Cześć Sami.....tak już wyszłam......jest ładna pogoda, więc
się przejdę...tak, spotkamy się na miejscu.....pa. - rozłączyłam
się, z torebki wyciągnęłam słuchawki, podłączyłam je do
telefonu, w tak piękną pogodę postanowiłam do pracy udać się
pieszo. Kilka minut później muzyka przestała grać, no tak
zapomniałam naładować telefon. Schowałam go do torebki i dalszą
drogę pokonywałam przy dźwiękach bawiących się dzieci,
samochodów i wołania
Boston zaczekaj! Stój! Boston – czyżby to on? Nie, przecież
każdy mógł dać psu na imię Boston. Bez przesadyzmu. Lecz po
chwili wokół mnie zaczął kręcić się, nie malutki szczeniak,
można było się spodziewać, w końcu minęły trzy lata.
Boston – powiedziałam, na co psiak zaszczekał, pogłaskałam go,
usiadł i wyciągnął łapkę na przywitanie, zaśmiałam się, po
chwili dołączył do nas właściciel; spojrzał na rękę
dziewczyny, którą głaskała psa, na serdecznym palcu nie widniał
pierścionek, uśmiechnął się
„Pewnie zostawiła, by go nie zgubić” - pomyślał
Cześć – powiedziałam
Candy....yyy znaczy Mar
Wystarczy Candice.
Candice – powtórzył – cześć.
Proszę cię, tylko znów mnie nie przepraszaj za psa – zaśmiałam
się przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie
„Zaczekaj! Stój! - w pierwszej chwili myślałam, że to do
mnie – Boston! Stój, mówię do ciebie! - nie, ok to nie do mnie,
ja nie Boston ja Candice. Szłam dalej, wokół moich nóg zaczął
kręcić się piesek rasy beagle, jeju jaki on śliczny! Schyliłam
się i zaczęłam bawić się z Bostonem, po chwili dobiegł
właściciel psa. Nie podnosiłam się, tylko dalej bawiłam się z
pieskiem.
Bardzo cię przepraszam, nie powinienem go puszczać, po prostu
chciałem żeby pobiegał, a mi uciekł – mówił wyraźnie
zakłopotany,
Nic się nie stało. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą – masz
przeuroczego psa.
Bardzo cię przepraszam, jak mogę coś dla ciebie zrobić to mów
śmiało - albo on jest głuchy, albo ja jestem niemową.
Hej, mówiłam już, nic się nie stało. - podał mi rękę bym
mogła wstać.
No tak, czasem tak mam, że dużo mówię, ale jesteś pewna że
nic się nie stało? - człowieku bez przesady od głaskania psa się
nie umiera, chyba że o czymś nie wiem.
Zawsze myślałam, że to ja dużo mówię , ale bijesz mnie na
głowę – zaśmiałam się
Przepraszam, nie przedstawiłem się. Karim – podał mi rękę
Maryse – odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk dłoni.
Ładnie, tak inaczej. - taa - stare francuskie imię można
powiedzieć klasyk, ale nie często spotykany. Jakbym powiedział
biały kruk w śród imion to bym przesadził. A może i nie
może inaczej, lecz większość mówi do mnie Candice, tylko
czasem mama i przyjaciółka Maryse lub Ryse. - uśmiechnął się
To może zamiast stać to się przejdziemy? - zaproponował
Z chęcią – odparłam
Chociaż tak ci się odwdzięczę za mojego psa. Boston, chodź.
- zwrócił się do psa. Nie reagował, usiadł na ziemi i
przechylił głowę na bok. Boski widok.
No chodź Boston. - powiedziałam, pies wstał i podbiegł do
nas, po chwili dreptał już przed nami.
Pięknie. Własny pies się mnie nie słucha.”
Dobrze, w takim razie, co u ciebie?
W porządku, właśnie idę do pracy.
Pewnie się śpieszysz.
Nie, mam trochę czasu – jeśli
trochę czasu znaczy za 30 minut zaczynasz pracę, a masz jeszcze
kawał drogi, to tak, mam kupę czasu. - Jak
w nowym klubie?
Dobrze. - no teraz nie mówcie, że
będziemy rozmawiać pytanie-odpowiedź, co to „Jeden z
dziesięciu”? - od dawna mieszkasz w Madrycie?
