałyśmy się do kawiarenki, zamówiłyśmy mrożoną kawę.

  • Co u ciebie i Lucasa?
  • Dobrze – odparłam po chwili namysłu – od tych oświadczyn nic między nami się nie zmieniło, myślałam że będzie nalegał lub się obrazi, ale nic z tych rzeczy.
  • To dobrze, a chciałabyś z nim być?
  • Nie wiem Sami, naprawdę nie wiem.
 
           W Lyonie
  • To, że mi się nie oświadczył nie znaczy, że tego nie zrobi. - podniosła głos
  • Musi to zrobić! Już powiedziałam sąsiadkom, że będę mieszkać w Hiszpanii!
  • Muszę go usidlić! - krzyknęła do matki – Żeby tylko ta latawica nie namieszała, bo ona powie słowo, a ten będzie lecieć!
  • Mówiłaś, że ta Candice mieszka w Madrycie, więc musisz jej wmówić, że jesteś z Karimem w ciąży, oświadczył ci się, to może wyjedzie, albo hajtnie się z tym no, tym co na deskorolce jeździ.
  • A pierścionek? Skąd ja wezmę pierścionek?
  • O to się nie martw. - podeszła do szkatułki – może być? - zapytała pokazując dziewczynie świecidełko
  • Piękny! - ubrała go na palec
  • Zawsze możesz się przedstawić jako przyszła pani Benzema, w błogosławionym stanie.
  • Sprytne mamo, sprytne, tylko jak pogratuluje Karimowi dziecka?
  • To co? - zapytała – nie mów mi, że wy ze sobą.....no ten....yhm....no...... nie sypiacie ze sobą? - zdziwiła się
  • Nie – mruknęła pod nosem – gdyby tak było już dawno powiedziałabym mu o dziecku
  • Jest tylko jeden sposób.
  • Jaki?
  • Musimy go upić, rozebrać, zostawić w łóżku z tobą – wskazała na córkę – na koniec powiedzieć, że po tej cudownej nocy, której nigdy nie zapomnisz, nosisz pod sercem następcę Karima Benzemy.
  • Mamo, jesteś genialna, rozumiesz G-E-N-I-A-L-N-A! Ty i twój plan! Trzeba go wdrążyć w życie, za tydzień wieczór kawalerski Briana, Karim będzie wstawiony, zawsze można mu do drinka czegoś dosypać, zaprowadzić do sypialni i gotowe!
  • No widzisz, już niedługo nie będziesz potrzebowała tego pierścionka – zaśmiała się
    W Madrycie, wieczór
  • Pokażesz mi tą sukienkę?
  • Czemu chcesz ja zobaczyć? - zapytałam siadając naprzeciwko chłopaka
  • Tak sobie.
  • Ash, nie kombinuj.
  • No dobra, kupiłem coś do tej sukienki i nie wiem czy będzie pasować.
  • Ash, ale...
  • Żadnego ale, pokaż. Przekonamy się czy pasuje, będę spokojniejszy. - pokazałam chłopakowi sukienkę, wcześniej uprzedzając, że nie mam ochoty na mierzenie jej, co spowodowane jest moim lenistwem, uśmiechnął się widząc ubranie, po czym podał mi podłużne pudełko – chyba będzie pasować, ale sama oceń – spojrzałam na niego pytająco.
  • Otwórz – moim oczom ukazała się bransoletka z białego złota z całą masą diamencików.
  • Nie mogę – powiedziałam
  • Nie podoba ci się – zapytał patrząc mi prosto w oczy – tylko szczerze – zaprzeczyłam kręcąc głową – to w czym problem?
  • Musiała być cholernie droga, Ash.
  • Już nie przesadzaj, dostałem premię za wygrane zawody, na których byłaś i dzielnie kibicowałaś, więc potraktuj tą bransoletkę jako podziękowanie za wspieranie mnie. - nie odpowiedziałam nic, tylko pocałowałam go. - takie dziękowanie mi się podoba. Musisz częściej jeździć ze mną na zawody, a ja muszę częściej wygrywać.

             Tydzień później, rano
 3 sierpień 2012
  • Wszystko? - spytał
  • Tak, wszystko ustalone – odparł – Andy, mam nadzieję, że żadnych dziwek nie zamawiałeś.
  • Bracie, co to za wieczór kawalerski bez - piłkarz przeszył brata wzrokiem - ....miałem dzwonić, no dobra, nie zadzwonię, słowo harcerza!
  • Ale ty nie byłeś harcerzem – zaśmiał się
  • Faktycznie, ale co tam. Podrzucisz mnie do sklepu muszę odebrać garniak i poderwać sprzedawczynię, więc nie czekaj na mnie.

