niedziela, 29 lipca 2012

Prolog

3 lipca 2008r

Nazywam się Maryse Julia Brzezińska van Damme, lecz nazywają mnie Candice.
Urodziłam się dziewiętnaście lat temu w deszczowy poniedziałek 17 czerwca 1989.
Pewnie zastanawia was pochodzenie mojego nazwiska, otóż mój dziadek jest w połowie francuzem w połowie polakiem. Jego matka Anna van Damme, w czasach wojny uciekła do Polski by nie poślubić mężczyzny wybranego przez babkę. W Polsce poznała Józefa Brzezińskiego, polskiego żołnierza, adiutanta marszałka Piłsudskiego.
Zakochani pobrali się zaraz po śmierci babki Anny. Przeprowadzili się do dworku rodzinnego Anny, Józef pracował w kopali, a Anna oddała się swojemu hobby florystyce. Doczekali się czwórki dzieci.
Wrócili kilka dni przed śmiercią Józefa, gdyż jego ostatnią wolą było umrzeć na ziemi ojczystej. Nie wyszła ponownie za mąż, zawsze powtarzała, że kochała i kochać będzie tylko Józka. Byli razem za życia to będą i po śmierci.
Bezwarunkowa miłość nie była pisana mojej mamie, kiedy była w ciąży odszedł mój tata. Po tylu latach nie wiem jak wygląda, co robi, czy o mnie myśli. Gdy miałam pięć lat mama poznała Adama, od sześciu lat są małżeństwem.
Postanowiłam pisać coś w stylu pamiętnika, zapisywać myśli, marzenia.
Marzenia, obecnym jest dostanie się do Wyższej Szkoły Hotelarstwa, dziś dowiem się czy się spełniło...
  • Taaak! Dostałam się! - krzyczałam do słuchawki zwracając na siebie nie małą uwagę przechodniów.
  • Gratuluje kochanie, jestem z Ciebie taki dumny, wiedziałam że Ci się uda – mój dziadek był zawsze pierwszą osobą, z która się dzieliłam sukcesami, tak było ze zdanym egzaminem na prawo jazdy, tak było i dziś- Candy a dzwoniłaś do mamy?- zapytał
  • Eee no, ten no jak by ci to powiedzieć, no nie jeszcze nie ale, ale dziadku chciałam powiedzieć jej to osobiście a nie przez telefon- wymyśliłam, uznając że to wcale nie głupi pomysł. Na pewno będzie dumna, kiedy zdałam na prawo jazdy gdy do niej zadzwoniłam nie mogłam wydusić z siebie słowa, po prostu kiwałam twierdząco głową, do dziś się z tego śmieje, i opowiada jako przezabawną anegdotę w rodzinie.
  • To nie jest głupi pomysł, ale zdajesz sobie sprawę, że w tym momencie doprowadzasz ją do zawału, od rana siedzi jak na gwoździach. - ciągnął monolog dziadek.
  • Kupię szampana i wszyscy razem będziemy świętować, a teraz kończę, pa.
Mama nie posiadała się ze szczęścia, babcia obdzwoniła całą rodzinę by poinformować, że jej wnuczka dostała się do wymarzonej szkoły.

Od drugiej klasy technikum nie wiedziałam co będę w przyszłości robić. Chciałam studiować historię starożytną, uczyć w szkole historii bądź fizyki. Planowałam mieć własne SPA, być wizażystką i fryzjerką, zostałam przy hotelarstwie.

Zobaczymy jak potoczy się moja przygoda ze szkołą....