Od wakacji, zawsze chciałam tu mieszkać i udało się.
A praca?
Też dobrze, miała przyjechać do mnie babcia, ale pojechała na
jakiś zjazd „Mody na sukces” do Lyonu, nawet nie wiedziałam,
że moja ciotka Anna tam mieszka, żebyś widział w jakich
koszulkach chodziły – zaśmiałam się
Wyobrażam sobie. - zaśmiał się na wspomnienie koszulek z napisem
„Moda na sukces jest jak półprosta, ma początek ale nie ma
końca” lub „I love B&B!”. - Candy, wybierasz się na
ślub?
Tak, i zamierzamy z Sam bawić się całą noc, aż nie ściągną
nas z parkietu.
Żartujesz? - przypomniał sobie imprezę, którą jego ukochana z
przyjaciółkami nie chciały opuścić, przerzucił wówczas
blondynkę przez ramię i mimo protestów wyniósł z klubu.
Ani trochę. - zaśmiałam się
Ładnie wyglądasz – zmienił temat – w ogóle nie widać po
tobie.
Ale czego nie widać? - spytałam zdziwiona
Ciąży – odparł bez emocji
Ale ja nie jestem w ciąży – wydukałam – skąd...skąd taki
pomysł? Ktoś ci to powiedział? - milczał
„nie jest w ciąży! Nie ma pierścionka, może....nie to
głupie” - pomyślał
Karim, halo...
pewnie coś pomyliłem – odpowiedział, uśmiechnął się.
Z pewnością. Zapomniałam ci podziękować
Za co? - zapytał zdziwiony
Za te koszulki dla chłopaków.
Nie ma sprawy, przydały się?
Tak, bardzo. Szymon nosił Sam przez tydzień na rękach, mało
przepukliny nie dostał.
A co u Sam?
Dobrze, zaręczyła się z Szymonem, są razem przeszło trzy lata.
O! Jesteśmy – wskazałam na hotel
To do zobaczenia na ślubie – powiedział i oddalił się, weszłam
do budynku, w recepcji siedziała Sam rozmawiając przez telefon, co
chwile się śmiejąc, czyli nie rozmawiała z gościem.
Nie wiem po co tu przyszłaś, skoro kończymy za dwie godziny –
powiedziała do mnie
Jak za dwie? Dziś miałyśmy być sześć.
No, a wiesz która jest? - zapytała – 16. nie wiem jaką drogą
szłaś, ale chyba okrężną – zaśmiała się, ale spokojnie
Sami czuwała na posterunku. - zdiwiłam się - Nic się nie działo, myślałam, że
zasnę z nudów, korzystając z okazji Julie zrobiła mi paznokcie –
zaprezentowała starannie wykonany manicure.
Dziewczyny koniec na dziś! Idziemy szykować się na imprezę. -
uśmiechnęła się do nas Lisa – nie pytajcie, jak. To mój urok
osobisty. - Sam pobiegła po swoje rzeczy, zostawiając nas same –
Widziałam – zaśpiewała
Co widziałaś? - zapytałam zaskoczona
Oj, ty już wiesz co. - mrugnęła do mnie porozumiewawczo
Wieczorem
Gotowa na ostatnią noc wolności?- zapytałam - Za tydzień o tej porze będziesz mieć męża
Oczywiście! - odparła
Co pijemy?! - zapytała Sam
Ta tylko o piciu – zaśmiałam się – to może Passoa z wódką
i sokiem pomarańczowym, hmm?
Brzmi pysznie – szepnęła
I tak smakuje. - zapewniłam przyjaciółkę, po wypiciu drinków
wsiadłyśmy do taksówki, która zawiozła nas do klubu. Bawiłyśmy
się wyśmienicie, piłyśmy kolorowe drinki, wirowałyśmy na
parkiecie.
W innej części miasta
Wszystko dopięte na ostatni guzik. Sukienka, kwiaty, inne dodatki,
świadkowie, kościółek oddalony od centrum, sala na której
odbędzie się przyjęcie weselne, zespół i przede wszystkim
młodzi. Mimo długich i starannych przygotowań, nie odbyło się
bez bieganiny. Fryzjerka już przyjechała i zajmowała się Lisą,
lecz miałyśmy małą niespodziankę dla Panny Młodej, wizażystka,
która miała wykonać jej makijaż zaczęła rodzić, akurat dziś.