           Kilka godzin później

  • Cześć Sami.....tak już wyszłam......jest ładna pogoda, więc się przejdę...tak, spotkamy się na miejscu.....pa. - rozłączyłam się, z torebki wyciągnęłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu, w tak piękną pogodę postanowiłam do pracy udać się pieszo. Kilka minut później muzyka przestała grać, no tak zapomniałam naładować telefon. Schowałam go do torebki i dalszą drogę pokonywałam przy dźwiękach bawiących się dzieci, samochodów i wołania
  • Boston zaczekaj! Stój! Boston – czyżby to on? Nie, przecież każdy mógł dać psu na imię Boston. Bez przesadyzmu. Lecz po chwili wokół mnie zaczął kręcić się, nie malutki szczeniak, można było się spodziewać, w końcu minęły trzy lata.
  • Boston – powiedziałam, na co psiak zaszczekał, pogłaskałam go, usiadł i wyciągnął łapkę na przywitanie, zaśmiałam się, po chwili dołączył do nas właściciel; spojrzał na rękę dziewczyny, którą głaskała psa, na serdecznym palcu nie widniał pierścionek, uśmiechnął się
  • Pewnie zostawiła, by go nie zgubić” - pomyślał
  • Cześć – powiedziałam
  • Candy....yyy znaczy Mar
  • Wystarczy Candice.
  • Candice – powtórzył – cześć.
  • Proszę cię, tylko znów mnie nie przepraszaj za psa – zaśmiałam się przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie
  • Zaczekaj! Stój! - w pierwszej chwili myślałam, że to do mnie – Boston! Stój, mówię do ciebie! - nie, ok to nie do mnie, ja nie Boston ja Candice. Szłam dalej, wokół moich nóg zaczął kręcić się piesek rasy beagle, jeju jaki on śliczny! Schyliłam się i zaczęłam bawić się z Bostonem, po chwili dobiegł właściciel psa. Nie podnosiłam się, tylko dalej bawiłam się z pieskiem.
  • Bardzo cię przepraszam, nie powinienem go puszczać, po prostu chciałem żeby pobiegał, a mi uciekł – mówił wyraźnie zakłopotany,
  • Nic się nie stało. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą – masz przeuroczego psa.
  • Bardzo cię przepraszam, jak mogę coś dla ciebie zrobić to mów śmiało - albo on jest głuchy, albo ja jestem niemową.
  • Hej, mówiłam już, nic się nie stało. - podał mi rękę bym mogła wstać.
  • No tak, czasem tak mam, że dużo mówię, ale jesteś pewna że nic się nie stało? - człowieku bez przesady od głaskania psa się nie umiera, chyba że o czymś nie wiem.
  • Zawsze myślałam, że to ja dużo mówię , ale bijesz mnie na głowę – zaśmiałam się
  • Przepraszam, nie przedstawiłem się. Karim – podał mi rękę
  • Maryse – odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk dłoni.
  • Ładnie, tak inaczej. - taa - stare francuskie imię można powiedzieć klasyk, ale nie często spotykany. Jakbym powiedział biały kruk w śród imion to bym przesadził. A może i nie
  • może inaczej, lecz większość mówi do mnie Candice, tylko czasem mama i przyjaciółka Maryse lub Ryse. - uśmiechnął się
  • To może zamiast stać to się przejdziemy? - zaproponował
  • Z chęcią – odparłam
  • Chociaż tak ci się odwdzięczę za mojego psa. Boston, chodź. - zwrócił się do psa. Nie reagował, usiadł na ziemi i przechylił głowę na bok. Boski widok.
  • No chodź Boston. - powiedziałam, pies wstał i podbiegł do nas, po chwili dreptał już przed nami.
  • Pięknie. Własny pies się mnie nie słucha.”
  • Dobrze, w takim razie, co u ciebie?
  • W porządku, właśnie idę do pracy.
  • Pewnie się śpieszysz.
  • Nie, mam trochę czasu – jeśli trochę czasu znaczy za 30 minut zaczynasz pracę, a masz jeszcze kawał drogi, to tak, mam kupę czasu. - Jak w nowym klubie?
  • Dobrze. - no teraz nie mówcie, że będziemy rozmawiać pytanie-odpowiedź, co to „Jeden z dziesięciu”? - od dawna mieszkasz w Madrycie?
  • Od wakacji, zawsze chciałam tu mieszkać i udało się.
  • A praca?
  • Też dobrze, miała przyjechać do mnie babcia, ale pojechała na jakiś zjazd „Mody na sukces” do Lyonu, nawet nie wiedziałam, że moja ciotka Anna tam mieszka, żebyś widział w jakich koszulkach chodziły – zaśmiałam się
  • Wyobrażam sobie. - zaśmiał się na wspomnienie koszulek z napisem „Moda na sukces jest jak półprosta, ma początek ale nie ma końca” lub „I love B&B!”. - Candy, wybierasz się na ślub?
  • Tak, i zamierzamy z Sam bawić się całą noc, aż nie ściągną nas z parkietu.
  • Żartujesz? - przypomniał sobie imprezę, którą jego ukochana z przyjaciółkami nie chciały opuścić, przerzucił wówczas blondynkę przez ramię i mimo protestów wyniósł z klubu.
  • Ani trochę. - zaśmiałam się
  • Ładnie wyglądasz – zmienił temat – w ogóle nie widać po tobie.
  • Ale czego nie widać? - spytałam zdziwiona
  • Ciąży – odparł bez emocji
  • Ale ja nie jestem w ciąży – wydukałam – skąd...skąd taki pomysł? Ktoś ci to powiedział? - milczał
