środa, 12 grudnia 2012

Epilog



Słoneczny sierpniowy dzień. Piękna meksykańska plaża. Opalam się na wygodnym leżaku, lekki wietrzyk muska mi twarz. Wymarzone wakacje.

  • Twój sok, Candice
  • Dziękuje – odpowiedziałam, posyłając uśmiech kelnerowi, napiłam się i odłożyłam szklankę na stolik. Zamknęłam oczy, poczułam chłodne krople spadające na moją rozgrzaną od słońca skórę.
  • Zimny jesteś – zaśmiałam się
  • Jakbym się wylegiwał na leżaku, to nie był bym zimny – odparł i opróżnił szklankę z sokiem – chodź, zanurzymy się – pociągnął mnie za rękę w stronę lazurowej wody
  • Nie wiem czy to dobry pomysł.
  • Dobry. Każdy mój pomysł jest dobry. - wymruczał prowadząc mnie przez rozgrzany piach
  • Wczoraj mówiłeś, że każdy twój pomysł jest genialny.
  • Bo tak jest. - podniósł mnie tak bym mogła opleść nogami jego biodra – kocham cię – odparł
  • Ja ciebie też – wyszeptałam
  • Jak mnie kochasz?
  • Jak czerwone żelki – odparłam zatapiając się w ustach ukochanego

      W moim życiu w ciągu roku zaszło wiele zmian. Pewnie zastanawiacie się co odpowiedziałam Karimowi? Otóż zgodziłam się, zaskoczył mnie i to bardzo. Mieszkamy razem, z dumą noszę pierścionek zaręczynowy na serdecznym palcu. Z początku Karim namawiał mnie bym zrezygnowała z pracy, lecz się nie zgodziłam. Kiedy przypomnę sobie nasze "kłótnie"
    • Candy proszę, zrozum.
    • To ty zrozum. Chcę być...
    • tak wiem 'niezależna'. - odparł - Kotku chcę twojego dobra.
    • To dla mojego dobra pozwól mi normalnie pracować.
    • Jak mam cię przekonać? - zapytał - Kotku przychodzisz czasem zmęczona, czasem późno, albo wcale nie wracasz. Maleńka martwię się o ciebie
    • Ale nie masz o co, w kopalni nie pracuję.
    • Ale się martwię.
    • To przynajmniej wiesz jak ja się czuję gdy widzę jak leżysz na murawie i zwijasz się z bólu.
    • To nie to samo.
    • Właśnie, że to samo! - podniosłam głos – Jak by mnie ktoś sfaulował to bym mu tak przyłożyła żeby już nie wstał.
    • Zrobił bym to samo gdyby cię sfaulował, w zęby bym celował
    • A ja niżej – nie odpowiedział tylko skrzywił się i syknął
    • To co z tą pracą? - zapytał ponownie
    • Nie ma opcji.
    • A jak będziemy w ciąży? - przewróciłam oczami
    • Po pierwsze ja będę chodzić z brzuchem, po drugie nie pracuję fizycznie, po trzecie ciąża to nie choroba, a po czwarte na razie nic nie planujemy.
    • A jak...
    • A jak zdarzy się, że będę to obłożę się poduszkami i tak będę chodzić do pracy. - odpowiedziałam napastnikowi
    • Brakuje ci czegoś? Kotku, dam ci wszystko, kupię ci wszystko, nawet ten hotel jak będziesz chciała.
    • Nic mi nie brakuje, teraz jest idealnie. - westchnął – to może pójdźmy
    • Do sypialni? - zapytał niskim tonem zbliżając się do mnie
    • Na kompromis. Nie zrezygnuję z pracy teraz, ale jak zdarzy się, że
    • będziemy w ciąży – dokończył za mnie
    • Tak. W takim wypadku, od razu biorę urlop macierzyński, żebyś się nie martwił.
    • Cudownie. - mruknął”
    •  
      Jednak moje ulubione to te, gdy wychodzimy wieczorem
    •  
    • "Masz zamiar to ubrać? - zdziwił się
    • Tak- odparłam - sam mi kupiłeś tą sukienkę.
    • No tak, ale nie uważasz, że jest trochę za krótka?
    • Kochanie, powiem to po raz kolejny. Sam mi kupiłeś tą sukienkę.
    • Wiem, ale wszyscy faceci będą się na ciebie gapić. Możesz nosić ją w domu.
    • Mogę, ale nie chcę. Zresztą lubię jak jesteś zazdrosny, robisz wtedy.... o właśnie taką minę.
    • Maryse, ostrzegam cię. Jeśli jakiś facet zacznie się do ciebie dobierać, albo krzywo spojrzy, obiecuję, że w najlepszym wypadku złamię mu nos. Żebyś później nie mówiła, że nie ostrzegałem.
    • Mi tego mówić nie musisz, lepiej powiedz to potencjalnym pacjentom izby przyjęć. Wiesz, że cię kocham?
    • Wiem Kotku, ja ciebie bardziej – odparł składając pocałunek na moich ustach”
    Za miesiąc wybieramy się na ślub Sami i Szymona. Stella jest szczęśliwą mamą ośmiomiesięcznego Stoffera. Brian i Lisa są jeszcze bardziej w sobie zakochani (Lisa z pracy również nie zrezygnowała!). Lucas otworzył szkołę ze skate parkiem.
     