Teraz trzeba powiedzieć to Lisie. Mimo naszych obaw przyjęła dość
spokojnie tą wiadomość, stwierdzając, że ma dwie przyjaciółki,
które ją nie zawiodą, miała racje. Czarna, subtelna kreska
podkreślała oczy , aby nadać lekkości nie tuszowałyśmy dolnych
rzęs uzyskując efekt świeżości i łagodności. Kości policzkowe
musnęłyśmy różem.
Mamo, nasz plan działa. Zostawiłam Karimowi zdjęcie, powiedziałam
o ciąży, teraz tylko muszę się do niego wprowadzić, zajść w
prawdziwą ciążę i będziemy sławne i bogate. Kończę muszę
jechać na ślub, też cię kocham, pa.
U Dziewczyn
Skąd masz taką piękną bransoletkę? - zapytała mnie
przyjaciółka
Dostałam od Asha, Sami ślicznie wyglądasz.
Dziękuje ty także. Lisa, gotowa?
Tak, możemy jechać.
Kościół
Co tu robisz? - zapytała widząc blondynkę
Jak to co? Przyszłam na ślub. - odparła
Może niedługo zaproszę cię na mój i Karima. - zaśmiała się
Chyba kpisz. - zajęła miejsce w ławce siadając obok męża
Karim, masz obrączki prawda? - zapytał
Jakie obrączki?
Karim, jak to jakie, moje i Lisy!
Aaa, te! Te to mam – zaśmiał się, kościół był pełen gości,
nastała cisza, Lise do ołtarza prowadził ojciec, w ręku trzymała
bukiet ze storczyków. Zaczęłam myśleć o moim ślubie, w małej
kapliczce widziałam siebie w długiej białej sukni, ale nie
widziałam mojego przyszłego męża, stał odwrócony tyłem,
wołałam „Ash! Lucas!” nic nie reagował, ponowiłam „Ash”
usłyszałam go „tu jestem”, ale nie był to pan młody, Lucas
siedział w pierwszej ławce zapytałam go co robi odparł
„przyszedłem na wasz ślub” - zaśmiał się. Jak to „wasz”
- zapytałam - „”no twój i....”
Teraz
przysięga
Powiedz
mi, jak mnie kochasz?
Powiem.
Więc?
Kocham Cię w
słońcu i przy blasku świec,
W wielkim wietrze, na szosie i na
koncercie,
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I
gdy śpisz.
Dzisiaj.
Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka
przylata.
A latem jak mnie kochasz?
Jak treść lata.
A
gdy zima posrebrzy ramy okien?
Zimą kocham Cię jak wesoły
ogień.
Blisko przy twoim sercu.
Zawsze koło niego
Brianie,
powtarzaj za mną.... Ja Brian
biorę Ciebie Liso za żonę
Ja
Brian biorę Ciebie Liso za żonę
.....i
ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz
to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
i
ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz
to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak
mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy
Święci
Tak
mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy
Święci.
Liso,
teraz ty Ja Lisa biorę Ciebie
Briana za męża
Ja
Lisa biorę Ciebie Briana za męża
i
ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz
to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
i
ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz
to że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak
mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy
Święci
Tak
mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy
Święci
Przyłóż
mię jako pieczęć do serca twego,
jako
pieczęć do ramienia twego;
bo
miłość jest mocna jak śmierć,
a
zazdrość twarda jak otchłań;
pochodnie
jej są z ognia i płomieni.
Wody
mnogie nie mogły ugasić miłości
i
rzeki nie zatopią jej;
choćby
człowiek dał za miłość
wszystką
majętność domu swego,
wzgardzi
nią jako nicością.
Odpuszczone
jej grzechy,
których
było wiele, bo wiele kochała
Teraz
obrączki....
Liso,
przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w
imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Brianie,
przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w
imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Na
wspólną radość,
na
chleb powszedni,
na
poranne otarcie oczu
w
blasku słonecznym,
na
nieustające sobą zdziwienie,
na
gniew, krzywdę i przebaczenie
wybieram
Ciebie.
Ogłaszam
Was mężem i żoną.