  • nie jest w ciąży! Nie ma pierścionka, może....nie to głupie” - pomyślał
  • Karim, halo...
  • pewnie coś pomyliłem – odpowiedział, uśmiechnął się.
  • Z pewnością. Zapomniałam ci podziękować
  • Za co? - zapytał zdziwiony
  • Za te koszulki dla chłopaków.
  • Nie ma sprawy, przydały się?
  • Tak, bardzo. Szymon nosił Sam przez tydzień na rękach, mało przepukliny nie dostał.
  • A co u Sam?
  • Dobrze, zaręczyła się z Szymonem, są razem przeszło trzy lata.  O! Jesteśmy – wskazałam na hotel
  • To do zobaczenia na ślubie – powiedział i oddalił się, weszłam do budynku, w recepcji siedziała Sam rozmawiając przez telefon, co chwile się śmiejąc, czyli nie rozmawiała z gościem.
  • Nie wiem po co tu przyszłaś, skoro kończymy za dwie godziny – powiedziała do mnie
  • Jak za dwie? Dziś miałyśmy być sześć.
  • No, a wiesz która jest? - zapytała – 16. nie wiem jaką drogą szłaś, ale chyba okrężną – zaśmiała się, ale spokojnie Sami czuwała na posterunku. - zdiwiłam się - Nic się nie działo, myślałam, że zasnę z nudów, korzystając z okazji Julie zrobiła mi paznokcie – zaprezentowała starannie wykonany manicure.
  • Dziewczyny koniec na dziś! Idziemy szykować się na imprezę. - uśmiechnęła się do nas Lisa – nie pytajcie, jak. To mój urok osobisty. - Sam pobiegła po swoje rzeczy, zostawiając nas same – Widziałam – zaśpiewała
  • Co widziałaś? - zapytałam zaskoczona
  • Oj, ty już wiesz co. - mrugnęła do mnie porozumiewawczo
    Wieczorem
  • Gotowa na ostatnią noc wolności?- zapytałam - Za tydzień o tej porze będziesz mieć męża 
  • Oczywiście! - odparła
  • Co pijemy?! - zapytała Sam
  • Ta tylko o piciu – zaśmiałam się – to może Passoa z wódką i sokiem pomarańczowym, hmm?
  • Brzmi pysznie – szepnęła
  • I tak smakuje. - zapewniłam przyjaciółkę, po wypiciu drinków wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas do klubu. Bawiłyśmy się wyśmienicie, piłyśmy kolorowe drinki, wirowałyśmy na parkiecie.
  •  
    W innej części miasta
  • Sarah Williams?
  • Tak, masz to co chciałam? - pokazał jej małą przezroczystą torebkę, w której znajdowało się kilka małych tabletek
  • za GHB należy się 600 euro – podała mu pieniądze, przeliczył – miłej zabawy – odjechał z piskiem opon
  • Z pewnością będzie miła. - powiedziała do siebie, wróciła do hotelu, przebrała się i odjechała taksówką w stronę klubu, gdzie miał odbyć się wieczór kawalerski. Impreza trwała w najlepsze, odszukała Karima siedział przy barze z bratem, łasiła się do niego jakaś dziewczyna w równie krótkiej sukience co ona
  • odwal się od mojego faceta, bo pożałujesz – syknęła w jej stronę, tamta zmierzyła ją i porwała brata piłkarza na parkiet.
  • Co tu robisz? - zapytał zdziwiony
  • bawię się – odparła – sok ananasowy – zwróciła się do barmana – to Brian tańczy z tamtą rudą? - zapytała piłkarza
  • Gdzie? - zapytał zdziwiony
  • No tam – wskazała, odwrócił się w tamtą stronę, wykorzystując nieuwagę napastnika wrzuciła mu tabletkę do szklanki
  • Nie to nie on. - powiedział, napił się drinka
  • do dna – powiedziała
  • Coś mówiłaś? - zapytał
  • Lubię tą piosenkę – uśmiechnęła się, piłkarz dokończył drinka
  • Karim? - zapytała po chwili – No proszę, działa – do baru podszedł Brian z kolegą
  • A temu co? - zapytał
  • Chce wracać do domu – odparła – ze mną, prawda Orzeszku – uśmiechnął się i kiwnął głową – to pa – rzuciła i oddaliła się trzymając kurczowo piłkarza, wsadziła go do taksówki, wprowadziła do sypialni, ściągnęła koszulkę i rzuciła ją w kąt, tak samo z resztą ubrań, piłkarz spał w najlepsze, zeszła do kuchni, otworzyła szampana i wlała do kieliszków. Zostawiła buty, sukienkę na schodach, stanik w sypialni, ubrała koszulkę piłkarza, którą zostawił na fotelu i położyła się obok. - kolorowych snów Orzeszku, niech ci się przyśni nasz ślub.
    Następnego dnia, rano
  •  
    Obudził go męczący ból głowy, powoli otworzył zaspane powieki, zerwał się na równe nogi po tym co zobaczył. Odwrócił się zobaczył na łóżku śpiącą brunetkę, wokół porozrzucane ubrania, wziął ze sobą kilka rzeczy i zszedł na dół, z lodówki wyciągnął wodę, wcześniej potykając się o buty dziewczyny.
  • Już 12? - zdziwił się, zadzwonił
  • Czego? - usłyszał – człowieku środek nocy mamy
  • Andy, wiesz jakim cudem w mojej sypialni, śpi Sarah?
  • Co takiego?! Czekaj, spałeś z tą małpą?
  • Andy nie wiem, mam nadzieje, że nie. Dobra, kończę.
  • Orzeszku – usłyszał za sobą – to była cudowna noc. Nic jej nie zapowiadało.
  • Co masz na myśli?
  • Nie miałam pojęcia, że jesteś aż tak nie zaspokojony. Orzeszku trzeba było od razu powiedzieć, to bym temu zaradziła....
10 sierpień 2012
Dzień ślubu                                        