    Co ze mną i Karimem?
    Ślubu na razie nie planujemy, choć Karim twierdzi, że zmienił już mój adres zamieszkania i zmienić musi jeszcze nazwisko. Byliśmy razem w Polsce, kiedy Adam otworzył drzwi i zobaczył w nich Karima, zamknął je i otworzył ponownie, uprzedziłam wcześniej, że przyjadę z chłopakiem wspomniałam, że ma coś wspólnego z Królewskimi, dopiero ciocia Anna powiedziała z kim, dzięki niej w domu odbył się zjazd męskiej części rodziny, chociaż z początku myśleli, że to żart. Babcia również poznała Karima, stwierdziła, że też niczym konkretnym się nie zajmuje, podobnie jak Ash.  Nie myślcie, że zawsze jest między nami bajecznie kolorowo, czasami dochodzi między nami do zgrzytów, lecz nie trwa to długo, zazwyczaj chwilę później leżę wtulona w mojego narzeczonego z paczką żelek w ręku od których sam Karim mnie uzależnił. Dziś mija rok od naszych zaręczyn, dowie się też, że za jakieś  siedem miesięcy będziemy mieć w domu osobę więcej. Na tę okazję (Karim myśli, że tylko z okazji rocznicy zaręczyn) wybieramy się na kolację, przygotowałam dla niego, mały prezent. Biały trykot z jego nazwiskiem tylko, że w wersji dla niemowląt, do tego kupiłam książkę „Za 9 miesięcy będzie nas troje” w naszym wypadku czworo – mamy Bostona. Znając Karima będzie książkę tak studiować, że znać ją będzie na pamięć. Dostanie ją w Madrycie, za zakładkę będzie mu służyć pierwsze zdjęcie USG naszego maleństwa. Już nie mogę się doczekać, by zobaczyć jego minę...
      Może zabrzmi to snobistycznie ale, jestem z siebie dumna, ponieważ zaufałam facetowi, zakochałam się w nim. W pewnym sensie podjęłam ryzyko, które się opłaciło. Jestem szczęśliwa, kochana, bezpieczna, spełniona.
      W końcu..... Qui ne risque rien n’a rien.

       
      The End...




      Zacznę od podziękowania wszystkim tym co zostawili po sobie ślad w postaci komentarza, dziękuje tym, którzy byli od początku, od połowy, czy od ostatniego rozdziału, dziękuje tym anonimowym: Danusi, Samancie i dziewczynie co nie podobał się Karim (mr Benzema zapuszcza włosy :D) i tym co tylko czytali.
      Nie będę się rozpisywać, komu dziękuję, to nie dziennik, ale myślę, że każda wie, że to o niej, dziękuję rówież za informowanie mnie o nowościach, wiem, że zajmuje to trochę czasu, który jest cenny.
      Zapraszam na bloga nr dwa
      You are my drug
      jeśli macie ochotę, możecie "zalajkować" mój profil na FB
      gdzie również będę informować o nowościach.

      Do zobaczenia:**


       

14 komentarzy:

  1. fajnie, że się tak dobrze skończyło:) i super, że nas nie opuszczasz, tylko blogujesz na nowym blogu!:D i to z nowym opowiadaniem. szacun!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. jak tylko przeczytałam o dziecku, to natychmiastowo przyćmiło to wszystkie inne informacje które zdążyłam przyswoić o: Jestem wniebowzięta właśnie dzięki temu maluchowi, o którym napisałaś :3 maluchowi którego pojawienie się w opowiadaniu zawsze, dosłownie ~ zawsze doprowadza mnie do śmierci z radości <3 Uwielbiam czytać opowiadania w których dziecko jest wyczekiwaną nagrodą dla głównych bohaterów c: niby to taka błahostka... ale bardzo ważna błahostka, bo pokazuje ona to, że czytelniczki zaczynają {w pewnym stopniu} odczuwać wartość dziecka i jego przyjścia na świat :3
    {ta tematyka chwyciła mnie za serducho, i nie jestem w stanie powstrzymać się od wyrażenia mojego zdania *.*}