Wesele
zaczęło się od przedstawienia państwa Nunez. Pierwszy taniec był
starannie przygotowany, walc w rytm So Close - Jona McLaughlina. Zabawa trwała w najlepsze, wyszłam się
przewietrzyć, dołączyła do mnie Sarah
O
też chciałaś zaczerpnąć świeżego powietrza, w ciąży to
normalne. Wybacz nie przedstawiłam się – zdziwiłam się, wiem
kim jest
Sarah
Benzema, żona i matka dziecka Karima. Będziemy mieć synka. A
teraz wybacz, muszę wracać do środka.
"Czyli
są razem, Karim będzie ojcem, tylko dlaczego mi nie powiedział?
Trudno. Może to z Ashem mam spędzić resztę życia, tylko, że
kocham go jak brata, a nie jak mężczyznę mojego życia." - po
chwili dołączył do mnie Ash
Czemu
mi nie powiedziałaś? - zapytał
Czego
ci nie powiedziałam?
O
Benzemie, o tym że ty i on byliście parą. Powiedziałaś, że
byłaś z Karimem, ale nie dodałaś, że z tym piłkarzem.
A
co ci miałam powiedzieć?
Nie
wiem. Andy, zrozum chcę twojego szczęścia, nie wyobrażam sobie
byś była nieszczęśliwa ze mną. Kocham cię, ale bardziej jako
siostrę, nie umiem tego wytłumaczyć, ale widzę, że w twoim
sercu pierwsze miejsce należy do Karima. Zawsze będziesz dla mnie
ważna, będę traktować cię jak siostrę, myślę że byliśmy ze
sobą z czystego przyzwyczajenia. Może to przeznaczenie, te
oczepiny, że do ciebie poleciał bukiet, a krawat do niego? Chcę
byś była szczęśliwa, dlatego powinniśmy się rozstać, dla
naszego dobra, ostatnio spotkałem Madie, moją siostrę,
to na uświadomiła mi, że prawdziwa miłość nigdy nie wygaśnie, wstyd się przyznać ale moją najprawdziwszą miłością jest deska.
Wyprowadzam się do Stanów, na stałe, ale chcę byśmy
utrzymywali kontakt, byśmy się nadal przyjaźnili. Jak kiedyś, gdy się poznaliśmy.
Ash,
zaskoczyłeś mnie, ale skąd wiedziałeś, że ja wciąż go... że
wciąż
go
kochasz?
Tak.
- odparłam
jak
pojawiał się w jakimś programie, mimowolnie się uśmiechałaś,
ciągnie cię do niego. Nie masz do mnie żalu?
Nie
skąd, rozumiem każdy zasługuje na szczęście. Qui
ne risque rien n’a rien. - powiedziałam
Co?
Kto
nie ryzykuje, ten nic nie ma. - przytuliłam się do niego –
pozdrów ją ode mnie.
Z
pewnością. Muszę iść. Do zobaczenia wkrótce
Do
zobaczenia. - powiedziałam, wyszłam z hotelu, chciałam się
przejść, być sama. Łzy spływały mi po policzkach, teraz nie
mam nic, nikogo. Karima straciłam przeszło trzy lata temu, dziś
straciłam Asha, chociaż z drugiej strony lepiej się czuję jako
przyjaciółka, a nie jego dziewczyna. Chodziłam już trochę
po parku, nie miałam pojęcia kiedy tu dotarłam, jak bardzo
oddaliłam się od hotelu, która jest godzina, usłyszałam jak
ktoś mnie woła
Candy!
Candice czekaj! Candice! - po chwili był przy mnie piłkarz - wiesz
która jest godzina?
Nie
– mruknęłam
Za
chwile szósta, szukałem cię prawie trzy godziny, nawet nie wiesz
jak się martwiłem. Nie wzięłaś telefonu,nic nie powiedziałaś.
A
co miałam powiedzieć? - zapytałam z łzami w oczach, nałożył
mi na ramiona swoją marynarkę i przytulił, brakowało mi tego,
wtuliłam się w ciepłe ciało napastnika. Lecz po chwili oderwałam się od niego – masz żone - zaśmiał się – z czego się śmiejesz?
Uwierzyłaś
w te wszystkie bzdury, które powiedziała ci Sarah? Wszystko, ale
to wszystko wymyśliła, tą ciążę, to że jesteśmy małżeństwem.