Wszystko dopięte na ostatni guzik. Sukienka, kwiaty, inne dodatki, świadkowie, kościółek oddalony od centrum, sala na której odbędzie się przyjęcie weselne, zespół i przede wszystkim młodzi. Mimo długich i starannych przygotowań, nie odbyło się bez bieganiny. Fryzjerka już przyjechała i zajmowała się Lisą, lecz miałyśmy małą niespodziankę dla Panny Młodej, wizażystka, która miała wykonać jej makijaż zaczęła rodzić, akurat dziś. Teraz trzeba powiedzieć to Lisie. Mimo naszych obaw przyjęła dość spokojnie tą wiadomość, stwierdzając, że ma dwie przyjaciółki, które ją nie zawiodą, miała racje. Czarna, subtelna kreska podkreślała oczy , aby nadać lekkości nie tuszowałyśmy dolnych rzęs uzyskując efekt świeżości i łagodności. Kości policzkowe musnęłyśmy różem.

  • Gotowe. - powiedziałam odwracając Lisę w stronę lustra.
  • Jej, wspaniały – szepnęła – może to i lepiej, że zaczęła rodzić. - zaśmiała się – ciekawe jak Brian – zadzwonił mój telefon, wyświetlił się jakiś numer, nie znałam go, mimo to odebrałam
  • Cześć, ty pewnie jesteś Candice. - odparł męski głos
  • Tak. Coś się stało? A tak w ogóle....
  • Jetem Andy , słuchaj bo mam taki problem Brian nie chce wyjść z kibla.
  • I co ja mam z tym zrobić? Czekaj, nie chce czy nie może?
  • Nie może. - parsknął śmiechem
  • Daj mu węgiel, ale nie ten z kopalni, do apteki musisz skoczyć.
  • Dobra, do zobaczenia.
  • Cześć
    W innej części miasta
  • Karim, musimy porozmawiać. - oświadczyła, wymijając go i kierując się w stronę salonu.
  • O czym? - zapytał zdziwiony
  • Jak to o czym? O nas! - zaśmiał się
  • Więc słucham – oparł się o ścianę
  • Jestem w ciąży. - odparła – byłam u lekarza, zrobił mi badanie i potwierdził.
  • I co ja mam z tym wspólnego? - zapytał
  • Jak to co? Będziesz ojcem! Nie martw się sama byłam przerażona, ale kiedy zobaczyłam te małe rączki i nóżki, chyba wiedział, że się patrze to tak jakby mi pomachał.
  • Wiedział? - zdziwił się
  • No tak, bo to chłopiec będzie, chciałam ci powiedzieć później, ale pomyślałam że ci się spodoba. Trzymaj, to pierwsze zdjęcie naszego synka. - podała mu zdjęcie USG – a teraz lecę, bo muszę się na wesele przyszykować, pa Orzeszku – i tyle ją widział. Zdjęcie wsadził do kieszeni, zabrał psa na spacer. Chodził uliczkami parku, na przeciw szła blondynka uśmiechała się do niego
  • Stella?
  • Cześć. - uśmiechnęła się
  • Nie poznałem cię – miała na sobie krótkie spodenki, luźna bluzeczkę i baleriny, włosy związane i podkreślone tylko rzęsy, i ani śladu po sztucznych paznokciach
  • No faktycznie, przytyło mi się ostatnio. - zaśmiała się, dopiero wtedy zauważył jej zaokrąglony brzuch
  • Jesteś w ciąży? - przytaknęła - Powiedz mi, co to jest? - pokazał jej zdjęcie USG.
  • Zdjęcie USG, zobacz tu masz tydzień 32, a tu komu było wykonane
  • 32 tydzień?
  • Tak. - odparła
  • To znaczy, że Sarah nie jest w ciąży. - powiedział
  • Jakby była w 32 tygodniu ciąży, to wierz mi, zauważyłbyś to. Karim, ona chce cię oszukać, zrozum, nie wiem czy ją kochasz, czy też nie, ale widać, że nie jesteś szczęśliwy.
  • Wiem. Dzięki Stella i trzymajcie się. - pożegnał się z dziewczyną, zawołał psa i pobiegł z nim w stronę domu. Wiedział, że go oszukała, tylko czemu nie pamięta jak się znalazł w łóżku. Wrócił do domu, wziął prysznic, przebrał się w garnitur, wsiadł do auta i pojechał w stronę domu przyjaciela.
  • Gotowy? - zapytał
  • Teraz tak. - odparł
  • A co ty taki blady?
  • Nie pytaj. Tu masz obrączki – podał przyjacielowi prostokątne pudełko. - jedziemy.
  • W hotelu (Sarah)
  • Mamo, nasz plan działa. Zostawiłam Karimowi zdjęcie, powiedziałam o ciąży, teraz tylko muszę się do niego wprowadzić, zajść w prawdziwą ciążę i będziemy sławne i bogate. Kończę muszę jechać na ślub, też cię kocham, pa.