    co do samego bloga, to żałuję że nie trafiłam na niego wcześniej :c wolałabym śledzić tą historię od samego początku, a nie ~ nadrabiać wszystkie zaległości :c ale jestem pewna jednego; do Twojej twórczości w tym opowiadaniu powrócę jeszcze dużo razy, a Twój nowy blog jest uśmiechem od losu :3 bo mogę być z nim od pierwszego posta c:

    dziękuję za wszystko c: {brzmi jak jakieś pożegnanie o:}
    pozdrawiam, i zabieram się za śledzenie Twoich poczytań na `You are my drug` c:

    OdpowiedzUsuń
  3. jeeejku, ale genialny epilog, normalnie siedze i płacze :(
    tak się przywiązałam do Karima i Candice że normalnie jakbym była ich przyjaciółką ;(
    Dziękujemy za wszystkie rozdziały , trud i serce jaki włożyłaś w pisanie tego opowiadania, DZIĘKUJEMY!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bobasek . < 3
    Nie lubię epilogów, bo trzeba się pożegnać z opowiadaniem, z bohaterami, z ich smutkami, radościami, które wielokrotnie sami przeżywamy razem z nimi. Tak właśnie jest.
    Ale zawsze, co dobrze kiedyś musi się skończyć. ; )

    Qui ne risque rien n’a rien < 333

    DZIĘKUJĘ. !

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się ten prolog. najsłodszy jest fragment o tym, ze za 7 miesiecy bedzie ich czwórka. I genialny pomysł z tą zakladką w postaci z USG.
    Co tu więcej pisać? Fajnie, że są razem i że wszystko im się ułozyło. Warto czasem przeczytać szczęśliwe zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. szkoda, że już koniec :(
    to było piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Goood why?! Dlaczego to już się skończyło. Trudno się rozstać z bohaterami. Czytając twoje opowiadanie czułam się jak jedna z bohaterek. Uwielbiam ciebie <3
    DZIĘKUJEMY!!!
    Zapraszam na kolejny rozdział w http://www.sergio-y-dominika.blogspot.com
    I równiez zapraszam na mojego drugiego bloga: http://www.kat-w-swiecie-mody.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia zwłaszcza takie, w których na końcu pojawia się bobas albo zapowiedź bobasa. Szkoda, że to już koniec. Epilogi zawsze wywołują we mnie dziwne uczucie pustki.
    Pisz dalej.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja powiem nie wiem co powiedziec. Moze zaczne od tego,ze fantastyczne rozdzialy,Twoj trud wlozony w napisaniu jak najlepszego rozdzialu,staraniu, jak najbardziej udany! ;) epilog, nie bd przynudzac, ale sie poplakalam,po 1.bo to juz koniec z czego nie tylko ja smutam,ale swiat sie nie konczy,piszesz dalej w czym bede Ci bardzo kibicowac ;* po 2.super zakonczenie,wyjasnienie wszystkich spraw, niespodzianki,zareczyny, dziecko no cos wspanialego! ;) bardzo mi sie podobalo,szkoda,ze to juz koniec,ale na "You are my drug" czekam juz na rozdzial i co i po prostu brak slow..:) jestes niesamowita i zdolna,bo,zeby pisac,trudzic sie..itd. niesamowicie zdolna<33!! DZIĘKUJĘ za te wszystkie emocje dostarczone w
    postaci lez szczescia czy zlosci,rozdzialy po
    ktorych przeczytaniu
    prawie za kazdym razem plakalam. Cudowna jestes ;*! DZIĘKUJĘ,jestes takim skarbem♥ :))

    OdpowiedzUsuń
  10. kurde, wchodze nadrobić .. Bum ! koniec . -.-
    ejj ? jak to ?
    no nic, biorę się za wciąganie następnego opowiadania ;d / dwójka na zraniona-za-mlodu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale cudowne zakończenie! <33333
    Zaczęło im się układać i na pewno stworzą przecudowną rodzinę ;D
    Mogłabyś stworzyć drugą serię, żeby poznać dalsze losy zakochańców ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny blog ;3 zapraszam do mnie do komentowania nowego postu i odwdzięczenia się w kwestii obserwacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na : http://el-amor-es-la-poesia-de-los-sentidos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, słowa pochwały i krytyki, dzięki Wam wiem, że mam dla kogo pisać:)
Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam jakąś wypowiedzią, jeśli tak to przepraszam.
Jak to mówią Coco Jambo i do przodu!
Jesteście Boskie:)
Do następnego!!