Zatrzymali ją po tym jak dowiedzieli się, że to ona dodała mi
GHB do drinka, ten facet co jej to sprzedał został zatrzymany i
powiedział co komu sprzedał i dlaczego. - nie wierzyłam, jak
można być aż tak chamskim. - Możemy zacząć od początku,gdybyś
nie była zaręczona, zresztą nie rozumiem, dlaczego Lucas wyleciał
do Stanów, gdy jego narzeczona
Nie
jesteśmy razem – przerwałam mu – Traktuje go jak brata, a on
mnie jak siostrę. - uśmiechnął się, wyglądał jakby kamień
spadł mu z serca, staliśmy na przeciw siebie, dokładnie tak samo
jak przy naszym pierwszym pocałunku
„Kocham Cię"- to znaczy: chce z Tobą
,
Podźwignąć ciężar, co się życiem zowie,
Być domu
Twego światłem i ozdobą
I nieść Ci pokój, ciszę i
zdrowie...
Dasz
nam szansę? - zapytał, to pytanie przemilczałam, w takich
chwilach zawsze milczałam, jakbym czekała na odpowiedni moment,
spojrzeliśmy na siebie, wstające słońce przedzierało się przez
korony drzew, odsunął dłonią włosy z mojej twarzy, które
zakrywały oczy. Objął mnie w tali, przyciągnął do siebie,
czułam ciepło jego ciała, drżałam, musiał to czuć, gdyż
objął mnie mocniej. Zbliżył swoje wargi do moich, były
takie ciepłe, nie opierałam się, delikatnie pieścił je
językiem, tak długo czekałam na tą chwilę, nic nie mogło jej
przerwać, odsunął swoje usta od moich, bym mogła złapać
oddech, przytuliłam się do niego opierając głowę o jego ramie.
Kocham cię – powiedzieliśmy jednocześnie, ponownie nasze usta
się złączyły w długim, namiętnym, pocałunku przepełnionym
miłością, słodyczą i pożądaniem.
Wracamy
– wyszeptał, otworzył mi drzwi od samochodu, wsiadłam
ale
przecież nie wiesz, gdzie mieszkam – odparłam
Ależ
oczywiście, że wiem – zaśmiał się, zatrzymał się, nic nie
przypominało okolicy, w której mieszkam – jesteśmy na miejscu.
Już nigdy nie pozwolę ci odejść, nie popełnię tego błędu
Karim,
ale...
Jeśli
nie chcesz, nie będę nalegał. - uśmiechnęłam się – czyli
ustalone, jutro, a właściwie dziś spakujemy twoje rzeczy. - byliśmy już pod
drzwiami, otworzył je. Chciałam wejść do środka – nie tak
szybko, tradycji stanie się zadość – wziął mnie na ręce i
przeniósł przez próg. - a teraz kochanie, czas spać, bo dziś
czeka nas dużo pracy, więc chyba się wyśpisz, ale jeśli chcesz,
załatwimy to w innym terminie. Chodź na góre.
W
porządku, a teraz dobranoc. - odparłam gdy położyłam sięna łóżku
Dobranoc
Kochanie – udał się w stronę drzwi
Zostań
– wyszeptałam – proszę
Zaraz
wrócę – zniknął za drzwiami – będzie ci wygodniej – podał
mi koszulkę, biały trykot z trzema złotymi paskami na rękawach i 9 nad którą widniało nazwisko Benzema
Zamek.
Co
zamek? - zdziwił się
Rozepnij
– odwróciłam się tyłem, po chwili sukienka była już luźna,
ubrałam koszulkę i położyłam się, przyciągnęłam do siebie
piłkarza, przytulona do niego, zasnęłam. Obudził mnie dźwięk jego
telefonu „Sam”, mimowolnie odebrałam
Znalazłeś
ją? - zapytała
Znalazł
– odparłam – też cię kocham Sami, a teraz dobranoc –
rozłączyłam się
też
cię kocham Sami?
Yhm...
mnie
już nie kochasz?
Dobranoc
– wstał – ej, zimno mi będzie – już nie odpowiedział,
wyczołgałam się z łóżka, zeszłam na dół, nie było go,
Bostona też. Z lodówki wyciągnęłam sok pomarańczowy.