  • U Dziewczyn
  • Skąd masz taką piękną bransoletkę? - zapytała mnie przyjaciółka
  • Dostałam od Asha, Sami ślicznie wyglądasz.
  • Dziękuje ty także. Lisa, gotowa?
  • Tak, możemy jechać.
    Kościół
  • Co tu robisz? - zapytała widząc blondynkę
  • Jak to co? Przyszłam na ślub. - odparła
  • Może niedługo zaproszę cię na mój i Karima. - zaśmiała się
  • Chyba kpisz. - zajęła miejsce w ławce siadając obok męża
  • Karim, masz obrączki prawda? - zapytał
  • Jakie obrączki?
  • Karim, jak to jakie, moje i Lisy!
  • Aaa, te! Te to mam – zaśmiał się, kościół był pełen gości, nastała cisza, Lise do ołtarza prowadził ojciec, w ręku trzymała bukiet ze storczyków. Zaczęłam myśleć o moim ślubie, w małej kapliczce widziałam siebie w długiej białej sukni, ale nie widziałam mojego przyszłego męża, stał odwrócony tyłem, wołałam „Ash! Lucas!” nic nie reagował, ponowiłam „Ash” usłyszałam go „tu jestem”, ale nie był to pan młody, Lucas siedział w pierwszej ławce zapytałam go co robi odparł „przyszedłem na wasz ślub” - zaśmiał się. Jak to „wasz” - zapytałam - „”no twój i....”
  • Teraz przysięga
    Powiedz mi, jak mnie kochasz?
    Powiem.
    Więc?
    Kocham Cię w słońcu i przy blasku świec,
    W wielkim wietrze, na szosie i na koncercie,
    W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
    I gdy śpisz.
    Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
    I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
    A latem jak mnie kochasz?
    Jak treść lata.

    A gdy zima posrebrzy ramy okien?
    Zimą kocham Cię jak wesoły ogień.
    Blisko przy twoim sercu.
    Zawsze koło niego
  •  
  • Brianie, powtarzaj za mną.... Ja Brian biorę Ciebie Liso za żonę
  • Ja Brian biorę Ciebie Liso za żonę
  • .....i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
  • Liso, teraz ty Ja Lisa biorę Ciebie Briana za męża
  • Ja Lisa biorę Ciebie Briana za męża
  • i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
  • Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
  •  
    Przyłóż mię jako pieczęć do serca twego,
    jako pieczęć do ramienia twego;
    bo miłość jest mocna jak śmierć,
    a zazdrość twarda jak otchłań;
    pochodnie jej są z ognia i płomieni.

    Wody mnogie nie mogły ugasić miłości
    i rzeki nie zatopią jej;
    choćby człowiek dał za miłość
    wszystką majętność domu swego,
    wzgardzi nią jako nicością.
    Odpuszczone jej grzechy,
    których było wiele, bo wiele kochała
  • Teraz obrączki....
  • Liso, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
  • Brianie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
    Na wspólną radość,
    na chleb powszedni,
    na poranne otarcie oczu
    w blasku słonecznym,
    na nieustające sobą zdziwienie,
    na gniew, krzywdę i przebaczenie
    wybieram Ciebie.
  • Ogłaszam Was mężem i żoną.
    Wesele zaczęło się od przedstawienia państwa Nunez. Pierwszy taniec był starannie przygotowany, walc w rytm So Close - Jona McLaughlina. Zabawa trwała w najlepsze, wyszłam się przewietrzyć, dołączyła do mnie Sarah
  • O też chciałaś zaczerpnąć świeżego powietrza, w ciąży to normalne. Wybacz nie przedstawiłam się – zdziwiłam się, wiem kim jest
  • Sarah Benzema, żona i matka dziecka Karima. Będziemy mieć synka. A teraz wybacz, muszę wracać do środka.
  • "Czyli są razem, Karim będzie ojcem, tylko dlaczego mi nie powiedział? Trudno. Może to z Ashem mam spędzić resztę życia, tylko, że kocham go jak brata, a nie jak mężczyznę mojego życia." - po chwili dołączył do mnie Ash
  • Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytał
  • Czego ci nie powiedziałam?
  • O Benzemie, o tym że ty i on byliście parą. Powiedziałaś, że byłaś z Karimem, ale nie dodałaś, że z tym piłkarzem.
  • A co ci miałam powiedzieć?
  • Nie wiem. Andy, zrozum chcę twojego szczęścia, nie wyobrażam sobie byś była nieszczęśliwa ze mną. Kocham cię, ale bardziej jako siostrę, nie umiem tego wytłumaczyć, ale widzę, że w twoim sercu pierwsze miejsce należy do Karima. Zawsze będziesz dla mnie ważna, będę traktować cię jak siostrę, myślę że byliśmy ze sobą z czystego przyzwyczajenia. Może to przeznaczenie, te oczepiny, że do ciebie poleciał bukiet, a krawat do niego? Chcę byś była szczęśliwa, dlatego powinniśmy się rozstać, dla naszego dobra, ostatnio spotkałem Madie, moją siostrę, to na uświadomiła mi, że prawdziwa miłość nigdy nie wygaśnie, wstyd się przyznać ale moją najprawdziwszą miłością jest deska. Wyprowadzam się do Stanów, na stałe, ale chcę byśmy utrzymywali kontakt, byśmy się nadal przyjaźnili. Jak kiedyś, gdy się poznaliśmy.
  • Ash, zaskoczyłeś mnie, ale skąd wiedziałeś, że ja wciąż go... że wciąż
  • go kochasz?
  • Tak. - odparłam
  • jak pojawiał się w jakimś programie, mimowolnie się uśmiechałaś, ciągnie cię do niego. Nie masz do mnie żalu?
  • Nie skąd, rozumiem każdy zasługuje na szczęście. Qui ne risque rien n’a rien. - powiedziałam
  • Co?
  • Kto nie ryzykuje, ten nic nie ma. - przytuliłam się do niego – pozdrów ją ode mnie.
  • Z pewnością. Muszę iść. Do zobaczenia wkrótce
  • Do zobaczenia. - powiedziałam, wyszłam z hotelu, chciałam się przejść, być sama. Łzy spływały mi po policzkach, teraz nie mam nic, nikogo. Karima straciłam przeszło trzy lata temu, dziś straciłam Asha, chociaż z drugiej strony lepiej się czuję jako przyjaciółka, a nie jego dziewczyna. Chodziłam już trochę po parku, nie miałam pojęcia kiedy tu dotarłam, jak bardzo oddaliłam się od hotelu, która jest godzina, usłyszałam jak ktoś mnie woła
  • Candy! Candice czekaj! Candice! - po chwili był przy mnie piłkarz - wiesz która jest godzina?
  • Nie – mruknęłam
  • Za chwile szósta, szukałem cię prawie trzy godziny, nawet nie wiesz jak się martwiłem. Nie wzięłaś telefonu,nic nie powiedziałaś.
  • A co miałam powiedzieć? - zapytałam z łzami w oczach, nałożył mi na ramiona swoją marynarkę i przytulił, brakowało mi tego, wtuliłam się w ciepłe ciało napastnika. Lecz po chwili oderwałam się od niego – masz żone - zaśmiał się – z czego się śmiejesz?
  • Uwierzyłaś w te wszystkie bzdury, które powiedziała ci Sarah? Wszystko, ale to wszystko wymyśliła, tą ciążę, to że jesteśmy małżeństwem. Zatrzymali ją po tym jak dowiedzieli się, że to ona dodała mi GHB do drinka, ten facet co jej to sprzedał został zatrzymany i powiedział co komu sprzedał i dlaczego. - nie wierzyłam, jak można być aż tak chamskim. - Możemy zacząć od początku,gdybyś nie była zaręczona, zresztą nie rozumiem, dlaczego Lucas wyleciał do Stanów, gdy jego narzeczona
  • Nie jesteśmy razem – przerwałam mu – Traktuje go jak brata, a on mnie jak siostrę. - uśmiechnął się, wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, staliśmy na przeciw siebie, dokładnie tak samo jak przy naszym pierwszym pocałunku
  •  
    „Kocham Cię"- to znaczy: chce z Tobą ,
    Podźwignąć ciężar, co się życiem zowie,
    Być domu Twego światłem i ozdobą
    I nieść Ci pokój, ciszę i zdrowie...
  • Dasz nam szansę? - zapytał, to pytanie przemilczałam, w takich chwilach zawsze milczałam, jakbym czekała na odpowiedni moment, spojrzeliśmy na siebie, wstające słońce przedzierało się przez korony drzew, odsunął dłonią włosy z mojej twarzy, które zakrywały oczy. Objął mnie w tali, przyciągnął do siebie, czułam ciepło jego ciała, drżałam, musiał to czuć, gdyż objął mnie mocniej. Zbliżył swoje wargi do moich, były takie ciepłe, nie opierałam się, delikatnie pieścił je językiem, tak długo czekałam na tą chwilę, nic nie mogło jej przerwać, odsunął swoje usta od moich, bym mogła złapać oddech, przytuliłam się do niego opierając głowę o jego ramie. Kocham cię – powiedzieliśmy jednocześnie, ponownie nasze usta się złączyły w długim, namiętnym, pocałunku przepełnionym miłością, słodyczą i pożądaniem.