Już
nie śpisz?
Nie
– odpowiedziałam, przytuliłam się do napastnika – kocham cię
Jak
mnie kochasz? - zapytał
Jak
czerwone żelki. - pocałował mnie w czubek głowy
twoja
torebka , a teraz wsiadaj do samochodu, pewnie chcesz się przebrać
przed wyjściem, bo za dwie godziny idziemy do Lisy i Briana. na drugą impreze, jak to się mówi, poprawiny?
Mam
iść na bosaka? A tak w ogóle to oni nigdzie dziś rano nie
wyjeżdżali?
Nie,
zaraz kochanie – chwilę później wrócił z sukienką i butami.
Pół godziny później staliśmy pod drzwiami mojego mieszkania,
wpuściłam piłkarza do środka, usiadł w salonie przed
telewizorem, a ja udałam się do sypialni. Wzięłam prysznic,
poprawiłam makijaż, włosy rozpuściłam, układały się w
delikatne fale, ubrałam sukienkę i wyszłam z pokoju.
Gotowa?
Tak,
możemy jechać.
Cudownie
wyglądasz, tylko gdzie masz walizkę?
Jaką
walizkę?
No
z rzeczami, chciałbym cię mieć przy sobie. Candy, nie chcę cie
ponownie stracić
Wiem.
Pamiętaj,
że nie będę naciskać, to będzie twoja decyzja.
Nasza.
- przyciągnął mnie do siebie, delikatnie pocałował w szyję.
Karim,
spóźnimy się, już się spóźniliśmy.
Mamy
jeszcze czas, spokojnie – wymruczał między pocałunkami
Ale
jak to?
Normalnie,
Lisa i Brian o 9 wylecieli na Hawaje.
To
w takim razie gdzie idziemy?
Zobaczysz,
ale możesz być pewna, że już nigdy z ramion cię nie wypuszczę.
To
jak będziesz grać?
Choćby
z tobą na plecach.
Będziesz
ryzykować moim życiem? - udawałam oburzenie.
No
dobra, to był Edzi pomysł. - pocałowałam chłopaka
Powiesz
mi w końcu, gdzie idziemy? - spojrzał na zegarek
teraz
to na parking – pomógł ubrać mi marynarkę
Masz
wszystko?
Tak
– odparłam – nie! Nie wzięłam....
błyszczyka?
- zaśmiał się – wierz mi nie będzie ci potrzebny
nie,
błyszczyk mam – wyjęłam, wcześniej wspominaną rzecz z torebki
i zaprezentowałam chłopakowi.
To
czego nie wzięłaś?
Walizki
z sypialni. - chwilę później wkładał ją do bagażnika.
Mało
masz rzeczy. - zaśmiał się
Żartujesz?
To na tydzień ledwo wystarczy!
W
taką walizkę można się na miesiąc spakować, na obóz
przetrwania – zaśmiał się
Fakt,
życie z tobą to istny obóz przetrwania. - westchnął – Gdzie
jedziemy?
Niespodzianka.
- zatrzymał się, otworzył mi drzwi, weszliśmy do restauracji
trzymając się za rękę, kelner wskazał nam drogę do stolika
oddalonego od reszty gości, usiadłam zakładając nogę na nogę,
napastnik trzymał dłoń na moim kolanie – mówiłem, że wyglądasz
cudownie? - przytaknęłam – wyglądasz nieziemsko, bajecznie,
olśniewająco, czarująco – wymieniał niskim głosem – i
seksownie – mruknął wprost do mego ucha, złożył pocałunek na
moim ramieniu. Kiedy wracaliśmy było po północy. Weszliśmy do
domu, Karim ciągnął za sobą walizkę, wniósł ją na górę.
Weszłam do salonu, gdzie czekało na mnie kilkaset żółtych
tulipanów, które uwielbiam, świece, szampan, za mną pojawił się
piłkarz, spojrzałam na niego pytająco, nic nie odpowiedział,
tylko wyjął z kieszeni małe pudełko i uklęknął.
Wiem,
że się nie spodziewałaś, ale chcę byś wiedziała, że jesteś
dla mnie najważniejsza, ważniejsza od reszty świata. Może nie jest
to twoje marzenie, ale chcę mieć pewność. Maryse van Damme, czy
zostaniesz moją żoną?