  • Wracamy – wyszeptał, otworzył mi drzwi od samochodu, wsiadłam
  • ale przecież nie wiesz, gdzie mieszkam – odparłam
  • Ależ oczywiście, że wiem – zaśmiał się, zatrzymał się, nic nie przypominało okolicy, w której mieszkam – jesteśmy na miejscu. Już nigdy nie pozwolę ci odejść, nie popełnię tego błędu
  • Karim, ale...
  • Jeśli nie chcesz, nie będę nalegał. - uśmiechnęłam się – czyli ustalone, jutro, a właściwie dziś spakujemy twoje rzeczy. - byliśmy już pod drzwiami, otworzył je. Chciałam wejść do środka – nie tak szybko, tradycji stanie się zadość – wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg. - a teraz kochanie, czas spać, bo dziś czeka nas dużo pracy, więc chyba się wyśpisz, ale jeśli chcesz, załatwimy to w innym terminie. Chodź na góre.
  • W porządku, a teraz dobranoc. - odparłam gdy położyłam sięna łóżku
  • Dobranoc Kochanie – udał się w stronę drzwi
  • Zostań – wyszeptałam – proszę
  • Zaraz wrócę – zniknął za drzwiami – będzie ci wygodniej – podał mi koszulkę, biały trykot z trzema złotymi paskami na rękawach i 9 nad którą widniało nazwisko Benzema
  • Zamek.
  • Co zamek? - zdziwił się
  • Rozepnij – odwróciłam się tyłem, po chwili sukienka była już luźna, ubrałam koszulkę i położyłam się, przyciągnęłam do siebie piłkarza, przytulona do niego, zasnęłam. Obudził mnie dźwięk jego telefonu „Sam”, mimowolnie odebrałam
  • Znalazłeś ją? - zapytała
  • Znalazł – odparłam – też cię kocham Sami, a teraz dobranoc – rozłączyłam się
  • też cię kocham Sami?
  • Yhm...
  • mnie już nie kochasz?
  • Dobranoc – wstał – ej, zimno mi będzie – już nie odpowiedział, wyczołgałam się z łóżka, zeszłam na dół, nie było go, Bostona też. Z lodówki wyciągnęłam sok pomarańczowy.
  • Już nie śpisz?
  • Nie – odpowiedziałam, przytuliłam się do napastnika – kocham cię
  • Jak mnie kochasz? - zapytał
  • Jak czerwone żelki. - pocałował mnie w czubek głowy
  • twoja torebka , a teraz wsiadaj do samochodu, pewnie chcesz się przebrać przed wyjściem, bo za dwie godziny idziemy do Lisy i Briana. na drugą impreze, jak to się mówi, poprawiny?
  • Mam iść na bosaka? A tak w ogóle to oni nigdzie dziś rano nie wyjeżdżali?
  • Nie, zaraz kochanie – chwilę później wrócił z sukienką i butami. Pół godziny później staliśmy pod drzwiami mojego mieszkania, wpuściłam piłkarza do środka, usiadł w salonie przed telewizorem, a ja udałam się do sypialni. Wzięłam prysznic, poprawiłam makijaż, włosy rozpuściłam, układały się w delikatne fale, ubrałam sukienkę i wyszłam z pokoju.
  • Gotowa?
  • Tak, możemy jechać.
  • Cudownie wyglądasz, tylko gdzie masz walizkę?
  • Jaką walizkę?
  • No z rzeczami, chciałbym cię mieć przy sobie. Candy, nie chcę cie ponownie stracić
  • Wiem.
  • Pamiętaj, że nie będę naciskać, to będzie twoja decyzja.
  • Nasza. - przyciągnął mnie do siebie, delikatnie pocałował w szyję.
  • Karim, spóźnimy się, już się spóźniliśmy.
  • Mamy jeszcze czas, spokojnie – wymruczał między pocałunkami
  • Ale jak to?
  • Normalnie, Lisa i Brian o 9 wylecieli na Hawaje.
  • To w takim razie gdzie idziemy?
  • Zobaczysz, ale możesz być pewna, że już nigdy z ramion cię nie wypuszczę.
  • To jak będziesz grać?
  • Choćby z tobą na plecach.
  • Będziesz ryzykować moim życiem? - udawałam oburzenie.
  • No dobra, to był Edzi pomysł. - pocałowałam chłopaka
  • Powiesz mi w końcu, gdzie idziemy? - spojrzał na zegarek
  • teraz to na parking – pomógł ubrać mi marynarkę
  • Masz wszystko?
  • Tak – odparłam – nie! Nie wzięłam....
  • błyszczyka? - zaśmiał się – wierz mi nie będzie ci potrzebny
  • nie, błyszczyk mam – wyjęłam, wcześniej wspominaną rzecz z torebki i zaprezentowałam chłopakowi.
  • To czego nie wzięłaś?
  • Walizki z sypialni. - chwilę później wkładał ją do bagażnika.
  • Mało masz rzeczy. - zaśmiał się
  • Żartujesz? To na tydzień ledwo wystarczy!
  • W taką walizkę można się na miesiąc spakować, na obóz przetrwania – zaśmiał się
  • Fakt, życie z tobą to istny obóz przetrwania. - westchnął – Gdzie jedziemy?
  • Niespodzianka. - zatrzymał się, otworzył mi drzwi, weszliśmy do restauracji trzymając się za rękę, kelner wskazał nam drogę do stolika oddalonego od reszty gości, usiadłam zakładając nogę na nogę, napastnik trzymał dłoń na moim kolanie – mówiłem, że wyglądasz cudownie? - przytaknęłam – wyglądasz nieziemsko, bajecznie, olśniewająco, czarująco – wymieniał niskim głosem – i seksownie – mruknął wprost do mego ucha, złożył pocałunek na moim ramieniu. Kiedy wracaliśmy było po północy. Weszliśmy do domu, Karim ciągnął za sobą walizkę, wniósł ją na górę. Weszłam do salonu, gdzie czekało na mnie kilkaset żółtych tulipanów, które uwielbiam, świece, szampan, za mną pojawił się piłkarz, spojrzałam na niego pytająco, nic nie odpowiedział, tylko wyjął z kieszeni małe pudełko i uklęknął.
  • Wiem, że się nie spodziewałaś, ale chcę byś wiedziała, że jesteś dla mnie najważniejsza, ważniejsza od reszty świata. Może nie jest to twoje marzenie, ale chcę mieć pewność. Maryse van Damme, czy zostaniesz moją żoną?



 Ubranie Candice (ślub)
 




    "poprawiny" Karima
     
     
     
    Jak wcześniej wspomniałam 
    i to już koniec tej opowieści,
    został tylko epilog.
    Niektóre kibicowały Candice i Karimowi, niektóre Candice i Ashowi.
    Komu ja kibicowałam?
    Prawdziwej miłości. Bo jeżeli coś dużo dla Nas znaczy powinno się o to walczyć.
    Dziękuje każdemu z osobna, tym czytelnikom którzy zostawili komentarz i tym co tego nie zrobili również.
    Życie to nie bajka, nie zawsze jest kolorowo, dlatego nawet w "blogowym" świecie trafiamy na przeszkody.
    Wyszło jak mowa pożegnalna, a ja nie umieram, "działalności" też nie kończę.
    Wcześniej wspomniałam o nowym blogu.
    Oto i on.
    Sergio i Sophie i ich
    Serdecznie dziękuje i do zobaczenia:)
     
    Wasza
     The Lil :))
     
     

13 komentarzy:

  1. Ooo jaki długi ;d i jak zawsze świetny ;p
    + nowy nagłówek jest super ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! chociaż trochę szkoda, że to wszystko tak szybko i gładko poszło- Karim np,. szybko po dostaniu USG dowiedział się, że to nieprawda... no, ale głównie- całe opowiadanie było boskie! jeszcze tylko czekamy na epilog. wbijam na Twój nowy blog ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To takie słodkie :3
    A o zakończeniu rozdziału już raczej nie wspomnę o: Karim i Ryse musieli być ze sobą :3 byli dla siebie stworzeni c:
    Osobiście; uwielbiam opowiadania w których postaci są prawdziwe. W pojęciu `prawdziwe` chodzi mi o to, że są one przesycone ludzkimi, a nie ~ boskimi cechami :3
    kochają; nienawidzą; cierpią; płaczą i się cieszą, ale w sposób naturalnie ludzki. Przez problemy czy uciechy zaciągnięte z rzeczywistości.
    Cieszę się że trafiłam na Twojego bloga, i z miłą chęcią będę śledziła losy postaci tego, który ma się dopiero ukazać :3
    gratuluję wspaniałej historii jaka wyszła spod Twojej ręki :3 i czekam na epilog c:

    pozdrawiam :3
    Celia

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku ja nawet nie wiem co napisać. Tym działem wzbudziłaś we mnie łzy i szczęście, coś niesamowitego.
    Jak to dobrze,że się tak skończyło, kamień z serca. Szkoda trochę, że to już koniec :( Ale nic nie trwa wiecznie, dobrze,że jest jeszcze kolejne opowiadanie o Ramosie ;]
    Jejku no nie wiem co napisać na koniec :((((

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się.
    Szkoda, że to już końcówka opowiadania. ; /

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że to już koniec.
    Musiałam szukać twojego komentarza na Kubie, bo dodałaś pod 3 rozdziałem.
    Czekam na epilog.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na epilog bo strasznie dużo się działo.

    Zapraszam na rozdział 15. Ty słyszysz co mówisz? na www.jo-mayte.blogspot.com
    Mam nadzieję, że się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym poinformować o ukazaniu się nowego rozdziału na blogu który współtworzę :3
    Normality is Boring

    serdecznie zapraszam; i dziękuję za uwagę :3

    OdpowiedzUsuń
  9. http://gunner-love.blogspot.com/ zapraszam na nowość

    P.S. Zaległości jakie posiadam u Ciebie postaram się nadrobić w weekend.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowy odcinek .
    we-must-learn-to-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Siódemka na Kuba sam meczu nie wygrasz :)
    http://kuba-sam-meczu-nie-wygrasz.blogspot.com Poleć znajomym Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. czemu już koniec? ;C
    To był chyba najlepszy odcinek! Wielki rozwój akcji, i jest pięknie! Przeczuwałam, że to się tak skończy *o*
    Czekam na epilog <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, słowa pochwały i krytyki, dzięki Wam wiem, że mam dla kogo pisać:)
Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam jakąś wypowiedzią, jeśli tak to przepraszam.
Jak to mówią Coco Jambo i do przodu!
Jesteście Boskie:)
Do następnego!!